[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wysiedli, nie trzeba było długomyśleć nad tym, kim są.Nigdy nie widziałem tylu pięknych ludzi naraz wjednym miejscu.Wszyscy mężczyzni byli wysocy, muskularni, wobcisłych podkoszulkach.Mieli baczki lub bardzo króciutko przyciętebrody.Połowę kobiet stanowiły blondynki, było kilka zwykłych brune-tek, kilka o kruczoczarnych włosach, niektóre wysokie, ale wszystkiedostosowane do wzrostu mężczyzn.Z pewnością większość odwiedzałachirurga plastycznego Tommye.Większość założyła okularyprzeciwsłoneczne, niektórzy przytrzymywali nimi włosy.Cała grupa,jakieś dwadzieścia osób, przeszła cicho przez trawnik.Niektóre kobietyzdjęły swoje buty na obcasach i szły boso.To była ta paczkaimpre-zowiczów, o których mówiła Tommye, chociaż na takich niewyglądali.O pierwszej pięć wujek spojrzał na zegarek, kiwnął do mnie i wskazałna tylne rzędy.Wiedziałem, o co mu chodzi.Wstałem i odezwałem się docałej grupy.- Witam, jestem Chase, kuzyn Tommye.- Zamilkłem na chwilę,przyglądając się każdemu z nich z osobna.- Nie wiem, czy nie byłaby nawas zła za to, że siedzicie tak daleko od niej.Ponieważ nie orientuję się zabardzo w sytuacji, a Tommye tutaj nie ma, żeby ją wyjaśnić, możepodejdziecie bliżej i usiądziecie koło nas.Pokiwali głowami i poszli za moją radą, siadając z przodu.Gdy jużusiedli, wujek wstał i podszedł do trumny Tommye.Trzymał w rękachnotatki, przekładał je jak wytrawny gracz w karty.Próbował zacząć,wygładził je i stał, wpatrując się w kartki i przez dobrą minutęprzygryzając wargę.W końcu upuścił kartki na trawę, zdjął kapelusz,stanął na wprost trumny i zaczął mówić.338 - Jestem William McFarland, wujek Tommye.Tommye mieszkała unas od.bardzo dawna.Trzy pawie przyleciały na pobliskie drzewo pekanowe, usiadły nagałęziach i zaczęły krzyczeć.- Kiedyś byłem wściekły na Boga, bo porwano mi syna, i nie mogłemmu tego przebaczyć.Potem przyszła mieszkać z nami Tommye ipostrzegałem to jako sposób na ulżenie mojemu cierpieniu.Przyszła donas, gdy była - wyciągnął rękę na wysokość swojego pasa - jeszczedzieckiem i nazywałem ją moim plastrem przeciwbólowym, bo pojawiłasię w moim życiu i ukoiła moje rany.Tłumek siedzący przed wujkiem westchnął, niektórzy się lekkouśmiechnęli, a niektórzy zaśmiali.- I powiedziałem to Bogu niejeden raz, powiedziałem, że jestem mu zato wdzięczny i że przykro mi, iż byłem na niego zły.Bo jeśli ktokolwiekkiedykolwiek poznał gniew.poznał cierpienie.myślę, że to właśnie ja.Rozejrzał się po pastwisku, pociągnął nosem, położył kapelusz natrumnie Tommye i wysiąkał nos w białą chusteczkę.-Tommye odeszła od nas.pojechała na zachód.miała wtedydwadzieścia lat.Próbowała pokonać swoje demony.Próbowałem.-spojrzał na mnie i na Lornę.- Myślę, że my wszyscy pomagaliśmy jej jepokonać.- zbladł, a zaraz potem spojrzał na swoje ręce.- Jestemkowalem, podkuwam konie, to mój zawód.Jako kowal poznaję konie popodkowach.To, jak są zdarte, pokazuje, jak chodzą.Ludzi można poznaćw ten sam sposób.Ich buty nie kłamią.Pewnej nocy moja żona i japakowaliśmy rzeczy Tommye i zacząłem przyglądać się jej butom.Tobyły buty do biegania.Obcasy były zdarte na brzegach, za bardzo zdartejak na kogoś tak lekkiego jak Tommye.Wyglądały, jakby nosiła nabarkach ciężar całego świata.339 Odwrócił się i spojrzał na trumnę, próbował zwrócić się bezpośredniodo Tommye, ale nie potrafił.Odwrócił się więc w stronę pastwiska.