[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pi�tek po południu, pod koniec drugiego tygo-254dnia procesu, Facher przyst�pił do zadawania mu pyta�, a trwało to przez całynast�pny tydzie�.Obro�ca chciał ukaza� Swiadka jako uprzedzonego i mało wia-rygodnego, sowicie opłaconego za składanie zezna�, a co za tym idzie dobieraj�-cego informacje na niekorzyS� pozwanego.Czy to prawda, pytał Facher, �e wi�k-sz� cz�S� pi�tnastoakrowej działki pokrywa dziewicza roSlinnoS� i pełno tam przepi�knych bł�kitnych kwiatów polnych ? Czy to prawda, �e tylko w szeSciuz dziewi�tnastu próbek ziemi z odwiertów stwierdzono obecnoS� trichloroetyle-nu? Dlaczego Drobinski nie poinformował o tym przysi�głych? Czy to prawda,�e najsilniej ska�one trichloroetylenem były powierzchniowe warstwy gleby, a je-go zawartoS� w ziemi gwałtownie malała wraz z gł�bokoSci�? Czy to nie Swiad-czy jednoznacznie, �e zanieczyszczenia powstały niedawno, a nie przed dwudziestulaty? Czy� nie jest to oczywiste dla wszystkich? Ludzie s� chciwi rzekł kiedyS Facher swoim studentom. Najwi�kszyproblem ze Swiadkami polega na tym, �e zazwyczaj wyolbrzymiaj� problemy.I w zeznaniach Drobinskiego obro�ca znalazł ewidentne oznaki skrajnej prze-sady.Geolog utrzymywał, �e uzyskał stopie� magisterski w 1976 roku, tymcza-sem Facher, zawsze szukaj�cy potwierdzenia informacji, dowiedział si�, i� w rze-czywistoSci ekspert odebrał dyplom trzy lata póxniej. Czy w trakcie przesłuchania nie zeznał pan pod przysi�g�, �e uzyskał tytułmagistra geologii w roku tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tym szóstym? spytał. Owszem.Wtedy powiedziano mi w komisji egzaminacyjnej, jak i w sekre-tariacie wydziału, �e zdobyłem dyplom. Powiedziano? Czy mam rozumie�, �e uzyskał pan tytuł& ustnie? spytałFacher tonem pełnym niedowierzania. I chce pan, �eby przysi�gli w to uwierzy-li? Zna pan jak�S uczelni� na Swiecie, która ustnie przyznaje dyplomy?Nast�pnie pokazał Swiadkowi kopi� podania o przyznanie licencji na wyko-nywanie ekspertyz geologicznych, jakie wpłyn�ło do odpowiedniego wydziałuwładz stanu Oregon. Czy w tym formularzu, w którym podanie fałszywych danych jest karalne,nie napisał pan równie�, �e uzyskał stopie� magistra w roku tysi�c dziewi��setsiedemdziesi�tym szóstym?Drobinski uwa�nie obejrzał dokument. Zgadza si�.Tak napisałem. Zatem usiłował pan zdoby� licencj� w Oregonie, podaj�c nieprawdziweinformacje, prawda? Nie okreSliłbym tego w ten sposób. Zdawał pan sobie spraw� z odpowiedzialnoSci karnej? Tak, prosz� pana. A jednak w tej rubryce, zatytułowanej: data uzyskania dyplomu, wpisanyjest rok tysi�c dziewi��set siedemdziesi�ty szósty.Zgadza si�? Tak. Wynika st�d, �e próbował pan oszuka� władze stanowe Oregonu, stwier-dzaj�c, �e jest magistrem geologii, podczas gdy nie miał pan jeszcze prawa dotego tytułu, prawda?255I tak to trwało godzinami.Wysiłki Fachera zmierzaj�ce do podwa�enia wia-rygodnoSci biegłego zostały uwie�czone małym, ale doS� znacz�cym sukcesem.Schlichtmann przysłuchiwał si� temu w milczeniu.Siedział ze znudzon� min�,pozornie oboj�tny na wszystko, ale w Srodku kipiał z wSciekłoSci.W trakcie wst�p-nego przesłuchania ju� dawno by si� sprzeciwił i ostro zaprotestował przeciwkostosowanym przez Fachera metodom.Ale tutaj, na sali s�dowej, wolał si� nieodzywa�, nawet jeSli miał solidne podstawy do zgłoszenia sprzeciwu.Nie lubiłprzerywa� oponentowi przed ław� przysi�głych, nie chciał stwarza� wra�enia, �epragnie coS ukry� pod osłon� zastrze�e� proceduralnych.Póxniej obrócił nieco głow�, �eby k�tem oka widzie� twarz Drobinskiego.Szczupły, koScisty geolog odznaczał si� wysokim czołem i sumiastymi w�sami.Siedział sztywno na brzegu krzesła, SciSle według jego wskazówek, z dło�misplecionymi na w�skim pulpicie po wewn�trznej stronie barierki.Schlichtman-na uspokoiło to, �e trzyma si� bardzo dzielnie.Na pytania Fachera odpowiadałspokojnie, pewnym tonem, zazwyczaj uprzejmie dodaj�c: prosz� pana.Ani razunie podniósł głosu, w �aden sposób nie okazał irytacji.Jan przeniósł wzrok naFachera, który stał przed Swiadkiem na lekko rozstawionych nogach, wyraxnieprzygarbiony, z r�koma skrzy�owanymi na piersi.Włosy miał nieco zwichrzo-ne, oczy za grubymi szkłami okularów jak zawsze półprzymkni�te, a wyd�tewargi sprawiały wra�enie, �e wszystko traktuje ze skrajnym niedowierzaniem.W pewnej chwili zwrócił uwag� na coS dziwnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]