[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygląda nato, \e nie tylko Nina ma coś do ukrycia.144145Wtedy usłyszała łomot uderzenia i pisk.Zanim skoja- 1 rzyła je z Sidem skrobiącym popodłodze, wstała i czym prędzej wyniosła się z sypialni, jakby niedzwiedzie były ju\ blisko.Znalazłszy się na chodniku przed jego domem, rozej- I r\ała się jeszcze, \eby sprawdzić,czy nie nadchodzi.Droga była wolna, więc pędem rzuciła się w stronę domu.Ze wszystkich podstępów, chwytów, numerów i przekrętów to przebiło wszystko.A\śmiech bierze pomyślał.Dla niego najwa\niejsze było jednak to, w jaki sposób weszła wich posiadanie i jakie jeśli w ogóle podatki od nich płaciła, więc zostawiając Safireawpatrzonego w ścianę, wyszedł i zamknął za sobą drzwi.Schodząc po I schodach, myślałjeszcze, \e pani Chandler przydałby się 1 sympatyczniejszy pies.Kiedy tylko Billy otworzył drzwi, Sid natychmiast zna- I lazł się przy nim.Podskakiwał,piszczał na powitanie, ] a chwilę pózniej obaj byli przy drzwiach szafy Billy ] przebierałsię w d\insy i podkoszulek i wyciągał swój pu- I zon, a Sid obserwował ka\dy jego ruch zprawdziwym, szczerym zainteresowaniem, wyra\anym spływającą z py- 1 ska śliną imachaniem ogonem.Billy poło\ył futerał na ] łó\ku, jak zawsze, i otworzył go.Wspaniały pomyślał.I Prawdziwe dzieło sztuki.Wyjął szmatkę spod klapki i skła- I dając instrument,przecierał dokładnie ka\dy element.Dopiero kiedy przyło\ył wargi do ustnika, poznał, \e ktoś tu niedawno był.Przyjrzał sięustnikowi uwa\nie, j znowu przyło\ył usta i popatrzył jeszcze raz.No tak.Na ] pewno.Wyrazny odcisk palca.Smuga.Była tu.Znalazła puzon.I grała na nim.Ponownie przyło\ył wargi do ustnika.Wyobraził sobie ją podczas gry.Czy zauwa\yła toidealne wgłębienie ten idealny kształt i rozmiar jakie tylko geniusz mógł wynalezć?Czy chłód ustnika zaskoczył ją tak samo, jak zaskakuje jego za ka\dym razem, gdy przykładado niego wargi? Czy dmuchnęła i usłyszała te cudowne głębokie tony, stanowcze i zarazemdelikatne, obcesowe i zmysłowe?Co ona robiła w jego sypialni? Przejrzała szafę, wyjęła puzon, grała? Co z nią? Czegoszukała? Kim tak naprawdę jest, \e przychodzi tu i węszy?Poło\ył się na łó\ku na wznak, przytknął puzon do ust i wycelował czarą w sufit, a Sid odrazu, jak zwykle, umoś-cił się w nogach łó\ka.I Billy, pełen rozterek, pytań, wątpliwościzwiązanych z osobą pani Chandler, swoim pociągiem do Niny i nieufnością wobec niej,zniechęceniem do własnej pracy i wolą czynienia sprawiedliwości, targany (ymi wszystkimisprzecznościami i pragnieniami, zagrał.A kiedy grał, znowu ujrzał Ninę, na schodach, chwilę po tym, jak stuknął ją kolanem wgłowę widział wpa-Irzone w siebie oczy.Przypomniał sobie, jak nie potrafił od niejoderwać wzroku, nie widział nic poza jej oczami, jej twarzą.W domu, zdyszana, zdezorientowana tym wszystkim, co zobaczyła i czego nie rozumiała,Nina włączyła My Fair Lady i poło\yła się na łó\ku.Sam nie odstępował jej na krok wskoczył za nią na łó\ko, wykonał trzy kółka, zanim wreszcie się umościł.Nina le\ała nawznak, wpatrzona w sufit. Ludzie mówią mi, \e dziwny wygląd mam".Daniel i pani Chandler.Daniel jakiś taki nie-Danielowy, w ka\-146147dym razie według jej osobistego przekonania o tym, jaki on jest. Gdy ulicą tą wcią\ chodzęsobie tu i tam." I jeszcze to, jak na siebie wpadają z dziwną regularnością, którą w innychokolicznościach przypisałaby losowi lub komuś tam, w górze, kto pewnie chciałby, \eby sięlepiej poznali. No dobrze powiedziała na głos, sprawiając, \eSam uniósł łeb, a ona a\ poczuła się głupio. Na ulicy, gdzieokno swe masz!" No dobrze, dobiorę się do niego!Safire siedział tam, gdzie zawsze, pod ścianą, na tylnych łapach podwiniętych podzwisający brzuch, wsparty na przednich łapach, z wywieszonym językiem i załzawionymioczami, gdy Constance Chandler ze świe\o uło\oną fryzurą i wypielęgnowanymipaznokciami otworzyła drzwi. Malutki.Pani wróciła powiedziała Constance.Safire ani drgnął, ale Constance i tak się nad nim pochyliła i ręką, z której zwisała małatorebka, podrapała go po uszach i pogłaskała po podgardlu.Obrócił się, spojrzał na nią,przechyliwszy łeb, i wrócił do wgapiania się w ścianę, jakby jej przybycie oderwało go odwa\nej czynności.Pani Chandler westchnęła.Byłoby miło mieć psa, który zachowywałby sięjak pies byłby czuły, wra\liwy, kochający.Zamiast tego trafił się jej typ, który zachowujesię jak mę\czyzna powściągliwy, zawsze zajęty, samolubny.Poło\yła torebkę Hermes, za którą słono zapłaciła na giełdzie internetowej, naosiemnastowiecznym stoliku i odwróciła się.Stała tak chwilę.Daniel tu był.Wiedziała.Czułato.Czym prędzej przeszła do gabinetu.Wszystko na miejscu.W ka\dym razie tak się wydaje.Nieład w papierach, sterty ksią\ek i czasopism.Zajrzała za obraz.Wygląda na to, \e nic nieruszano.Wsunęła jednak dłoń w ścia-nę, \eby się upewnić.Gotówka na swoim miejscu.Przeszła do sypialni.Pieniądze podmateracem nietknięte.Poszła do kuchni i zajrzała do puszki na ciasteczka.Pełna.Otworzyłafortepian i popatrzyła na kilka tysięcy w jego wnętrzu.W końcu udała się do toalety, \ebysprawdzić ostatnią kryjówkę spłuczkę toaletową.Zdjęła porcelanową pokrywę i trzymającją mocno pod pachą, z jednym rękawem podwiniętym do łokcia, wymacała ukryte plikibanknotów owinięte w celofan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]