[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sapanie.Potem szelest.Okropnie głośny ten zając.Co cię obchodzą jakieś szurania? - uspokajała się Mary-Lynnette.Nie ma tu \adnych niebezpiecznychzwierząt A ciemności się przecie\ nie boję.To moje naturalne otoczenie Kocham noc.Jednak dziś wieczorem, nie wiedzieć czemu, czuła się inaczej.Mo\e z powodu zajścia z Ashem, którewytrąciło ją z równowagi? Przez niego była zdezorientowana i niezadowolona Ale teraz coraz bardziej się przekonywała, \e mrok nie sprzyja ludziom.Człowiek, ze swoim słabym wzrokiem, przytępionymsłuchem i ograniczonym węchem, nie jest stworzony do mrocznego \ycia.Szszszsz.Mo\e i mam przytępiony słuch, ale to akurat słyszę dobrze.W krzakach węszy coś du\ego.Jakie zwierzę mo\e tam być? Na pewno nie jeleń, one trochę prychają.Brzmiało to jak odgłos czegoświększego od kojota.Niedzwiedz?Nagle usłyszała inny dzwięk - energiczne szeleszczenie suchych, mięsistych liści rododendronu.Wsłabym świetle domu widziała, \e gałęzie się poruszają, coś usiłuje się spomiędzy nich wydostać.Wychodzi.Chwyciła szpadel i zaczęła biec.Nie w stronę dziury w \ywopłocie ani domu - oba miejsca były zbytniebezpieczne.Pognała do koziej zagrody.Tutaj mogę się bronić, przegonić to, uderzyć szpadlem.Problem w tym, \e stąd nic nie było widać.Zagroda miała wprawdzie dwa okna, ale brudne, a nadworze panowała ciemność.Mary-Lynnette nie widziała nawet kóz, chocia\ je słyszała.Nie włączaj latarki.Od razu się wydasz.Stała zupełnie bez ruchu i nasłuchiwała odgłosów z zewnątrz.Nic.Osaczał ją zapach zwierząt.Warstwy słomy owsa i rozkładających się bobków śmierdziały ipodwy\szały temperaturę w zagrodzie.Spoconymi dłońmi chwyciła szpadel.Nigdy nikogo nie uderzyłam.odkąd jako dziecko biłam się z Markiem.ale, kurczę, dzisiaj ranokopnęłam nieznajomego.Miała nadzieję, \e drzemiąca w niej brutalność ujawni się w odpowiednim momencie.Koza zaczęła obwąchiwać jej ramię.Mary-Lynnette strąciła szorstki łeb.Druga nagle zaczęła beczeć.Mary-Lynnette zagryzła wargi.O Bo\e, usłyszałam coś.Koza te\.Czuła smak przygryzionej wargi.Uświadomiła sobie nagle, \e krew ma smak miedzi i strachu.Cośotworzyło drzwi zagrody.Wpadła w panikę.Zciga ją coś potwornego.Coś, co węszy jak zwierzę, ale potrafi otworzyć drzwi jak człowiek.Widziała jednak tylko ciemny cień.Nie wyłączyła latarki - czuła tylko impuls, \ebyzamachnąć się łopatą i załatwić potwora, zanim ten ją załatwi.Czuła dreszcz pierwotnej agresji.- Kto to? Kto tu jest? - syknęła.- Wiedziałem.Wszędzie cię szukałem.- Usłyszała znajomy głos.- O Bo\e, Mark.- Osunęła się po ścianie, wypuszczając z rąk szpadel.Obie kozy beczały.Mary-Lynnette dzwoniło w uszach.Mark wsunął się głębiej.- Jezu, jak śmierdzi.Co tu robisz?- Ty dupku - burknęła Mary-Lynnette.- Mało nie rozwaliłam ci łba!- Powiedziałaś, \e dasz sobie spokój z tymi wszystkimi bzdurami.Okłamałaś mnie.- Mark, ty nie.Pózniej pogadamy.Słyszałeś coś? - Starała się zebrać myśli.- Na przykład co? - Był całkiem spokojny, przez co Mary-Lynnette poczuła się trochę jak idiotka.-Wycie? - spytał ostrzej.- Nie, węszenie.- Jej oddech się uspokajał.- Nic nie słyszałem.Lepiej stąd spadajmy.Co powiemy, jak wyjdzie Jade?Mary-Lynnette nie wiedziała, jak zareagować.Brat najwyrazniej znajdował się w innym świecie -szczęśliwym, jasnym - gdzie najgorszą rzeczą, jaka mo\e się przydarzyć dziś wieczorem, jestzawstydzenie.- Posłuchaj - powiedziała w końcu.