[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest na specjalnej diecie.Ligeja zajmuje się wszystkim.- Rozumiem.Proszę mnie jednak powiadomić, gdyby czegoś potrzebowali.- Oczywiście.- Bardzo ciekawa osoba.Musi mieć wiele dziwnego do powiedzenia.- z pewnością, chociaż nic jeszcze nie słyszałem.Jedliśmy w milczeniu, wreszciezapytał:- Czy może mi pan powiedzieć, kiedy będzie miał pan jakieś instrukcje w sprawiedalszej żeglugi?- Kiedy będą panu potrzebne?- Jeszcze przez pewien czas mogę się bez nich obejść.- Proszę mnie powiadomić, kiedy przyjdzie pora.Uśmiechnął się zdawkowo,a następnie skierował rozmowę na sprawy pogody i żeglugi.Po skończeniu posiłku, zgodniez obietnicą, obeszliśmy razem cały statek.Tamtego dnia wieczorem obserwowałem burzę.Grzmoty i błyski dochodziłyz południa.Stałem na głównym pokładzie, patrząc na rozgwieżdżone niebo.Burza nadeszła,niczym ogromny owad, przez bezkresne morze.Chłodna bryza i coraz mocniejsze faleatakujące kadłub zwiastowały sztorm.Statek kołysał się; uderzeniom pioruna towarzyszyłwiatr.Gwiazdy spadały w ciemną otchłań, która stopniowo pokrywała się niezmierną ilościąświecących punkcików.Zastanawiałem się, czy w świecie twórczości Poego też jest burza,która dodatkowo nakłada się na jego alkoholizm.Nagle z nieba spadł oślepiający błysk, a po nim ogromny huk rozdarł powietrze.Gwałtowna ulewa zabębniła o pokład.Popędziłem w stronę schodów, ale deszcz zdążył mnieniemal przemoczyć, zanim tam dotarłem.Przez kilka kolejnych dni odwiedzałem Valdemara, zgodnie z ustaleniami.Ligejaotwierała szkatułę, nie zachowując już przede mną żadnych tajemnic, w pomieszczeniu byłokilka świeczek albo mała lampka olejowa, które rzucały migotliwe światło na woskową skóręmężczyzny.Odprawiała nad nim swój hipnotyczny rytuał do czasu, gdy zaczynałlamentować, jęczeć, wzdychać czy wrzeszczeć.Oznaczało to nawiązanie z nim kontaktu.Zwykle przy takiej okazji ja też czułem, jak prądy, niczym woda, płyną przeze mnie.Pózniejzaczynała się rozmowa:- Na miłość boską, puśćcie mnie! Jestem nieżywy, słyszycie? Nie macie litości?Zostawcie mnie!- Jaka będzie dziś pogoda? - pytałem.- Słonecznie.Wiatry południowo-wschodnie.Trzydzieści węzłów.Przelotne opadywczesnym popołudniem.O,- to już agonia.- Trochę deszczu jeszcze nikomu nie zaszkodziło - zauważyła Ligeja.- Czy już możnastwierdzić, dokąd zmierza von Kempelen?- Francja albo Hiszpania.Nic więcej teraz nie mogę powiedzieć.Odchodzę, więznę na 39granicy ducha i materii!- Co stało się z Królestwem Niderlandów? Wspomniał pan o tym, gdy ostatniozadawałem pytania.- Prawdopodobnie zniknęło, ale mówię wam, że ja nie żyję.- Ja również nie mam dziś najlepszego samopoczucia.Czy Griswold, Templetoni Goodfellow zdają sobie sprawę, że ich ścigamy?- Tak.O! o! o!- Czy zaplanowali już coś, co stwarzałoby niebezpieczeństwo dla nas?- Uważam, że mogą mieć takie zamiary, ale nie jestem w stanie przeniknąć ich myśli.Dotychczas nie zrobili niczego, co byłoby dla was zagrożeniem.Dolna szczęka opadła mu i odsłoniła opuchnięty, czarny język i długie, żółte zęby.- Pospieszcie się! Szybciej! Wprowadzcie mnie w sen albo zbudzcie mnie! Szybko!Jestem nieżywy!- Spokojnych snów - powiedziała Ligeja, przesuwając nad nim ręce, i zamknęławieko.Kiedy indziej rozmawialiśmy o innych sprawach:- Dzień dobry, monsieur Valdemar - powiedziała.-Jak samopoczucie?- O! To już agonia!- Zastanawiałem się nad sprawą alternatywnych światów - powiedziałem.- Mamwrażenie, że jest ich wiele i przy tym nieco, a może bardzo, różnią się między sobą.- Nie zaprzeczam.Proszę, oszczędzcie mnie! Dajcie mi żyć albo umrzeć! Ale nigdyjuż więcej tych porannych horrorów!- Zastanawiałem się również nad sposobem przenoszenia osoby z jednego takiegoświata w drugi.- Po pierwsze, trzeba znalezć jak najbardziej podobnych do siebie osobników w tychtak odmiennych światach, między którymi istnieje jednak pewien rezonans.- Jak szukać takich osób?- Trzeba posługiwać się specjalnym detektorem.- Niech go pan opisze.- Jest to osoba, która nie jest ani żywa, ani martwa, ale trwa między tymi dwomastanami, i może być skierowana w odległe obszary świadomości.- Brzmi to jak pana własna charakterystyka.- Bo tak jest.- Czy chce pan powiedzieć, że brał pan udział w naszym przechodzeniu międzyświatami?- Nie.Służyłem jedynie znalezieniu odpowiednich osób.- Znalazł pan Poego, Annie i mnie dla Griswolda i jego towarzyszy?- Tak.- w jaki sposób?- Tego nie da się opisać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Stuart Anne Czarny lód 02 Zimny jak lód
  • Davis Lindsey Marek Dydiusz Falko 04 Å»elazna rÄ™ka Marsa
  • Lindsey Davis Marek Dydiusz Falko #4 Å»elazna rÄ™ka Marsa
  • Gwiezdne Wojny 052 X WINGI Zelazna pieisc Aaron Allston 2
  • DÄ™bski RafaÅ‚ Komisarz WroÅ„ski 02 Å»elazne kamienie
  • SW X Wingi VI Aaron Allston Zelazna Piesc (2)
  • 056. Aaron Allston X Wingi VI Å»elazna Pięœć
  • Roger Cole Moja podroz ku zyciu po tamtej stronie
  • Stanley Coren 2004
  • Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lwy.xlx.pl