[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Gdzie pan był? – spytał Crane.–Zamknięty w swojej kabinie.–Jak się pan wydostał?Admirał pokazał mu pistolet i krzywo się uśmiechnął.–Wie pan, co się stało?–Wiem już dość.Czy wszyscy są w kapsule?–Wszyscy z poziomów od dziewiątego do dwunastego.W sumie sto dwanaście osób.Ósmy poziom jest całkowicie zalany.Nikt z dolnych poziomów nie zdoła się przedostać.Na twarzy Spartana pojawił się grymas cierpienia.–Musi pan koniecznie jak najszybciej zabrać stąd tych ludzi.–W pełni się z panem zgadzam.Wsiadajmy na pokład.–Ja zostaję.– Admirał pokręcił głową.–Nie może pan.Nie ma żadnych gwarancji, że ratunek nadejdzie w porę.Poza tym Korolis jest właśnie w Bili Trzy.W każdej chwili może dotrzeć do Moho.Bóg jeden wie, co się wtedy stanie.Spartan wskazał pistoletem zabitego żołnierza.–Za chwilę nadejdą następni.Zatrzymają kapsułę, uniemożliwią ewakuację.Nie mogę do tego dopuścić.–Ale… – zaprotestował Crane.–To rozkaz, doktorze.Ma pan uratować tylu, ilu pan zdoła.Proszę wejść na pokład.Crane jeszcze chwilę się wahał, ale zaraz stanął na baczność i zasalutował.Spartan odsalutował z zimnym uśmiechem na twarzy.Crane szybko obrócił się w stronę drabiny.Vanderbilt już był w połowie.–Doktorze? – krzyknął Spartan.Crane obejrzał się za siebie.Spartan wyciągnął z kieszeni wizytówkę.–Gdy będzie pan na platformie, proszę zadzwonić do tego człowieka i wszystko mu powiedzieć.Crane spojrzał na wizytówkę z wytłoczonym godłem Departamentu Obrony.ColinMcPherson, (203) 111-1011.Nazwisko i numer, to wszystko.–Tak jest, panie admirale.–Powodzenia.Crane kiwnął głową na pożegnanie.Szybko wspiął się po drabinie i zniknął we włazie.Znalazł się w wąskiej, pionowej rurze, oświetlonej wpuszczonymi w ściany niebieskimi diodami.Po obu stronach drabiny ciągnęły się jakieś przewody.Nagle usłyszał stłumiony brzęk metalu – to Spartan zamknął dolny właz.Crane pokonał jeszcze dwadzieścia pięć szczebli i przecisnął się przez grubą obręcz, stanowiącą wejście do kapsuły.Okrągłe, niskie wnętrze miało kształt łzy.Półmrok rozpraszały tylko takie same niebieskie diody, jak w rurze łączącej stację z kapsułą.Gdy jego oczy dostosowały się do kiepskiego oświetlenia, zobaczył dwa pierścienie ławek, ustawionych wokół ścian – tylny nieco wyżej od przedniego.Przed ławkami ciągnęły się poręcze.W ławkach tłoczyli się pracownicy stacji.Niektórzy trzymali się za ręce.W kapsule było cicho jak w świątyni; ludzie prawie się nie odzywali, najwyżej coś szeptali.Crane dostrzegł znane twarze.Bryce, stażysta z kliniki.Gordon Stamper, mechanik i ratownik.Laboranci, piekarze, mechanicy, bibliotekarze, ekspedienci, kelnerzy – był to prawdziwy przekrój społeczny pracowników stacji, pracował z nimi, leczył ich lub po prostu widywał w ciągu ostatnich kilku tygodni.Rzucała się w oczy nieobecność Rogera Corbetta i Michele Bishop.Po prawej stronie od wejścia znajdował się niewielki pulpit sterowniczy, przy którym siedzieli Vanderbilt i jakiś technik.Vanderbilt wstał i podszedł do niego.–Admirał Spartan? – spytał.–Został – odpowiedział Crane.Vanderbilt kiwnął głową.Ukląkł i starannie zamknął właz.Dał sygnał technikowi, który siedział przy konsoli.Rozległ się niski dźwięk bączka.–Zaczynamy manewr odbijania – oznajmił technik.Vanderbilt wstał i wytarł ręce o fartuch.–Odliczanie trwa pięć minut.Tyle potrzeba na wszystkie czynności – powiedział.–A jak długo trwa wynurzanie?–Osiem minut od odłączenia się od stacji.Przynajmniej w teorii.Crane poprawił apteczkę na ramieniu i ruszył na obchód, żeby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy.Gdy skończył, wrócił do pulpitu przy podstawie kapsuły.Hui Ping siedziała za Vanderbiltem.Gdy Crane usiadł obok, uśmiechnęła się do niego.Wypadło to dość blado.–Gotowa – spytał.–Nie.W pokrywie włazu znajdował się niewielki iluminator, taki jak ten, przez który Crane wyglądał na zewnątrz podczas zjazdu na stację batyskafem.Spojrzał w dół.W bladym, niebieskim świetle widać było drabinę sięgającą do zamkniętego włazu do stacji.–Jeszcze dwie minuty – powiedział technik przy konsoli.– Mamy dobre ciśnienie.–Zastanawiałam się nad czymś – odezwała się Hui, przesuwając się na ławce.–Wal – powiedział Crane, masując obolałe ramiona.–Pamiętasz, co mówiłeś o zabezpieczeniach w WIPP i górze Ocotillo? Stosuje się tam dwa rodzaje zabezpieczeń, które mają zapewnić, żeby nikt, celowo lub przypadkiem, nie dostał się do magazynu odpadów promieniotwórczych.Pasywne i aktywne.–Zgadza się.–Rozumiem, co to są środki pasywne.Znaki ostrzegawcze, obrazy, sygnały i tak dalej.Na czym jednak miałoby polegać działanie środków aktywnych?–Nie wiem.Na tej konferencji niewiele o nich mówiono, ktoś tylko wspomniał, że istnieją.Przypuszczam, że to jeszcze jedna tajna sprawa.– Crane spojrzał na nią.– Dlaczego pytasz?–Te żetony, które znaleźliśmy drążąc szyb w kierunku Moho, zgodnie z twoją klasyfikacją należy uznać za środki pasywne.Po prostu emitują sygnały ostrzegawcze.Zastanawiam się, czy ci kosmici zastosowali również jakieś środki aktywne.–Nie wiem – powoli odpowiedział Crane.– To bardzo dobre pytanie.–Jedna minuta – mruknął technik.Zapadła cisza.Crane wyraźnie słyszał, docierające tu przez grube pokrywy włazów, ostre trzaski wystrzałów z karabinów automatycznych.60Tarcza wiertnicza i Chrząszcz zostały umieszczone w bocznym tunelu.Po rozłożeniu stabilizatora Bila Trzy zawisła nieruchomo bezpośrednio nad anomalią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Child Lee Jack Reacher 19 Jack Reacher. Sprawa osobista
  • Child of a Dead God Barb Hendee; J. C. Hendee
  • Child Lee Jack Reacher Ostatnia sprawa
  • Child of Darkness (Gemini Serie V. C. Andrews
  • Child's Play Richard Sapir
  • Brom The Child Theif (v5.0)
  • Jonathan Carroll A Child Across The Sky
  • Lee Child 61 godzin
  • § Deaver Jeffery Lincoln Rhyme 02 TaÅ„czÅ¡cy trumniarz
  • Jeffery Deaver Rozbite okno (Lincoln Rhyme 08)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • 221b.xlx.pl