[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pędziły na łeb na szyję.- A co z moim motocyklem? - zapytał podejrzany.- Nie sądzę, by jeszcze kiedyś był ci potrzebny -odparł Westerley.26.Nowy Jork, obecnieQuinn i Pearl zjedli lunch w domu Quinna przy Za-chodniej Siedemdziesiątej Piątej.Często tak robili, bood biura była to tylko chwila spaceru, a po drodze zwy-kle kupowali w deli jedzenie na wynos.W tym starym domu z piaskowca mogli się trochęzrelaksować i swobodnie porozmawiać, co w agencjinie zawsze było możliwe.Czasami gawędzili o wymia-nie szaf łazienkowych, o wykładzinach albo płytkach,jakie należałoby położyć w holu wejściowym.Quinnmógł zerknąć na wiadomości w TV, jeśli miał ochotę.APearl mogła zrzucić pantofle i wyciągnąć się na sofie,by uciąć sobie poobiednią drzemkę.Takich przyjemno-ści nie oferowała żadna restauracja.Niekiedy po lunchu wspinali się wąskimi schodamina wyższe kondygnacje, żeby przyjrzeć się postępomprac renowacyjnych.Pearl coraz bardziej się w to angażowała.Quinn miałnadzieję, że wynikało to z rosnącego zainteresowania175tym kamiennym domem, a może i chęci wprowadzeniasię tu na stałe.Jego zdaniem, byłoby to bardzo sensow-ne posunięcie - i to z mnóstwa powodów.Nie był tylkopewien, czy i ona tak uważa.Dziś jednak nie zabawili tu długo.Nawet przez gru-be ściany i stropy słyszeli stukanie i nieznośne wycieelektrycznych narzędzi budowlanych.Zdawało się, żerobotnicy chcą poprzewiercać ściany i stropy.W takichwarunkach trudno o relaks.Znalazłszy się znów w biurze, Quinn i Pearl szybkowpadli w rytm pracy.Quinn siedział już za swoim biur-kiem, a Pearl przy komputerze, gdy pojawili się Vitali iMishkin.Obaj mieli podwinięte rękawy koszul i rozluz-nione krawaty.Mishkin trochę mniej - i ze swoimi wą-sami, jakby umaczanymi w zupie, wyglądał niczym Mr.Milquetoast.- Przeszukiwanie mieszkań ofiar zakończone? -spytał Quinn.Obaj mężczyzni kiwnęli głowami.Mishkin podszedłdo małej lodówki i wyjął butelkę wody.Vitali nalałsobie filiżankę kawy, ale nie dodał śmietanki.- Pokaż im, co znalezliśmy, Sal - powiedziałMishkin.Vitali wyciągnął z kieszeni koszuli złożoną na półkarteczkę i podał ją Quinnowi.Pearl wstała zza biurka,by zajrzeć szefowi przez ramię.176- Nie znalezliśmy niczego, co zostałoby wcześniejprzeoczone, a mogłoby dowodzić, że ofiary obracały sięw, kręgach sadomaso albo miały jakieś powiązania zczymkolwiek o nazwie Socrates's Cavern - powiedziałVitali.- Ale znalezliśmy to.Quinn przyglądał się kawałkowi papieru, wyglądają-cemu na kartkę wydartą z kołonotatnika.Na niej ciem-noniebieskim atramentem wypisane było nazwisko Andy Drubb , a dalej numer telefonu.- To było w szufladzie bielizniarki Noon - wyjaśniłMishkin.- Razem ze stringami i takim dziwacznymbiustonoszem.Pearl spojrzała na niego uważnie.- Dlaczego dziwacznym?- Wcale nie był dziwaczny - wtrącił się Sal.- Tobył po prostu model bez ramiączek.Harold nie zna sięna takich patentach.- Chodzi o taki stanik - zaczął się tłumaczyćMishkin - który podnosi biust jak jakiś wspornik czycoś takiego.Pearl przewróciła oczami.- Sprawdziliście tego Drubba? Macie jego adres? -zapytał Quinn.- Tak - odparł Vitali.- Mieszka niedaleko, w Villa-ge.Zadzwoniliśmy pod ten numer, ale nikt nie odpo-wiedział, nawet automatyczna sekretarka.Dzwoniliśmyna wszelki wypadek z automatu, żeby nie mógł nasnamierzyć.177- Idzcie się z nim zobaczyć - polecił Quinn.- Alenie dzwońcie wcześniej.Zobaczycie, jak wygląda za-skoczony.- Tak właśnie zamierzaliśmy zrobić - powiedziałSal.- Chcieliśmy to tylko uzgodnić z tobą.- Może ten Drubb był w jakichś szczególnych sto-sunkach sadomaso z Norą Noon - zasugerował Mishkin.- Mam na myśli te stringi i biustonosz.Zerknął na Pearl.Jego spojrzenie prześliznęło się pojej dużym biuście.Pearl wlepiła w niego wzrok.- Mówisz poważnie, Harold?- A co? Byłem tylko ciekaw.- Zapomnij, Harold! - rzucili unisono Quinn iVitali.Nikt nie miał ochoty oglądać kolejnego wybuchuPearl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]