[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak oni uciekli?- Oni? Oni uciekli hańbiąco, to jest tego… w obliczu nieprzyjaciela.- Podczas bitwy? - dopytywał się dokładnie Wachmistrz.Kania głęboko westchnął.- Z odwodu.- To jest różnica - wyjaśnił z rutyną wachmistrz.- Z odwodu to nie znaczy w obliczu nieprzyjaciela.Sąd te rzeczy rozróżnia bardzo szczegółowo.A więc grozi im, dajmy na to, słupek.O czym, według pana, oni w tej chwili myślą?- O śmierci - przemówił cywil - robią rachunek sumienia i żałują za grzechy.- Stul pysk! - mało uprzejmie przerwał wachmistrz.- Radziłbym tobie zrobić rachunek sumienia.Nie będziesz przynajmniej długo głowy zawracał kapelanowi pod szubienicą.Nie, ja cię, bestio, zaknebluję, jeżeli nie przestaniesz się wtrącać!Kania z sympatią spojrzał na beztroskiego szpiega.- Więc, jak panu się zdaje? - powtórzył pytanie wachmistrz.ogłupiony długoletnią służbą łapacza austriackiego - o czym oni myślą?- Nie wiem, nie służyłem, uważa pan, w żandarmerii…- O ucieczce, tylko o ucieczce! Wykładowcami w szkole żandarmierii są tacy psychologowie, że znają bieg myśli każdego rodzaju przestępcy.Ale za dużo by o tym gadać i nie będę panu tym zawracał głowy.Kania odetchnął z ulgą, lecz wachmistrz zaczął mówić dalej, więc z rezygnacją opuścił głowę na piersi.Dziej się wola Twoja, Panie, pomyślał.- Podam panu przykład elementarny - niezmordowanie znęcał się nad nim wachmistrz.- Co pan zrobi, jeżeli, na przykład, ten czarny zamelduje panu, że musi się wypróżnić?- Rozumie się, że pójdzie z nim jeden eskortant i będzie go pilnował.- W środku czy pod drzwiami? Kania zamyślił się.- W środku.Wachmistrz chytrze się uśmiechnął.- I naturalnie, jest pan przekonany, że to jest dobrze?- Myślę, że dobrze?- He, he, he… właśnie, że źle.Uważaj pan: klozet jest ciasny i wąski.Co robi dezerter? Próbuje rozbroić eskortanta.I może mu się to udać, zważywszy, że tamten nie spodziewa się wcale napaści i prawdopodobnie stoi odwrócony tyłem i wygląda przez okno - wachmistrz coś sobie przypomniał niemiłego i splunął - zwykle tak robi taki cymbał! Zamiast pilnować aresztanta podziwia krajobraz.- Mylę, że wobec tego eskortant powinien stać pod drzwiami - przygasłym głosem odezwał się Kania.- Jeszcze gorzej… zatrzaskuje drzwi przed nosem eskortanta i wieje panu przez okno…Ale nas zbaw ode złego, pobożnie pomyślał Kania, a najprędzej od tego szatana.Fachowe pytania wachmistrza doprowadziły go do furii.- Nie pozwalam zupełnie wyjść i koniec! Niech się drań wstrzyma do stacji przeznaczenia, gdzie go oddam w ręce żandarmerii.Wtedy się będzie mógł wykasztanić w myśl przepisów.- To panu narobi w portki i zasmrodzi cały przedział - zareplikował z miejsca wachmistrz.Nie wytrzymam - stwierdził w myśli Kania.- Wychodzi więc na moje, że muszą być skuci kajdankami.Dopiero wtedy może go pan puścić do ustępu, ale drzwi muszą być otwarte.- A to dlatego - uzupełnił cywil - żeby ten eskortant wiedział, kiedy ma aresztanta podetrzeć.- Ten człowiek prosi się gwałtownie o knebel - stwierdził wachmistrz - i zrobię to!- Skuty sam się nie podetrze - uzasadniał dalej szpieg - a pomijając i to, panie feldfeblu, ktoś musi odpiąć i zapiąć spodnie.Jest to jasne dla każdego rozsądnego człowieka.Wachmistrz nie znalazł widać w swoich przepisach wyjaśnienia tej prostej sytuacji i nie zwracając uwagi na szpiega dalej mówił do Kani:- Radzę więc panu zakuć ich bezzwłocznie, dopóki nie było kontroli.Na tej linii kontrolują czasem i oficerowie, a nie życzę najgorszemu wrogowi dostać się w ręce oficera żandarmerii z okręgu koszyckiego.Szczerze to panu mówię.- Może ma pan i rację, panie wachmistrzu, ale ja nie mam ich czym skuć.Wachmistrz wesoło się uśmiechnął i odpiął torbę.- To jest najmniejsze zmartwienie - mówił z zadowoleniem, podając Kani kajdanki - kajdan w Austrii nie zbraknie, chwała Bogu! Pożyczę je panu do Budapesztu.Cztery westchnięcia jednocześnie smętnym miserere podkreśliły swoje uznanie dla uczynności żandarma.Wachmistrz to zauważył.- Wzdychacie, draniulki! Nie w smak wam to będzie? Widzi pan z tego, panie kolego, że miałem rację.Dopiero teraz się przekonali, że z ucieczki nic nie będzie.Tak jest, mili braciszkowie, pokiełbasiłem wam plany! Zakuwaj ich pan, kolego!Kania stał przed aresztantami z łańcuszkiem w ręce z wyrazem twarzy, który żandarm uznał za bezradność i odebrał mu łańcuszek.- Widzę, że pan nie wie, jak się to robi.Pozwól pan mnie, to pomogę.Wstawaj, ty Cyganie! - krzyknął na Baldiniego.- Ponieważ jest ich dwóch, a łańcuszek jeden, więc kuje się w ten sposób.Jego ręka lewa do tamtego ręki prawej, ale ściśle… tak… następnie wkłada się zatrzask kłódki w ogniwko przy samych napięstkach, żeby nie było luźno, i pozostaje jeszcze pół metra do trzymania w ręku, na wszelki wypadek.Jak widzę, nie podoba się to wam? A ty, czarny, tak się na mnie nie patrz, bo w zęby możesz dostać!Wachmistrz zamknął kłódeczkę i kluczyk włożył do kieszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Korkozowicz Kazimierz Czarny 03 Powrót Czarnego
  • Korkozowicz Kazimierz Czarny 02 Nagie ostrza
  • Korkozowicz Kazimierz Czarny 01 PrzyÅ‚bice i kaptury
  • Korkozowicz Kazimierz BÄ™dÄ™ zamordowana
  • STREFA CIENIA Kazimierz Korkozowicz
  • CK dezerterzy Sejda, Kazimierz
  • Kaczkowski Zygmunt Olbrachtowi rycerze
  • Stevenson Robert Louis OdpÅ‚yw
  • Brown Sandra Zamiana uczuć
  • Lee Child 61 godzin
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl