[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było aż tak pózno:dopiero wpół do trzeciej, ale i tak chciała porozmawiać z siostrą o sklepie z antykami.Usłyszała kroki Vivi na schodach, usłyszała potknięcie na trzecim stopniu od dołu, tym,który miał trochę ukruszoną krawędz.Usłyszała, jak Vivi mruczy holender.Bardzo w styluVivi, nie powiedzieć po prostu cholera , jak każdy inny człowiek w tej sytuacji.Vivi zawszebyła zbyt dobra, żeby mogło jej to wyjść na dobre. Co ty robisz, ciągle na nogach? spytała Vivi, wchodząc do mieszkania.Zarumieniona,z błyszczącymi oczami wyglądała, co nie umknęło uwadze JC, jak kobieta, która właśnie się zkimś całowała. Więc Merlin jednak cię pocałował? spytała, przesuwając się na okropnej skórzanejkanapie, żeby zrobić miejsce dla siostry. JC! zawołała Vivi, wstrząśnięta. To była pierwsza randka! Nie, to nawet nie byłarandka, wiesz, że w końcu wstęp był dla każdego, każdy był mile widziany.Vivi rzuciła torbę na podłogę i usiadła obok siostry, zsuwając ze stóp czerwonezamszowe platformy, przez które omal nie upadła na schodach. Te buty mnie zabijają. Tak właśnie ma być.To dlatego tak dobrze w nich wyglądasz.Mężczyzni biorą wyrazbólu na twojej twarzy za namiętność.Vivi obrzuciła ją wściekłym spojrzeniem, ale zaraz obie wybuchnęły śmiechem. Tak przy okazji powiedziała JC jest dla ciebie wiadomość ze szpitala.Chcą, żebyśjednak wzięła jutro wieczorny dyżur. Jezu, to znaczy od północy do ósmej wzdrygnęła się Vivi. Mówią na to cmentarnydyżur , i wiedzą, co mówią.Wtedy jest najwięcej postrzałów, ran od noża, przemocy domowej ipijaków niż o jakiejkolwiek innej porze.Była bardzo niezadowolona, zwłaszcza że mogło to zniweczyć plany, jakie miała nadziejęzrealizować z Bradem. No, ale to znaczy, że jutro będę się mogła wyspać powiedziała. Już jest jutro JC rzuciła jej czujne spojrzenie. No a tak przy okazji, jak tam ty iAlex?Vivi patrzyła na nią przez chwilę nieprzytomnie, aż w końcu zrozumiała, o co chodzi JC. Alex jest w porządku, to znaczy, bardzo go lubię. Hm, ja też.Miło spędziliśmy razem czas.Zanim zabrał mnie pod szpital po twójsamochód, poszliśmy na drinka do jakiegoś baru w North Beach, głośna muzyka, zabawa.Alewiesz co? Wydaje mi się, że on się podkochuje w Fen, powiedział, że do niej dzwonił i w ogólenie przestawał o niej mówić, i o tym, jaka jest fantastyczna. Ona mówi o nim Intruz ziewnęła Vivi. A on nazywa ją Fen.Wyobraz sobie! Naszaciocia sprawiła sobie nowego siostrzeńca. Hm, no mam nadzieję, że to o to chodzi. JC wydawała się w to powątpiewać.Vivi spojrzała na nią ze zniecierpliwieniem. Za dużo się naoglądałaś filmów, JC.A tak w ogóle, to o czym jeszcze rozmawialiście,poza Fen? O jego narzeczonej, oczywiście.To z jej powodu tu przyjechał, ale teraz zdał sobiesprawę, że tak naprawdę nic nie może zrobić.Julia tak miała na imię nie żyje, a odnalezieniejej zabójcy, i tych innych, należy do detektywów i mojego psychoanalityka. JC umilkła ispojrzała na siostrę. Och, Vivi powiedziała. Alex płakał.Rozumiesz, naprawdę płakał, nalitość boską.Powiedział, że przebolał już to, że ją utracił, ale czuje, że powinien ją pomścić.Mówił, że była taką wspaniałą kobietą, delikatną, pogodną. Jak Elaine powiedziała Vivi, myśląc o dziewczynie w śpiączce i jej zrozpaczonychrodzicach, czuwających przy szpitalnym łóżku.Otrząsnęła się z ponurych myśli i spróbowałaprzypomnieć sobie wieczór z Bradem.JC rozprostowała nogi i wstała. Herbaty? Dzięki. Vivi znowu ziewnęła, wspominając