[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Baterie byÅ‚y na wyczerpaniu.Nagle roz-legÅ‚o siÄ™ klikniÄ™cie i silniczek zaczÄ…Å‚ pracować szybciej, taÅ›ma siÄ™ zwinęła.An-ders wyjÄ…Å‚ film i ponownie zasiadÅ‚ przy kuchennym stole.ZacisnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ wokół maÅ‚ego metalowego cylindra, chÅ‚odnego po dÅ‚ugim le-żeniu w szufladzie.ByÅ‚y tam.Ich ostatnie rodzinne zdjÄ™cia.RozgrzaÅ‚ pojemnikw rÄ™ku, jakby próbowaÅ‚ rozgrzać ludzi sunÄ…cych po lodzie na chwilÄ™ przed tymstrasznym, które zaraz miaÅ‚o siÄ™ wydarzyć.TrzymaÅ‚ rolkÄ™ kciukiem i palcem wskazujÄ…cym, przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej, jakby miaÅ‚nadziejÄ™, że uda mu siÄ™ dojrzeć coÅ›, co wierzyÅ‚, że tam jest.CoÅ› jednak podpo-wiadaÅ‚o mu, że powinien odpuÅ›cić, zostawić w spokoju tÄ™ rodzinÄ™ tam w Å›rod-ku, nieÅ›wiadomÄ… tego, co za chwilÄ™ jÄ… spotka.Nie wypuszczać jej, nie narażać nasmutek, który niesie ze sobÄ… życie.Zostawić jÄ… w jej wÅ‚asnej kapsule czasu.KtoÅ› nas nienawidziSimon nalaÅ‚ sobie pierwszÄ… filiżankÄ™ kawy tego ranka, usiadÅ‚ przy stole wkuchni i zaczÄ…Å‚ wpatrywać siÄ™ w na wpół otwarte pudeÅ‚ko od zapaÅ‚ek.Czarnalarwa leżaÅ‚a nieruchomo, ale Simon wiedziaÅ‚, że żyje.SiedziaÅ‚ z zaciÅ›niÄ™tymi ustami, zbierajÄ…c Å›linÄ™.Kiedy zebraÅ‚ już dostateczniedużo, pozwoliÅ‚ jej wypÅ‚ynąć z ust prosto do pudeÅ‚ka.Larwa poruszyÅ‚a siÄ™ lekko,nieco jeszcze senna, gdy pierwsze krople trafiÅ‚y w jej gÅ‚adkÄ… skórÄ™.Simon sie-dziaÅ‚ i patrzyÅ‚, jak jej ciaÅ‚o powoli wchÅ‚ania Å›linÄ™.ByÅ‚ to jego staÅ‚y poranny rytuaÅ‚, tak samo niezbÄ™dny jak oddanie moczu czywypicie kawy.Szybko to zrozumiaÅ‚.KtóregoÅ› ranka, kilka tygodniu po tym, kiedy Spiritus trafiÅ‚ w jego rÄ™ce, zo-stawiÅ‚ pudeÅ‚ko z larwÄ… w szufladzie; nie zmoczyÅ‚ jej Å›linÄ…, tylko popÅ‚ynÄ…Å‚ Å‚odziÄ…na lÄ…d po zakupy.Ledwie zdążyÅ‚ wypÅ‚ynąć w morze, poczuÅ‚ w ustach ten smak.PrzybieraÅ‚ na sile.ByÅ‚ to smak starego drewna albo raczej zgniÅ‚ych korzeni; czuÅ‚go w ustach, we krwi, w każdym mięśniu.59PodpÅ‚ywajÄ…c do pomostu w Nåten, zdusiÅ‚ silnik, przechyliÅ‚ siÄ™ przez burtÄ™ izwymiotowaÅ‚.WiedziaÅ‚, dlaczego tak siÄ™ dzieje, ale postanowiÅ‚, że siÄ™ nie podda;na zwolnionych obrotach pÅ‚ynÄ…Å‚ dalej, do przystani.Kiedy łódz uderzyÅ‚a o pal,miaÅ‚ wrażenie, jakby wszystko w nim siÄ™ skrÄ™caÅ‚o.Znów zwymiotowaÅ‚, żółciÄ….MdÅ‚oÅ›ci byÅ‚y tak silne, jakby ich zródÅ‚o byÅ‚o gdzieÅ› poza jego ciaÅ‚em, jakbydoznaÅ‚ szoku septycznego, jak przy ostrym zatruciu.SkuliÅ‚ siÄ™ na rufie, podczasgdy silne skurcze targaÅ‚y jego żoÅ‚Ä…dkiem; w koÅ„cu udaÅ‚o mu siÄ™ przekrÄ™cić stertak, że łódz ponownie wzięła kurs na Domarö.ByÅ‚ przekonany, że zaraz umrze, caÅ‚Ä… drogÄ™ powrotnÄ… na wyspÄ™ siedziaÅ‚ sku-lony, niemal w pozycji pÅ‚odowej; caÅ‚y czas coÅ› podchodziÅ‚o mu do gardÅ‚a, miaÅ‚wrażenie, że jego ciaÅ‚o gnije, odbijaÅ‚o mu siÄ™, a dzwiÄ™ki, które przy tym wyda-waÅ‚, byÅ‚y niemal zwierzÄ™ce jak jÄ™ki sarny.Nie miaÅ‚ siÅ‚y przybić do pomostu, skierowaÅ‚ wiÄ™c łódkÄ™ prosto na nabrzeże,wygramoliÅ‚ siÄ™ z niej i na kolanach dotarÅ‚ w pÅ‚ytkiej wodzie do brzegu, a