[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ona chcepana poznać.- Przed operacją?- Tak, teraz.Wysunęła również i takie żądanie.Twierdzi, że musi sięupewnić, czy rzeczywiście chce oddać panu tę dłoń.- Myślałem, że to jej mąż chciał mi oddać rękę! - zawołał Wal-lingford.- To w końcu jego kończyna!- Niech pan posłucha.Mogę powiedzieć tylko tyle, że w tym wypad-ku to wdowa dyktuje warunki - poinformował doktor Zajac.- Użerał siępan kiedyś z etykiem medycznym? (Pani Clausen zdążyła także skonsul-tować się z etykiem).- Ale dlaczego ona chce mnie poznać? - dopytywał się Patrick.- Za-nim dostanę tę rękę?Zajac przypuszczał, że ten pomysł, nie wspominając już o żądaniuprawa do odwiedzin, mógł podsunąć pani Clausen tylko etyk medyczny.Nie ufał im - był zdania, że powinni trzymać się z dala od chirurgii eks-perymentalnej.Wtrącali się do wszystkiego, dokładając bezprzykład-nych starań, by nadać chirurgii bardziej ludzki charakter.Marudzili, że ręce nie są człowiekowi niezbędne do życia, a leki im-munosupresyjne, które biorca musi zażywać bezterminowo, wywołująrozmaite grozne skutki' uboczne.Utrzymywali również, że transplantacjiw pierwszej kolejności należy poddawać pacjentów, którzy utracili obiedłonie, ostatecznie bowiem ludzie pozbawieni obu rąk mają więcej dozyskania niż ci, którzy postradali tylko jedną.Z niewiadomych względów etykom życzenia pani Clausen nad wyrazprzypadły do gustu - aprobowali nie tylko nieco makabryczne prawo doodwiedzin ręki, ale i prośbę o spotkanie z Patrickiem przed operacją, wten bowiem sposób wdowa zyskałaby pewność, czy Wallingford jestodpowiednim biorcą, zanim ona definitywnie zgodzi się na przeszczep.(Trudno o bardziej ludzkie podejście do sprawy).125- Pani Clausen chce się tylko przekonać, czy jest pan.sympatyczny -tłumaczył dalej Zajac.Był to kolejny despekt, który Patrick odebrał jako obelgę i wyzwanie.Czuł się obrażony i wywołany do tablicy jednocześnie.Czy jest sympa-tyczny? Tego nie wiedział.Miał nadzieję, że tak, ale ilu ludzi mogłoby osobie uczciwie powiedzieć coś takiego?Doktor Zajac, na przykład, zdawał sobie sprawę, że szczególnie sym-patyczny nie jest, ale z ostrożnym optymizmem myślał, że Rudy go ko-cha.Specjalista w dziedzinie chirurgii dłoni kochał z kolei Rudy'ego, tooczywiste, nie miał jednak złudzeń co do swojej osoby, bo zwykle niebywał miły dla otoczenia, jeśli nie liczyć syna.Przeszył go krótki, ostry ból na wspomnienie przelotnego widokumięśni brzucha Irmy.Ta dziewczyna musi całymi dniami ćwiczyć brzuszki !- Zostawię pana teraz samego z panią Clausen - powiedział doktorZajac, w nietypowym dla siebie geście kładąc Patrickowi rękę na ramie-niu.- Mam z nią zostać sam? - zapytał Wallingford.Chciał zyskać na cza-sie, żeby przygotować się na spotkanie i przetestować rozmaite sympa-tyczne miny.Po chwili wyobraził sobie jednak dłoń Ottona - kto wie, byćmoże Patrick ustąpił pod jej wpływem.- Zgoda, zgoda, zgoda - powtórzył trzykrotnie.Doktor Zajac i pani Clausen zamienili się miejscami w gabinecie, jakgdyby wykonywali układ choreograficzny.Kiedy Wallingford powiedział zgoda po raz trzeci, zorientował się, że siedzi już w towarzystwieowdowiałej niedawno kobiety.Na jej widok przeszył go niespodziewanydreszcz - wspominał pózniej, że doznał uczucia przypominającego kąpielw chłodnym jeziorze.Nie zapominajmy, że pani Clausen miała grypę.Kiedy wieczorem wdniu finału zwlokła się z łóżka, trawiła ją gorączka.Włożyła czystą bieli-znę, leżące na krześle przy łóżku dżinsy i spraną zieloną bluzę ze złoco-nym nadrukiem w barwach zespołu Green Bay.Tak była ubrana, kiedydopadła ją choroba.Potem włożyła na wierzch starą, ciepłą kurtkę zkapturem.126Nosiła ten spłowiały ciuch z logo Green Bay Packers, odkąd zaczęłajezdzić z Ottonem do letniej posiadłości Clausenów.Kolor starej bluzyprzybierały o zachodzie słońca jodły i sosny, porastające drugi brzegjeziora.Czasami w sypialni domku na przystani używała bluzy zamiastposzwy na poduszkę, ponieważ prać można było tylko w jeziorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]