- Nie mogę pojąć sensu jej życia.Moje miało swoje wzloty i upadki.Niektórzy powiedzieliby, że więcej upadków -potrząsnął głową.-Przestałem spierać się o to z Bogiem już dawno temu, bo wiem, że on wiekilka rzeczy o cierpieniu.Gdy wszystko idzie zle, gdy dosięgnie się dna.tam właśnie zmierzam.Pokiwał głową w kierunku Sanktuarium.- I Bóg wie, byłem tam po wielekroć, że to mnie właśniepowstrzymuje, by się tam udać i zostać tutaj.i tam jednocześnie.Gdy tak mówił, usłyszałem samego siebie, jak powtarzam: Zostawmnie, jeśli musisz, ja i tak będę pamiętać.Azy trysnęły mi z oczu.WillieNelson dobrze to pojmował.Wytarłem łzy, ale na niewiele się to zdało.Mandy objęła mnie i przysunęła się bliżej, strącając ból z kącików moichoczu.Wujek rozmawiał z każdym z nas.Nie mówił do nas, ale rozmawiał znami.Grupka z Kalifornii czuła różnicę.Gdybym był na ich miejscu, nieprzyjeżdżałbym.Za dużo potępienia, ale przyjechali i to wiele mówiło.Wydawało się, że oni dobrze się z wujkiem czują.Niektórzy pochylali sięw jego kierunku, inni słuchali w półuśmiechu, ale nikt nie stukałnerwowo nogą, nawet Sketch.Wujek ciągnął dalej.- Gdy siedziałem w więzieniu, miałem sen, że moje życie jest jakrozwijające się płótno.Każdego dnia rozwija się po kawałku i bieleje nasłońcu, na plaży mojego życia.Choć o wschodzie słońca znów będęzapełniał tę tkaninę swymi myślami i czynami.Moje oddychanie, mojeżycie, moje umieranie.Czasem obrazy podobały mi się, może nawet po-dobały się innym, może Bogu, ale też czasem przez miesiące, a nawet latanie podobały się i nawet ja nie chciałem po raz340 drugi na nie patrzeć.Ale rzecz w tym, że.każdego dnia, bez względuna to, co namalowałem poprzedniego, pojawiało się nowe płótno, całkiembiałe, ponieważ codziennie fale przypływu zmywały rysunek do czysta irozwijały od nowa, zabierając z sobą farbę.W moich snach stałem naplaży i patrzyłem, jak morze ją zabiera.Kilka dziewcząt przetarło oczy, a jeden z mężczyzn założył zpowrotem okulary.- Nie zostawało nic, tylko plamy na wodzie - wskazał ręką napastwisko.- %7ładna tkanina nie jest tak poplamiona, żeby nie dało się jejzmyć do czysta - spojrzał na trumnę Tommye.- %7ładna.Jedna z czarnowłosych kobiet w drugim rzędzie pozwoliła sobie naniepohamowany wybuch płaczu, co tak ją zawstydziło, że próbowała sięschować.Wujek przerwał, niepewny, co robić dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Martin Folly Historical Dictionary of U.S. Diplomacy from World War I through World War II (2010)
  • Martin Bobgan, Deidre Bobgan James Dobson's Gospel of Self Esteem & Psychology (1998)
  • Smith Martin Cruz Arkady Renko 02 Gwiazda Polarna
  • A Lexicon of Alchemy by Martin Rulandus the Elder tr by Arthur E Waite
  • Martin Gail Z. Kroniki Czarnoksiężnika 03 Mroczna ostoja
  • Martin Kat Garrick 02 Rozkoszna zemsta
  • Richard W. Wills Martin Luther King, Jr
  • Martin Conroyd James Nie ponaglaj rzeki
  • George R.R. Martin 6 Uczta dla Wron cz.2
  • Martin Eden [Jack London]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • teamfree.htw.pl