[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie chcę niczego, czego ty nie chcesz, Glorio powiedział. Ja chcę wyszeptała.Ku jego przerażeniu zabrzmiało to wręcz obojętnie i beznamiętnie.Jack potrząsnął głową.Potem pocałował ją delikatnie w skronie. Dobranoc, moja Glorio powiedział.Tym razem nie trwało to tak długo, aż jej napięcie ustąpiło.Czuł ciepło jej ciała na plecach, kiedy zasypiał.Następnego ranka mieli wracać na Kiward Station.Prawdopodobnie Gloria znów się wycofa i nabierze dystansu.Ale Jack wiedział, żebędzie czekać.Następnego dnia na Kiward Station pojawił się najpierw Maaka.Młody brygadzista postanowił, że wszystkie uroczystości związane z jegozaślubinami mogą poczekać.Zamiast powitać oficjalnie swoją piękną młodą żonę w marae szczepu, zakwaterował ją w jednym z wielu pokoina Kiward Station.I po raz pierwszy od wielu lat zaczęło brakować miejsca.Tim Lambert odczuwał wielką ulgę z powodu przybycia Maorysa, ale przeraził go na samym początku, oświadczając, że jegoprzedsiębiorcza małżonka wraz z szukającą kolejnych wrażeń córką Tima mogłyby bez niczyjej pomocy zaplanować akcję ratunkową dlazaginionych na płaskowyżu.I kiedy tylko nadarzyła się po temu okazja, odciągnął Maakę na stronę. A teraz bez zbędnych sentymentów oświadczył. Czy tam na górze ktoś w ogóle mógł jeszcze pozostać przy życiu?Maaka wzruszył ramionami. Oczywiście, sir.Jest tam wiele pieczar, ukrytych dolinek, są nawet pojedyncze fragmenty lasów, gdzie także można się schronić przedburzą.Nie należy się tylko dać zaskoczyć burzy i trzeba znać okolicę. No i? dopytywał się Tim. Czy Jack zna okolicę? Nie tak dobrze jak maoryscy chłopcy, sir stwierdził Maaka. Szczep często spędza tam na górze całe lato.Synowie Maramy znają tamprzypuszczalnie każdy kamień. A Jack. Tim zagryzł wargi.Takie pytanie skierowane do pracownika było raczej delikatne. Czy on potrafi sobie poradzić?Maaka ponownie wykonał gest oznaczający niewiedzę i niepewność. Jack to był zawsze równy chłop.Ale od chwili powrotu z wojny.trudno go oceniać.On stał się jakiś bierny, rozumie pan? Możliwe, żezda się we wszystkim na Glorię.Maaka nie powiedział tego, ale z jego miny Tim wywnioskował, że Gloria uchodziła raczej za wyjątkowo upartą.Tima to nie zaskoczyło.Znał Kurę-maro-tini.Kobietę, która zawsze dostawała to, czego chciała. A co pan sądzi o pomyśle zorganizowania grupy poszukiwawczej? spytał. Widzieliśmy błyski rac.Moja żona przypuszcza, że możetam ludzie czekają na pomoc. Przecież stąd nie może pan zobaczyć błysków odpalanych tam rac odparł Maaka zdziwiony. Przypuszczalnie były to błyskawice.Tim opowiedział mu o obserwacjach Horiego i Cartera, ale Maaka machnął ręką lekceważąco. Zawsze zabieramy z sobą race na wypadek, gdyby ktoś się zgubił albo gdyby ktoś był ranny.Wówczas alarmujemy w ten sposób głównyobóz.Ale z Kiward Station nie można tego zobaczyć ani też zlokalizować miejsca odpalenia racy. Czyli nie wysyłamy grupy poszukiwawczej? Spokój młodego Maorysa coraz bardziej denerwował Tima.Nie miało to być aż tak bardzopozbawione sentymentów. A po co? Aby ratować tych ludzi, człowieku! Musiało się tam coś stać, bo dawno już byliby z powrotem! Co, pana zdaniem, oni tam robią nagórze? Tim w końcu eksplodował. Spędzają owce odparł krótko Maaka.Tim był zaskoczony. Myśli pan, że ktoś dysponujący zaledwie podstawowym wyposażeniem przeżył burzę stulecia i jeszcze nie wraca prosto do domu, tylkozbiera owce, jak gdyby nic się nie stało?Maaka zacisnął wargi. Ktoś może by nie przeżył, ale nie mężczyzna z rodu McKenzie. Umilkł na chwilę i dodał: I nie kobieta z rodu Wardenów.Zajmę sięteraz przygotowaniem wszystkich stajni i obór, sir.Aby owce miały dużo suchego miejsca.Kiedy przybyła pierwsza grupa mężczyzn ze stadem maciorek, wszystkie stajnie i obory były wyczyszczone i wyłożone świeżą ściółką, płotyskontrolowane i naprawione.Marama, uśmiechając się radośnie, chwyciła w ramiona swojego drugiego syna.Elaine odetchnęła, kiedyprzybyli mężczyzni zapewnili ją, że reszta grupy przyjedzie następnego dnia. A nie mogliście wysłać kogoś z wiadomością? spytała Gwyneira, na przemian śmiejąc się i płacząc.Zabrała wszystkich przemoczonychi zmęczonych mężczyzn do domu, częstowała ich whisky i dopytywała się o dalsze szczegóły. Proponowaliśmy, aby tak zrobić, ale szefowa stwierdziła, że tam potrzebny jest każdy człowiek.Kiedy Elaine i Lilian zeszły na wspólny posiłek, Gwyneira siedziała przy kominku i wpatrując się w ogień, kołysała trzymaną w rękuszklanką z whisky. Mnie nigdy nie nazywali szefową powiedziała w zamyśleniu.Lilian zachichotała. No tak, czasy się zmieniają.Mogłaś znać się na owcach dziesięć razy lepiej niż mężczyzni, ale zawsze byłaś słodką Miss Gwyn.Gloriamiała pecha albo i szczęście bo nigdy nie była słodka.Choć dawniej była co prawda nieśmiała.Lilian się uśmiechnęła. Zdaje się, że to już minęło.Jack, Gloria i pozostali mężczyzni spędzili ostatnią noc spędu w chacie.Tym razem Wiremu upierał się, aby oboje spali w środku.Jack ciąglebył chory i powinien był po długiej jezdzie leżeć w ciepłym pomieszczeniu.I tu Gloria zaskoczyła mężczyzn. Wszyscy będziemy spali tutaj oświadczyła. Do stajni pójdą jagnięta, a przy ich beczeniu nikt nie będzie w stanie zmrużyć oka.Spoglądała przy tym na wszystkich po kolei.Oprócz Jacka i Wiremu nikt nie miał pojęcia, z jakim trudem zdobyła się na tę propozycję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]