- Jestem twoją siostrą.Nie mam \adnego powodu, \eby robićcię w konia ani oczerniać kogoś, kogo lubisz.Nie wyciągam te\ pochopnych wniosków, nie mamwybujałej wyobrazni.Mówię całkiem powa\nie: z tymi dziewczynami jest coś nie tak.Mark otworzył usta, ale nie dała mu dojść do słowa.- Więc teraz mo\esz wierzyć tylko w dwie rzeczy.Albo w to, \e zupełnie zbzikowałam, albo \e towszystko prawda.Myślisz, \e jestem wariatką? Pomyślała o przeszłości, o nocach, kiedy lgnęli do siebie, kiedy matka chorowała; o ksią\kach, któreczytała mu na głos.O tym.\e zaklejała mu skaleczenia plastrem i dawała dodatkowe ciastka na deser.Iwyczuwała, \e Mark te\ to wspomina.Tyle ich łączy.Zawsze będą ze sobą mocno związani.- Nie jesteś wariatką - odparł w końcu cicho.- Dzięki.- Ale nie wiem, co myśleć.Jade nie zrobiłaby nikomu krzywdy.Na pewno.Odkąd ją poznałem.-Przerwał.- Mary, po prostu teraz czuję, \e \yję.Ona jest inna ni\ dziewczyny, które do tej pory znałem.Jest.taka odwa\na, zabawna i.naturalna.A ja sądziłam, \e wszystko przez te blond włosy, prychnęła w duchu Mary-Lynnette.Ale ze mnieidiotka.Była przejęta i zaskoczona zmianą, jaka zaszła w Marku, ale przede wszystkim przera\ona.Zmiertelnie przera\ona.Jej chorowity, cyniczny brat w końcu znalazł kogoś, na kim mu zale\y, a jegowybranka prawdopodobnie pochodzi od Lukrecji Borgii.Nie widziała twarzy Marka, ale słyszała szczerą prośbę w jego głosie.- Mary, po prostu wróćmy do domu.Poczuła się jeszcze gorzej- Mark.Przerwała.Oboje gwałtownie zwrócili głowy w stronę okna zagrody.Na zewnątrz zapaliło sięświatło.- Zamknij drzwi - syknęła takim tonem, \e Mark natychmiast wykonał polecenie.- I siedz cicho -dodała, przyciągając go do ściany.Ostro\nie wyjrzała przez okno.Przez tylne drzwi domu najpierw wyszła Rowan, za nią Jade, a na końcu Kestrel.Ta ostatnia niosłaszpadel.O mój Bo\e.- Co się dzieje? - Mark usiłował wyjrzeć przez okno.Mary-Lynnette zakryła mu usta dłonią.Dziewczyny znowu kopały w ogrodzie.Tym razem nie widziała \adnego pakunku w worku na śmieci.W takim razie, co one robią? Zacierają ślady? Chcą zabrać to do domu i spalić albo poćwiartować?Serce waliło jej jak oszalałe.Mark wdrapał się wy\ej i wyglądał przez okno.Mary-Lynnette słyszała, jak brat nabiera powietrza i siękrztusi.Mo\e usiłuje wymyślić jakieś niewinne wytłumaczenie.Zcisnęła go za ramię.Oboje obserwowali dziewczyny, które na zmianę brały szpadel.Mary-Lynnette była coraz bardziejzadziwiona ich siłą.Jade wyglądała przecie\ na tak kruchą.Za ka\dym razem, kiedy jedna z sióstr rozglądała się po ogrodzie, Mary-Lynnette zamierało serce.Niewidzą nas, nie słyszą, nie złapią, uspokajała się.Hałda ziemi nabrała pokaznych rozmiarów, wtedy Rowan i Kestrel sięgnęły do dziury.Wyjęły długipakunek w worku Wydawał się sztywny i zaskakująco lekki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Warren Adler Wojna państwa Rose 02 Dzieci państwa Rose
  • Wells Rebecca Ya Ya 02 Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia ya ya
  • Benzoni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały
  • Benzonnni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały(1)
  • Coulter Catherine Gwiazda 02 Dzika gwiazda
  • John Norman Gor 02 Outlaw of Gor
  • § Łajkowska Anna Wrzosowisko 02 Miłoœć na wrzosowisku
  • Carmack Cora Coœ do stracenia 02 Coœ do ukrycia
  • Andrea Cremer Blask Nocy
  • Caryca Katarzyna II Pamietniki (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rolas.keep.pl