to, co się między nimi wydarzyło i tendreszcz na dole , kiedy spojrzała w oczy Brada i pocałowała go, i o tym, co było dalej.Przypomniała sobie francuskiego narzeczonego i że powinna dać sobie czas i skupić się napracy a nie, przed czym ostrzegała ją Fen, na opiece nad kolejnym mężczyzną.Jednak nie miaławrażenia, że Brad Merlin wymaga opieki.Był ze stali, choć miał miękkie serce, wiedziała o tym,bo zaopiekował się tym dziwacznym pudlem, który wyglądał tak, jakby znał wszystkie tajemnicewszechświata.Pies sprawdził wszystkich przy stole i znalazł kilku potrzebujących,prawdopodobnie Alexa, na pewno doktora Ralpha.Ralph! Przypomniała sobie. Co ty sobie wyobrażasz, flirtujesz z doktorem Ralphem? spytała.JC robiła herbatę, używając do tego prawie wrzącej wody (była zbyt niecierpliwa, byczekać, aż woda rzeczywiście się zagotuje) i jednej torebki z herbatą, przeciąganej międzydwoma kubkami.Brązowy płyn zostawił ciemną smugę na białym blacie.Odwróciła się do siostry, zaskoczona, że Vivi nie rozumie. Tak się robi, jeśli chcesz uzyskać coś od mężczyzny wyjaśniła. Flirtujesz trochę,dajesz mu do zrozumienia, że jest fantastyczny zresztą doktor Ralph naprawdę jest.To znaczy,jest sławnym psychiatrą, może nawet zrobi mi jakąś darmową terapię przy okazji tej sprawy wsklepie.Tak czy inaczej uważam, że jest uroczy. On jest dla ciebie za stary zaprotestowała Vivi. Jest za stary nawet dla mnie dodałapo chwili zastanowienia.JC wzięła herbatę, ulewając trochę na podłogę i rozmazując mokre plamy palcami stóp.Paznokcie miała pomalowane na srebrno. W takim razie może wezmę się do Alexa powiedziała, uśmiechając się złośliwie dosiostry. No i zawsze jest jeszcze Merlin. Zamknij się, JC! Vivi wstała.Nie miała ochoty na herbatę.I nie miała ochotypozwolić, żeby JC wtrącała się w jej życie.Nie chciała się nią opiekować, ale wiedziała, że musi,bo zawsze tak było, odkąd były małymi dziewczynkami, i że zawsze tak będzie, do końca świata,amen. Wiem, że nie mówisz poważnie powiedziała.JC pomyślała, że w głosie Vivi słychać było nutkę nadziei i zrobiło jej się żal siostry. %7łartowałam powiedziała.Vivi miała taką nadzieję.Znacznie pózniej mężczyzna zatrzymał się na stacji benzynowej.Sprawdził, czy dostałjakieś wiadomości na komórkę; zatankował, a potem poszedł do toalety.Wychodził już, kiedyzauważył młodą kobietę przed damską toaletą; przyglądała się rozpaczliwie przejeżdżającymciężarówkom, wyraznie miała nadzieję, że ktoś ją podwiezie i da zarobić na szybkim numerku wkabinie samochodu.Kobiety tego rodzaju często bywały w takich miejscach. Podrzucić cię? spytał.Znowu działał pod wpływem impulsu, choć wiedział, że tobłąd.Odrzuciła głowę do tyłu, podmuch wiatru rzucił jej na twarz długie włosy.Zmierzyła gospojrzeniem od stóp do głów.Wiedziała, co robi, i on też.Kobiety takie jak ona żyją z mężczyzntakich jak on.Powiedział sobie, że to wcale nie jest przypadek.Wybierał ją, teraz.Starannie. Dobry samochód. Takie były jej pierwsze słowa, kiedy wsiadła do samochodu.Iostatnie.Wbił w jej ramię igłę szybkim, mocnym ruchem; otworzyła szeroko oczy, wydała długi,znużony jęk& i to było tyle.Zsunął ją niżej na siedzeniu i przykrył kocem.Miała torebkę; rzucił ją na tylne siedzenie,razem z torebką Elaine, której miał zamiar się pozbyć.Oddalił się od miasta, mijając rzadko rozsiane gospodarstwa, aż w końcu ostatnie z nichzostało daleko w tyle.Wjechał między drzewa i zatrzymał samochód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]