[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyprostował się, obserwując jak mewa zatacza w locie łuk.Ogarnęło go niejasne poczucie winy wobec Małgorzaty; skłoniwszy się, obojętnie wsunął dłoń pod jej ramię i poprowadził ją w kierunku miejsca pikniku.Karolina w dalszym ciągu szyła, lecz Oliver zniknął.Jeremi stał pośród sieci kanałów, królewskim gestem przechylając głowę.- Będzie z niego inżynier - powiedział Henryk, wskazując syna ruchem podbródka.Kiedy rozmyślał o Jeremim, co nie zdarzało się zbyt często, nachodziła go obawa, iż ten zostanie sportowcem - zawodowym graczem w tenisa, maratończykiem lub kimś podobnym.Henryk uważał czynienie z rozrywki sposobu na życie za niewłaściwe, przy czym uśmiechał się w duchu na myśl, że wielu postrzega jego zajęcie w identyczny sposób.- Gdzie jest Oliver? - zapytała Małgorzata.- Kiedy zniknęłaś, poszedł z dziećmi popływać.Potem zapragnął obejrzeć kościół.- Nie zaczekał na mnie.- Nie wiedział, dokąd poszłaś - wyjaśniła rzeczowo Karolina.- Gdzie Anna? - zapytał Henryk.Karolina rozejrzała się.- Przed chwilą tu była.Suszyła włosy.- Wszyscy się rozproszyli - rzucił obojętnie Henryk.Podchwycił spojrzenie Karoliny i usiadł na kocu.Nie miał ochoty odpowiadać na nieme pytanie żony.Oparłsię wygodnie i przymknął oczy.- Słońce - powiedział -przyprawia mnie o senność.Cień Słońca 159Małgorzata wciąż stała.- Pójdę poszukać Olivera.- Lepiej nie - odrzekła Karolina.- Pewnie już wraca, po co masz się męczyć.Usiądź i zaczekaj z nami.- Ale ja nie widziałam kościoła.Spojrzenie Karoliny mówiło jasno, że nie wierzy w zainteresowanie Małgorzaty kościołem.- Lepiej zostań - powtórzyła.- Chcę pójść poszukać Olivera - oświadczyła jednak Małgorzata i ruszyła w drogę, chwiejąc się niepewnie w niewygodnych sandałkach na obcasie.Wędrówka okazała dłuższa i bardziej mozolna, niż oczekiwała.Poranny wietrzyk ustał; powietrze zdawało się martwe i ciężkie jak ołów, morze zaś, nieznacznie tylko kołysane prądem, było płasko niczym płótno rozciągnięte na sztalugach.Małgorzata nieoczekiwanie zamarzyła o zatłoczonej plaży, lodach, pasiastych parasolach oraz płynącej z gramofonu melodii.Severellowie budzili w niej poczucie osamotnienia.Ich umiłowanie prywatności potęgowało rezerwę Olivera, dając mu prawo do zamknięcia oczu i zignorowania jej.Karolina swym zachowaniem zdawała się aprobować jego postawę.Henryk zaś, mimo swojej dobroci, był taki daleki; bez względu na to, co wiedział, nie chciał dzielić jej cierpienia.Przy bramie, u stóp schodów wiodących do kościoła, siedziała jakaś postać z nisko pochyloną głową.Małgorzata podeszła bliżej i zobaczyła, że to Anna, w czarnym wełnianym kostiumie kąpielowym, o granatowoczarnych, połyskujących od soli włosach i ciele gładkim niczym brązowe jajko.- Cześć - powiedziała Anna.- Suszę się.Gorąco ci?- Strasznie.Dłużej nie wytrzymam.- Ja też nie.Nie wyobrażam sobie tej wspinaczki.Posiedzę tu aż do wyjazdu.Szukasz wuja Olivera?- Tak - odrzekła Małgorzata.- Jest na górze?- Chyba tak.Przynajmniej mówił, że będzie.- Miło spędziłaś czas?Anna rozłożyła ręce.- Sama wiesz.Mogło być gorzej.Pływanie było w porządku.160 A.S.Byatt- Poszukam Olivera.Jesteś pewna, że tam jest?- Cóż - odparła Anna.- Nie schodził na dół.- Siedziała bez ruchu, obserwując, jak Małgorzata wspina się w kierunku kościoła.Szkoda, pomyślała, że ludzie obdarzeni tak nienagannie dekoracyjną powierzchownością muszą się denerwować i pocić.Nadejście Małgorzaty rozwiązało dylemat, czy sama powinna wejść na wzgórze.Poczuła ulgę.Tego popołudnia była rozdarta pomiędzy potrzebą rozmowy z Oliverem w celu udowodnienia mu, że nie należy stawiać jej w jednym rzędzie z Jeremim, a dawnym przekonaniem o zagrożeniu, jakie stwarza podobna rozmowa.We trójkę poszli się kąpać - Oliver biały i żylasty, z mizerną kępką czarnych włosów na piersi - po czym zostawiła jego i brata, rozgrywających bitwę morską, a sama odpłynęła nieco dalej, poddając się kołysaniu wody.Wyciągnięta na plecach, przez ściągnięte solą powieki widziała jedynie niebo oraz z rzadka krawędź wzbierającej fali.Jeśli chce przyjść, przyjdzie, pomyślała, on zaś, jakby na wezwanie, podpłynął niezauważony i chwyciwszy ją za włosy, zanurzył pod wodę.Przez chwilę walczyli, całkiem na serio, wzbijając bryzgi wokół, dopóki nie unieruchomił jej nadgarstków.Wówczas rozwścieczona pochyliła się i ugryzła go w rękę aż do krwi.- To nie fair - oświadczył, oblizując dłoń.- Sam zacząłeś.- To była zabawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Cremer Andrea CieÅ„ nocy 02 Blask nocy(1)
  • 007. Robert Jordan KoÅ‚o Czasu t4 cz1 WschodzÅ¡cy CieÅ„
  • Harrod Eagles Cynthia Dynastia Morlandów 11 DÅ‚ugi cieÅ„
  • James Barclay Saga o Krukach 02 CieÅ„ w poÅ‚udnie
  • Cien twojego usmiechu Susan May Warren
  • Zafon Carlos Ruiz CieÅ„ wiatru (2)
  • Cien wladcy sabatu Andrzej Sarwa
  • Zafon Carlos Ruiz CieÅ„ wiatru
  • Salvatore Karmazynowy cieÅ„ 2 Gra Luthiena
  • Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl