[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wkrótce miałem poznać jej rodziców.Jak ty byś się czuł na moimmiejscu?Po wyjezdzie z Los Angeles Briony pokierowała Andrew donadmorskiego miasteczka leżącego na południu.Po godzinie jazdyAndrew zjechał z przybrzeżnej autostrady i skręcił w ulicę, wzdłużktórej stały domki w pastelowych kolorach.Na pierwszy rzut oka ichgłównym budulcem zdawał się stiuk.Każdy domek zasłaniał się odulicy ogródkiem z ciasno upchanymi, absurdalnie wybujałymikwitnącymi roślinami tropikalnymi.A może po prostu Andrew byłzmęczony po długiej podróży.Drażniło go nawet ożywienie Briony,kiedy wskazywała mu jeden z wąskich podjazdów, jakie oddzielały tusąsiadujące ze sobą domy.I proszę, kto to tak pędzi do drzwi,otwiera je szeroko i znika w środku z pewnością nie tagimnastyczka efektownie ćwicząca na drążku ani też ślicznaochotniczka posłusznie poddająca się badaniu fal mózgowych naćwiczeniach z podstaw nauki o mózgu, ani też kochanka starszego odsiebie mężczyzny.Dla osoby w jej wieku powrót do domu oznaczałcofnięcie się do czasów dzieciństwa.Andrew stanął obok samochoduz rękami na biodrach i rozglądał się po okolicy.Ani skrawka cienia.Rozgrzany biały chodnik zdawał się drgać.Andrew bał się przyznaćprzed samym sobą, jak bardzo się boi, jak nieswojo się czuje u bokutego dziecka, jak jakiś stary zboczeniec.Rozumiem, że było ci trudno.Tak.Wcale nie chciałem tam wchodzić.Dom rodziców Briony stałniedaleko muru oporowego na końcu ulicy.Za murem widać byłoporośnięte dzikim winem zbocze, w dole rozciągała się plaża pełnaludzi jak z Brueghlowskich obrazów, opalających się lub grającychw siatkówkę, dzieci zbierających muszelki nad brzegiem oceanu.Jeszcze więcej sylwetek widniało na tle błękitnej toni, surferówcierpliwie ujeżdżających fale.Za nimi rozciągał się usianyżaglówkami Pacyfik.Nad oceanem, na pokrytym smugami niebieunosiło się krwawe słońce, wyraznie szykując się do wieczornegospoczynku.Widok wydawał się nienaturalny.W moich stronachsłońce zachodzi nad ziemią.Briony zawołała go i uśmiechając się radośnie, pomachała doniego.Odwrócił się i spojrzał na samochód jej rodziców, przyktórym zaparkował, czerwony morris minor.Niewiele takichwidywało się już na drogach.W progu Briony wzięła go za rękę.Sąw ogrodzie za domem, wyjaśniła.Przechodząc przez środek domu doogrodu, Andrew odniósł wrażenie, że znalazł się jak by to ująć we wnętrzu przystosowanym dla niepełnosprawnych.Schodyprowadzące na piętro zaopatrzono w dodatkowe mniejsze stopnie, dotapicerowanych krzeseł i sofy w salonie przymocowano podnóżki.Do podestu na środku kuchni i wszystkich sprzętów domowychzapewniony był stopniowany dostęp, nie żałowano też poręczy.Wnętrze pachniało czystością, stwarzało wrażenie niemal klinicznejsterylności.Wszystko to Andrew dostrzegał kątem oka, w drodze doogrodu, gdzie czekali na niego, uśmiechając się przyjaznie, rodziceBriony, wcale nie upośledzeni czy okaleczeni.Jestem Bill,powiedział ojciec.Jestem Betty, powiedziała matka.Na moją korzyść przemawiało to, że byłem nauczycielemakademickim.Rodzice Briony, nim przeszli na emeryturę, pracowaliw branży rozrywkowej, i wysoko cenili wykształcenie, którego saminie mieli.I tak bardzo kochali córkę, że