potempo kamieniach i trawniku do domu.Kiedy w koÅ„cu wyjÄ…Å‚ z szuflady pudeÅ‚ko,miaÅ‚ tak sucho w ustach, że zebranie tyle Å›liny, żeby dać larwie to, czego potrze-bowaÅ‚a, zabraÅ‚o mu kilka minut.Minęło wiele dni, zanim znów poczuÅ‚ siÄ™ do-brze.Od tamtego zdarzenia bardzo przestrzegaÅ‚, żeby każdego ranka najpierwsplunąć do pudeÅ‚ka.Nie wiedziaÅ‚, na czym tak naprawdÄ™ polegaÅ‚a umowa, którÄ…zawarÅ‚, wiedziaÅ‚ jednak, że tak dÅ‚ugo jak żyje, bÄ™dzie musiaÅ‚ wywiÄ…zywać siÄ™ zjej warunków.A potem?Co potem, tego nie wiedziaÅ‚.ObawiaÅ‚ siÄ™ jednak najgorszego.I żaÅ‚owaÅ‚ swo-jego kroku.Powinien byÅ‚ wtedy zrzucić larwÄ™ z pomostu.Do morza, gdzie byÅ‚ojej miejsce.%7Å‚aÅ‚owaÅ‚, że tak nie postÄ…piÅ‚.Ale byÅ‚o już za pózno.Simon wypiÅ‚ Å‚yk kawy i wyjrzaÅ‚ przez okno.Niebo byÅ‚o tak przejrzyste, jakbywaÅ‚o tylko jesieniÄ….W powietrzu wirowaÅ‚o kilka żółtych listków.Nic niewskazywaÅ‚o, żeby zbliżaÅ‚ siÄ™ sztorm, chociaż Simon wiedziaÅ‚, że nadchodzi;podobnie jak wiedziaÅ‚ wiele innych rzeczy.Gdzie w ziemi jest woda, kiedy lódskuje cieÅ›niny i ile deszczu wkrótce spadnie.Kiedy filiżanka zostaÅ‚a opróżniona i opÅ‚ukana, Simon wstaÅ‚, wÅ‚ożyÅ‚ kalosze iwyszedÅ‚ na zewnÄ…trz.PrzejÄ…Å‚ kilka miejscowych zwyczajów, miÄ™dzy innymi za-czÄ…Å‚ nosić kalosze: wkÅ‚adaÅ‚ je zawsze, kiedy wychodziÅ‚.Nigdy nie wiadomo,dokÄ…d czÅ‚owieka poniesie, najproÅ›ciej byÅ‚o być przygotowanym.Może poczta i gazety zostaÅ‚y dzisiaj dostarczone pierwszym porannym stat-kiem, a nawet jeÅ›li nie, to przy skrzynkach zawsze krÄ™cili siÄ™ faceci, którzy niemieli nic lepszego do roboty, jak wÅ‚aÅ›nie wypatrywać, czy pierwszy statek przy-wiózÅ‚ pocztÄ™, czy nie.Zwykle jej nie przywoziÅ‚.60IdÄ…c do skrzynek, rzuciÅ‚ okiem na drogÄ™ prowadzÄ…cÄ… do domu Andersa.Bu-dynek wymagaÅ‚ sporo pracy.To dobrze.Anders bÄ™dzie miaÅ‚ czym zająć rÄ™ce izapomni o ponurych myÅ›lach.Simon znaÅ‚ to z wÅ‚asnego doÅ›wiadczenia.W naj-gorszym okresie małżeÅ„stwa z Marita, swojÄ… pierwszÄ… żonÄ…, wÅ‚aÅ›nie ćwiczeniesztuczek z kartami i z chusteczkami ratowaÅ‚o go, gdy czuÅ‚ zbliżajÄ…cy siÄ™ napadpanicznego lÄ™ku.Z AnnÄ…-GretÄ… byÅ‚o oczywiÅ›cie inaczej.Gdy byÅ‚ z niÄ…, siÄ™gaÅ‚ po sztuczkiprzede wszystkim, by odegnać nachodzÄ…cÄ… go niekiedy melancholiÄ™.O ile wiedziaÅ‚, Anders nie miaÅ‚ żadnego hobby, któremu mógÅ‚by siÄ™ poÅ›wiÄ™-cić, wiÄ™c odchodzÄ…ca ze Å›cian farba czy drewno, które trzeba byÅ‚o porÄ…bać, mo-gÅ‚o okazać siÄ™ przydatne.Już z odlegÅ‚oÅ›ci ponad stu metrów zauważyÅ‚, że dzisiejsze grono rozmówcówprzy skrzynkach na pocztÄ™ skÅ‚adaÅ‚o siÄ™ z Holgera i Görana.Nie można byÅ‚o ich znikim pomylić.Holger siÄ™ garbiÅ‚, natomiast Göran staÅ‚ prosty jak struna, zosta-Å‚o mu to po niemal czterdziestoletniej sÅ‚użbie w policji.Ale co u.?Mężczyzni zdawali siÄ™ pochÅ‚oniÄ™ci zażartÄ… dyskusjÄ….Holger krÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…,wskazujÄ…c jednÄ… rÄ™kÄ… na morze; Göran staÅ‚ i kopaÅ‚ nogÄ… ziemiÄ™, wyraznie czymÅ›poirytowany.Ale nie to byÅ‚o dziwne.Skrzynki na pocztÄ™ zniknęły.Zciana zamkniÄ™tego po sezonie sklepiku byÅ‚a pusta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]