[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo cóż pozabrudem można przywiezć z miasta, gdzie gościa wstępującego pod dach oskarżają nie wiadomo oco i wzywają strażników?!- Ale ja proszę cię, szlachetny Wenie, nie chowaj w sercu urazy na mistrza Warocha - mówiłatymczasem knezinka.- To prawda, że pokalał święte prawo gościny.lecz gdybyś wiedział o jegonieszczęściu, na pewno byś mu wybaczył.Wilczarz pospiesznie kiwnął głową, chociaż o żadnym przebaczaniu jego zdaniem nie mogłobyć mowy.A knezinka Hellona ciągnęła dalej:- Nie ośmieliłabym się go osądzać, bom sama nie doznała czegoś podobnego.Przyjmij więcgłowczyznę z mych rąk! Niech wiedzą nasi bracia, odważni Wenowie, że w Haliradzie rządziPrawda.Bojar wręczył jej kilka bitych w Haliradzie srebrnych monet.Knezinka schyliła się i podniosłamiecz.- Wiem, że jeszcze nieraz usłyszę o tej klindze - rzekła, wręczając Wilczarzowi wzorzystąrękojeść.- Wiem, że znajduje się teraz w dobrych rękach.*Brawlin odprowadził ich za bramę.- Wiesz co, młody człowieku - zwrócił się do Wilczarza.- Jeżeli będziesz miał ochotę zarobićcoś do jesieni, kiedy twój kupiec pojedzie z powrotem, przyjdz, spytaj o mnie.Będę ci rad.- Wielcem wdzięczny.- Wilczarz skinął głową i pomyślał, że prędzej się udławi.- Ja i Audyka zawsze się najmujemy - powiedział mu Aptachar.- Dokąd teraz? Do domu? A może wejdziemy się czegoś napić? Po tym wszystkim.Wilczarz popatrzył na słońce chylące się niespiesznie ku dalekim górom.- Nie, muszę jeszcze iść na targ.Chodzmy, Neelith.- Pochwa będzie gotowa jutro - burknął mistrz Waroch, patrząc w drugą stronę.- Przyjdzwieczorem.- Obejdę się bez twojej pochwy - rzekł Wilczarz.- A ja bez twych pieniędzy! - wykrzyknął stary Segwan.Trzęsącą się ręką wyjął z torby zadatek irzucił pod nogi Wilczarzowi, który bez słowa odwrócił się i odszedł z Neelith, lękliwie czepiającą sięjego łokcia.Wnuczek mistrza zaczął zbierać rozsypane monety, za co dostał od dziadka kosturemprzez plecy.Ale Wilczarz już tego nie widział.*Plac targowy w Haliradzie znajdował się nad samym brzegiem morza.Rankiem do dębowychpomostów przypływały rybackie łódki z koszami wypełnionymi po brzegi żywym srebrem.Handelzaczynał się skoro świt i trwał do pózna, a wiosną i latem, w czas białych nocy- przez całą dobę.Wilczarz nie mógł tego pojąć.Stare prawo nie uznawało handlu po zachodziesłońca, bez dozoru sprawiedliwego Oka Bogów.%7ładen Wen nie sprzedawałby ani nie kupowałnocą, ale Solwenowie.Czego się spodziewać, już niedługo ten naród przestanie wydawać na świat kobiety podobne knezince Helionie.- Co chcesz kupić, panie? - zebrała się na odwagę Neelith.Wilczarz nie mógł rozgryzć,dlaczego dziewczyna, która cały czas przekomarzała się z Tilornem, w rozmowie z nim całkiemtraciła rezon.Na pewno jestem złym człowiekiem, pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie.Dobregoczłowieka ani kotek, ani dziewczyna by się nie bały.- Chcę kupić korale - odburknął.- Dla takiej jednej niebieskookiej i czarnowłosej piękności zSakkarem.Może mi poradzisz, w jakich będzie jej do twarzy?Ze zdziwieniem zatrzymał się, kiedy Neelith zaniosła się płaczem.- Panie.nie obrażaj mnie, panie.Wilczarz zauważył kątem oka, że ludzie zaczęli się za nimi oglądać.A niech się oglądają.ZłapałNeelith za ramiona i leciutko nią potrząsnął.- O co chodzi, dziewczyno? Zakryła twarz rękami.