[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mary i Kitty były bardzo dobre i z pewnością pragnęły mi pomóc, ale niechciałam ich wykorzystywać.Kitty jest szczupła i wątła, a Mary tyle się uczy, że niepowinno się jeszcze skracać jej godzin wypoczynku.Ciocia Philips przyjechała doLongbourn we wtorek po wyjezdzie ojca i była tak dobra, że została ze mną do czwartku.Była dla nas wielką pomocą i pocieszeniem.Lady Lucas również była bardzo miła,przyszła tu we środę rano, by nam wyrazić współczucie, i proponowała pomoc jednej zeswych córek, gdyby było trzeba.- Lepiej by zrobiła, gdyby siedziała w domu - nachmurzyła się Elżbieta.- Możemiała najżyczliwsze zamiary, ale w takim nieszczęściu najlepiej jest nie widywaćsąsiadów.Nikt nam pomóc nie może, a współczucie jest nieznośne.Niechże się cieszą zpewnej odległości i niech im to wystarczy.Zaczęła się potem wypytywać, w jaki sposób ojciec zamierza szukać w LondynieLidii.- Zdaje mi się - odparła Jane - że chciał jechać do Epsom, gdzie po raz ostatnizmieniali konie, pogadać z pocztylionami, spróbować, czy nie uda mu się czegoś z nichwyciągnąć.Pierwszym jego zadaniem jest odkrycie numeru powozu, który najęli wClapham.Przyjechał z pasażerem z Londynu.Ojciec przypuszcza, iż młody człowiek idama przesiadając się z karetki pocztowej do wynajętego powozu muszą wzbudzićzaciekawienie, i dlatego chciał rozpytywać się w Clapham.Gdyby można było dojść,dokąd woznica odwoził poprzedniego pasażera, to ojciec mógłby się tam dowiedzieć, jakibył numer i miejsce postoju powozu.Nic nie wiem o żadnych dalszych planach, ojciec63tak się śpieszył i tak był zdenerwowany, że nawet i to z trudem z niego wydobyłam.64XLVIIINastępnego ranka wszyscy oczekiwali listu od pana Benneta, poczta jednak nieprzyniosła od niego ani słowa.Rodzina wiedziała, iż ojciec zazwyczaj bywał wkorespondencji opieszały i niedbały, w tym jednak wypadku przypuszczano, że zmusi siędo wysiłku.Musieli więc przyjąć, że pan Bennet nie ma żadnych pocieszającychwiadomości, byliby jednak zadowoleni, gdyby chociaż to mogło być zupełnie pewne.PanGardiner doczekał się tylko przyjścia poczty i odjechał.Po jego wyjezdzie mogli się już spodziewać regularnych wiadomości.Ponadtopan Gardiner obiecał przy pożegnaniu, iż będzie nalegał, by pan Bennet jak najszybciejwrócił do domu, co niezmiernie pocieszyło panią Bennet, która uważała, że tylko powrótmoże uchronić męża od śmierci w pojedynku.Pani Gardiner postanowiła zostać z dziećmi w Hertfordshire jeszcze kilka dni,sądząc, że może się przydać siostrzenicom.Pomagała im w pielęgnowaniu pani Bennet ibyła im ogromną pociechą w chwilach odpoczynku.Druga ciotka również odwiedzała jeczęsto, chcąc, jak to zawsze mówiła, podnieść je na duchu i rozerwać trochę, chociażnigdy nie omieszkała przynieść jakiejś nowej wiadomości o ekstrawagancjach iniesolidności Wickhama i zwykle zostawiała siostrzenice jeszcze bardziej przygnębione.Wydawało się, że całe Meryton stara się teraz oczernić człowieka, który zaledwie trzymiesiące temu był uważany przez wszystkich za wzór prawości i cnoty.Okazało się, żema długi u każdego kupca w miasteczku, ujawniono też jego miłostki, wszystkiezaszczycone mianem uwiedzeń, w większości kupieckich rodzin.Każdy twierdził, żeWickhan to największy łajdak na świecie, i każdy nagle przypominał sobie, że nigdy niedowierzał tym pozorom cnoty.Choć Elżbieta nie dawała wiary połowie tych pogłosek,część ich musiała uznać za prawdę, co wystarczyło, by jeszcze bardziej umocniła się wpowziętym przekonaniu, że jej siostra zmarnowała sobie życie.Nawet Jane, któradawała wiarę jeszcze mniej licznym wiadomościom tego rodzaju, była zupełnie bezradni,zwłaszcza że mijał czas, w jakim powinni by otrzymać wieści od uciekinierów, gdybyrzeczywiście pojechali do Szkocji - bo tej myśli Jane nigdy nie porzuciła całkowicie.Pan Gardiner wyjechał z Longbourn w niedzielę.We wtorek rano żona otrzymała65od niego list.Donosił w nim, że natychmiast po przyjezdzie odszukał szwagra i namówiłgo na zamieszkanie w ich domu, że pan Bennet był uprzednio zarówno w Epsom, jak wClapham, lecz nie dowiedział się niczego pewnego, i że zamierza teraz dowiadywać sięo uciekinierów we wszystkich większych hotelach w mieście, przypuszcza bowiem, iżmogli tam się zatrzymać z początku, zanim znalezli mieszkanie.Pan Gardiner osobiścieniczego się nie spodziewał po tych poszukiwaniach, ale ponieważ szwagier wiązał z niminadzieje, miał zarniar mu w tym dopomóc.Dodawał też, że pan Bennet nie zamierzajeszcze wracać do domu.Obiecał wkrótce napisać znowu.List miał następującepostscriptum:Pisałem do pułkownika Forstera, prosząc go, by próbował dowiedzieć się odnajbliższych przyjaciół Wickhama, czy miał on jakichś krewnych lub bliskich, którzymogliby wiedzieć, w jakiej dzielnicy teraz się ukrył.Gdyby znalazł się ktoś, kogo możnaby spytać, mając nadzieję uzyskania takiej wskazówki, mogłoby to przynieśćkonsekwencje najwyższej wagi.W tej chwili nie mamy w ręku nic, co by nas mogłozaprowadzić dalej.Przypuszczam, iż pułkownik Forster zrobi wszystko, byzadośćuczynić naszej prośbie.Po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że możeLizzy, prędzej niż ktokolwiek inny, wie, kto z rodziny Wickhama żyje jeszcze.Elżbieta nie mogła pojąć, skąd też się wzięła podobna wiara, nie była też w stanieudzielić informacji, które mogłyby usprawiedliwić przypuszczenia wuja.Nigdy nie słyszała, by Wickham miał jakąś rodzinę oprócz matki i ojca, a ci umarliwiele lat temu.Może jednak któryś z jego kolegów z pułku hrabstwa X będzie mógłpowiedzieć coś więcej.Chociaż nie miała już wielkich nadziei, prośba skierowana dopułkownika pozwalała przynajmniej oczekiwać na coś.Dni w Longbourn upływały teraz wciągłym niepokoju, który wzrastał najbardziej w godzinach, kiedy miała przyjść poczta.Punktem kulminacyjnym codziennych rannych wyczekiwań była chwila nadejścia listów.One przyniosą wiadomości - dobre czy złe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]