w pełni zdawali się na jejosąd.Nie okazali nawet śladu zdziwienia na widok faceta dwa razyod niej starszego.Przyjęli mnie serdecznie.Niepotrzebnie sięmartwiłem.Na barku na kółkach stały butelki i kubełek z kostkamilodu.Czym chata bogata, oświadczył Bill.Sączyliśmy drinki, Brionysiedziała na sofie tuż obok mnie i raz po raz zerkała na mniebadawczo.Bill i Betty zachowywali się z klasą, w towarzystwiecechowali się swobodą właściwą długoletnim artystom estradowym.Wyglądali dość młodo jak na emerytów.Ale trudno ocenić wiekmikrusów.Mikrusów?Nie chcemy przecież ich obrażać i nazywać karłami.Określenie karakan jest absolutnie niedopuszczalne.W użyciu potocznymoznacza karalucha.Swoją drogą niziołek też pozostawia wiele dożyczenia.Więc mówisz, że rodzice Briony to karły?Tylko wtedy, gdy tego nie słyszą.O rany.A mikrusy to ich określenie?Nie, moje.Oni sami w ogóle się nie określali.Na ich widok samprzechodzisz w tryb politycznej poprawności.Mogę się pochwalićtym, że nawet nie mrugnąłem, kiedy ich zobaczyłem.A to dowód nato, jak błyskawicznie synapsy w mózgu przesyłają informacje.Mójmózg wcześniej ode mnie domyślił się, kogo zastanę w ogrodzie.Dlaczego Briony cię nie uprzedziła?Nie wiem.Może mnie sprawdzała? Moja reakcja miała świadczyćo moim charakterze? Nie, to niemożliwe.Briony była niezdolna dojakiegokolwiek podstępu.Ze swoją wysoką samoświadomością niemogła też działać instynktownie.Poza tym dlaczego powinna mnieuprzedzić? Byliśmy ze sobą na poważnie, więc jakie to mogło miećznaczenie? To byli jej najbliżsi, miała ich przed oczami, odkąd sięurodziła.I kochała ich.A ponieważ chętnie przestawali z innymimikrusami, Briony dorastała w ich otoczeniu, uważając ich za ludzizupełnie normalnych.Nikomu nie trzeba się tłumaczyć za swoichrodziców.Ale czy przeciętna dziewczyna, mająca rodziców nawetnormalnego wzrostu, nie pisnęłaby o nich wcześniej choćby słowa,żeby złagodzić wrażenie, jakie wywrą na jej chłopaku? Rodzicez reguły wprawiają nas w zakłopotanie.To cała Briony.Dziewczyna, która zaprowadziła mnie na górskiszczyt.Tajemnicza pod każdym względem.Byłem zanurzony głębokow świecie jej uczuć dlaczego sam nie wpadłem na to, że malilipucich rodziców? Jaka odpowiedz by cię zadowoliła? W drodzedo Kalifornii Briony oddała psa recepcjoniście w motelu, w którymzatrzymaliśmy się na noc.Nie rozumiałem wtedy, dlaczego to zrobiła.Najpierw pod wpływem impulsu zabrała go w podróż, nadała muimię, a potem rozstała się z nim, dodając w pakiecie kilka dolarówna suchą karmę.Uklękła i przytuliła go, a potem patrzyła smutnymwzrokiem, jak oddala się prowadzony na smyczy przez nowegowłaściciela.Może to był ten przejaw troski z jej strony, której takuparcie się domagasz? Kiedy zobaczyłem, jak Briony bierzew ramiona matkę i trzyma ją jak dziecko, kiedy zobaczyłem, jakklęka, żeby uściskać ojca, zrozumiałem, dlaczego zmieniła zdanie codo psa.Pete był duży.Machnięciem ogona mógłby złamaćczłowiekowi kość strzałkową.Właśnie przypomniałem sobie jedną rzecz.W ramach instrukcjiudzielanych w ostatniej chwili Briony poprosiła mnie, żebym niedyskutował z jej ojcem o polityce.Dochodziliśmy do jej rodzinnegodomu.Pocałowała mnie w policzek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]