- Przecież ja prawdę powiedziałam o tobie, panie.Wilczarz puścił jej ramiona i ledwie się powstrzymał, by nie splunąć na drewniany chodnik.Pomyślała najwidoczniej, że on chciał jej się odwdzięczyć za słowa prawdy na sądzie.Już dawnonie czuł się tak głupio.A żal mógł mieć tylko do siebie.Też sobie wybrał czas na kupowaniepodarków.Który to już raz żałował, że Pani Ludzkich Losów, dająca każdemu śmiertelnikowi to, co musądzone, poskąpiła mu zdolności mówienia pięknych słów.Oderwał dłonie Neelith od twarzy ipowiedział:- Od samego początku chciałem ci kupić korale.To niedobrze, jeśli dziewczyna nie ma korali.Zechcesz okazać życzliwość narzeczonemu, a nie będziesz miała mu co podarować.Chciałemprzyjść tu z tobą jutro, popatrzeć.a dzisiaj strażnicy omal mnie nie zarąbali.u tego, jak mu tam.Więc sobie pomyślałem, że do jutra znowu coś mi może przeszkodzić.Był w rozpaczy przez ten swój koślawy język, ale Neelith patrzyła mu w oczy i zapewne zdołaławyczytać z nich wszystko to, co on na próżno starał się wyrazić słowami.Znowu chlipnęła, aleteraz z zupełnie innego powodu:- Wybacz mi, panie.Wilczarz przyciągnął ją do siebie i z poczuciem wielkiej ulgi obtarł dłonią spływające po gładkichpoliczkach łzy.- Już dobrze, siostrzyczko.Chodz, wybierzemy jakieś korale.- Chodzmy - wyszeptała Neelith, trzymając go za rękę.Po raz pierwszy zapomniała nazwać gopanem.Kramów i kramików, na których handlowano błyskotkami, było bez liku.Nawet dnia by niestarczyło, aby obejść wszystkie.Na niektórych drzwiach widniały wizerunki węży - albonarysowane, albo wyrzezbione.- Wiesz, po co to? - zapytał Wilczarz.Neelith pokręciła głową.- To znak dla złodziei.%7łe nocami kramu pilnują jadowite węże, więc skoro tu wejdziecie, to samiście sobie winni - wyjaśnił.Neelith roześmiała się, a Wilczarz złapał się na tym, że po raz pierwszy rozmawia z niąswobodnie i spokojnie.Zupełnie jak Tilorn.- Chodzmy tam, gdzie nie ma węży - zaproponowała Neelith.- Nie lubisz węży?W błękitnych oczach Neelith błysnęła iskierka sprytu.- Tam, gdzie nie ma węży, pewnie jest taniej.- Doskonale wie działa, że pieniędzy wystarczymu tylko na szklane paciorki.- Kiedyś kupię ci prawdziwe, z szafirów - powiedział Wilczarz.Nie wiedzieć czemu cała sięnastroszyła.A potem zapytała:- Lubisz szafiry?Wilczarz wzruszył ramionami i szczerze odpowiedział:- Nie było ich tam, gdzie mnie trzymali na łańcuchu.W końcu spodobał im się stragan młodego Solwena, który z niewiadomego powodu miał nasobie strój mieszkańców Arrantiady.- Witaj, zacny człeku - odezwał się doń Wilczarz.- Błogosławiony niech będzie pył na drodze, która przywiodła cię tutaj, dzielny woju -odpowiedział ceremonialnie sprzedawca, starannie udając wymowę i styl Arrantów.Wilczarzabardzo to rozśmieszyło.Cóż, wytłumaczył sobie, wielu zapewne chętniej sięga po sakiewkę, kiedymyśli, że ma do czynienia z zamorskimi towarami.Nie wszyscy byli w stanie - jak on, odpierwszego wejrzenia - dostrzec, że baśniowe kamienie tak naprawdę pochodzą z warsztatumieszczącego się za rogiem.- Co chciałbyś podarować tej pięknej pani, wspaniały woju? - za pytał straganiarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Maria z Agredy Mistyczne miasto Boże czyli żywot Matki Boskiej
  • MARIA Z AGREDY MISTYCZNE MIASTO BOÅ»E(Å»ywot Matki Bożej)
  • Kosmasa Kronika Czechów przeÅ‚ Maria Wojciechowska 1968 (2004)
  • Lakotta Consilia Maria Klauzura. WstÄ™p wzbroniony
  • Lakotta Consilia Maria Córki Nipponu nie pÅ‚aczÅ¡
  • Doktryny polityczno prawne. Prof. Maria Zmierczak
  • Stelios Galatopoulos Maria Callas. Boski potwor
  • MARIA Z AGREDY MISTYCZNE MIASTO BOZE
  • Remarque, Erich Maria Drei Kameraden
  • Erich Maria Remarque Czarny obelisk
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • scenazycia.xlx.pl