[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tino uświadomił sobie, że potraktowała jego słowa jak zniewagę.Był ciekaw,dlaczego zareagowała aż tak emocjonalnie.– Tylko jeśli ty tak uważasz.– Zasłużyłam na awans.Harowałam jak wół dla tej firmy.I.– odetchnęłagłęboko.– Nie zrozumiałbyś tego.– Mogłabyś się zdziwić – mruknął.Był pewien, że go zignoruje, ale odetchnęła głęboko i powiedziała:– To dość typowe, Valentino.Wychowałam się w biedzie, przy niezaradnymojcu i niewykształconej matce.Pracowała na dwa etaty, żebym mogła uczyć sięw prywatnej szkole z internatem i zrealizować swoje ambicje, na co ona niemiała szans.Gdybym została partnerką, spełniłabym jej najskrytsze marzenia.– A swoje?Miller z wysiłkiem przełknęła ślinę.– Też.– Czyli jako mała dziewczynka marzyłaś o tym, żeby zostać rekinem biznesu?– zapytał.Chciał, żeby zabrzmiało to lekko i żartobliwie, Miller jednak odebrała tozupełnie inaczej.– Nie wszyscy mogą mieć tak spektakularny zawód jak ty – burknęła.Jej wrogość uświadomiła mu, że Miller coś przed nim ukrywa.– Interesująca odpowiedź – powiedział.– Tobie było łatwo – zauważyła.– Twój ojciec również brał udział wwyścigach.– Uważasz, że skoro mój ojciec był kierowcą wyścigowym, to nie miałemproblemów z wyborem zawodu?– Nie wiem.A miałeś?– Ojciec zginął na torze, kiedy skończyłem piętnaście lat.Matka nadal kupujemi na Gwiazdkę podręczniki medyczne w nadziei, że zmienię zawód.Roześmiała się, na co liczył, ale nie spodziewał się, że na wspomnienieśmierci ojca poczuje aż taki ból, całkiem, jakby ta katastrofa wydarzyła sięwczoraj.Natychmiast odepchnął od siebie nieprzyjemne emocje.– Astronautka – oświadczył swobodnym tonem.– Co takiego?– W dzieciństwie chciałaś być astronautką?– Nie.– Tancerką erotyczną?– Bardzo śmieszne.Napięcie stopniowo go opuszczało, Tino nadal jednak czuł, że dusi się w tym,pokoju.Zerwał się z łóżka i wyciągnął z torby czapkę bejsbolową.– Idziemy – oznajmił.– Dokąd? – zdumiała się.– Nie wiem.Przejedźmy się – zaproponował.Jazda samochodem zawsze go uspokajała.Miller nie wyglądała na przekonaną.– Ty jedź, ja mam sporo pracy – oznajmiła.– Co za dużo to niezdrowo.No chodź, odprężysz się trochę.– Jesteś jak walec parowy, kiedy się na coś uprzesz – westchnęła z rezygnacjai wstała.ROZDZIAŁ ÓSMY– Wybacz, mam tylko jedną bejsbolówkę – powiedział Valentino,przytrzymując jej drzwi.– W porządku, moja sława nie dotarła jeszcze do nadmorskich miasteczek.Uśmiechnął się w odpowiedzi na ten kiepski żart i Miller nieoczekiwaniepoczuła się lepiej.Tak naprawdę jednak nie interesowało jej lepsze samopo-czucie, tylko podpis TJ-a na umowie oraz koniec tego weekendu, w dowolnejkolejności.Odetchnęła z determinacją i postanowiła oderwać myśli od pracy.– Dlaczego celebryci noszą bejsbolówki, żeby ukrywać, kim są? – zapytała.– Bo Lyons wykupił wszystkie akubry?Miller wybuchnęła śmiechem i nagle ucieszyła się, że Tino jest takiswobodny i zrelaksowany.To było o wiele prostsze niż nieustanna powaga iprzejmowanie się każdym drobiazgiem.Podczas jazdy zauważyła, że niemal wszyscy mijani ludzie przyglądają sięautu Tina.– Zakład, że teraz żałujesz swojego wyboru i wolałbyś pojechać moimsamochodem – zauważyła.Tino uśmiechnął się szeroko.– Zaparkujemy za rogiem – odparł.– A jeśli ktoś go ukradnie?– Dante ma ubezpieczenie.– A Dante to.?– Mój starszy brat – wyjaśnił.– Jak mają na imię twoje siostry? – zainteresowała się Miller.Tino zawahał się, zanim odpowiedział.– Katrina i Deanna.Już miała mu zadać następne pytanie, kiedy podjechał do krawężnika,zaparkował i natychmiast wyskoczył.Najwyraźniej nie lubił mówić o swojej ro-dzinie i Miller zaczęła się zastanawiać, z czego to wynika.Potem jednakprzypomniała sobie, że nie był tu z nią dlatego, że o tym marzył, tylko oddawałjej przysługę, i postanowiła zmienić temat.– Dokąd się wybieramy?– Oglądać wystawy.Miller ze zdziwieniem uniosła brwi.– Lubisz oglądać wystawy? – zapytała.– Czegoś szukam.– Powiesz czego?– Mowy nie ma.Będę wiedział, kiedy to znajdę.Przyglądali się witrynom sklepów dla turystów, kiedy nagle Valentinoprzystanął przed lodziarnią.Miller spojrzała na niego ze zdumieniem, zastana-wiając się, skąd wiedział, że miała ogromną ochotę na lody, po czymuśmiechnęła się od ucha do ucha.Kiedy okazało się, że Valentino zapamiętał,jaki smak lubiła najbardziej, poczuła ucisk w sercu.Pomyślała, że za tymgestem nie kryje się nic głębszego, niemniej było jej naprawdę przyjemnie.Pochwili przyjęła wafel z lodami truskawkowymi od Tina i oboje skierowali się domałego parku.Za obopólną milczącą zgodą podeszli do piknikowego stołu.Okazało się, że ławka umazana jest ptasimi odchodami, więc tylko oparli się oblat.Miller zerknęła na Valentina i szybko odwróciła wzrok, udając, żewyjątkowo zainteresowały ją dwa maluchy na pobliskim placu zabaw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]