[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od ulicy odchodziła tam alejka prowadząca do kilku sfatygowanych pawilo-nów, gdzie można było kupić los na loterię w ciągu dnia oraz oberwać w twarz pozapadnięciu zmroku.Dwóch młodzieńców  tych samych, którzy włamali się do moich rodziców,a może tylko do nich podobnych  biegło w jej kierunku.Mój ojciec ścigał ich.Popatrzyłem na zniszczony dach i poczułem, jak wzbiera we mnie fala gnie-wu.Głupie złośliwe gnojki, pomyślałem.Do furii doprowadzało mnie to, co zrobi-li z moim samochodem, ale jeszcze bardziej fakt, że ojciec musiał porzucić przeznich swój ogródek.Ruszyłem za nimi.Młodzieńcy obejrzeli się nerwowo przez ramię, słyszącmorderczy głos, zapowiadający, że ich, kurwa, zaraz pozabija.Zszokowany zo-rientowałem się, że morderczy głos należy do mnie.176 Dwaj obwiesie zniknęli za zakrętem alejki i w tym samym momencie ojciecnagle się zatrzymał.Z początku myślałem, że dał za wygraną, ale to było cośgorszego.Zobaczyłem, że przyklęka na jedno kolano i łapie się za pierś, jakby siędusił.Kiedy do niego dobiegłem, klęczał na obu kolanach, opierając się jedną dłoniąo chodnik.Wydając z siebie straszne, niesamowite charczenie, próbował kurczo-wo złapać oddech.Objąłem go ramieniem i przytrzymałem, czując w nozdrzach zapach Old Hol-born i Old Spice a, a on rzęził i charczał, nadal nie będąc w stanie dostarczyćswoim płucom tego, czego tak rozpaczliwie potrzebowały.Spojrzał na mnie i zo-baczyłem w jego oczach strach.W końcu udało mu się zaczerpnąć dość powietrza i z trudem wstał.Wciążobejmując go ramieniem, zaprowadziłem powoli z powrotem do domu.Matka,Pat i ciotka Ethel stali przy furtce.Pat i ciotka Ethel byli bladzi jak ściana.Matkabyła wściekła. Musisz iść do doktora  oznajmiła.Po twarzy płynęły jej łzy. Dosyćtych wymówek. Pójdę  oświadczył posłusznie i wiedziałem, że nie będzie próbował sięwymigać.Nigdy niczego jej nie odmówił. Co za podłe zgniłki  oświadczyła ciotka Ethel. Krew gotuje mi się wżyłach, kiedy o nich pomyślę. Tak  zgodził się z nią Pat. To matkojebcy.* * *Strój wieczorowy, napisali w zaproszeniu.Zawsze ekscytowało mnie, gdy mu-siałem wyciągnąć z szafy swój smoking, białą koszulę i czarną muszkę  porząd-ną muszkę, na której zawiązanie trzeba stracić całe wieki, a nie gotową na gumce,noszoną przez małych chłopców i klaunów.Pamiętam, jak mój ojciec zakładał raz do roku czarną muszkę na uroczystybankiet, który jego firma urządzała w jakimś modnym hotelu przy Park Lane.Wwymuskanej oficjalności smokingu było coś, co pasowało do jego przysadzistejmuskularnej sylwetki.Mama co roku wydawała się lekko rozbawiona faktem, iżwciska się w balową suknię.Ale mój stary urodził się, by nosić muszkę. Kurczę  mruknęła Sally, uśmiechając się do mnie zza kurtyny swoichwłosów, kiedy zszedłem na dół. Wyglądasz jak wykidajło.Taki, co stoi przednaprawdę zajebistym klubem. Nie  zaprotestował Pat, wyciągając w moją stronę palec wskazujący izadzierając w górę kciuk. Wyglądasz jak James Bond.Zero zero siedem.Zlicencją na zabijanie wszystkich złych ludzi.177 Jednak stając przed lustrem w przedpokoju, wiedziałem lepiej od nich, dokogo tak naprawdę jestem podobny w swoim smokingu.Coraz bardziej upodobniałem się do ojca.* * *Cyd włożyła długą zieloną suknię z chińskiego jedwabiu  sięgającą podsamą szyję, obcisłą niczym druga skóra  najwspanialszą suknię, jaką widziałemw życiu.Nie zrobiła nic z włosami  ściągnęła je po prostu w koński ogon i tak mi siępodobało, bo lepiej widać było jej twarz.Na ogół dopiero po fakcie uświadamiamy sobie, jak bardzo byliśmy w danymmomencie szczęśliwi.Jednak od czasu do czasu, jeśli mamy fart, zdajemy sobiez tego sprawę od razu.I wiedziałem, że tak właśnie wygląda szczęście.Nie w za-łzawionej retrospekcji albo jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości, lecz tu i teraz,w zielonej sukni. Zaczekaj chwilę  powiedziałem do Cyd, kiedy wysiedliśmy z taksówkiprzed hotelem.Wziąłem jej ręce w swoje i stanęliśmy w milczeniu przy tętniącej ruchem ParkLane.Za naszymi plecami połyskiwały ścięte mrozem trawniki Hyde Parku. Co się stało?  zapytała. Nic  odparłem. W tym rzecz.Wiedziałem, że nigdy nie zapomnę tego, jak wyglądała owej nocy, wiedzia-łem, że nigdy nie zapomnę jej zielonej chińskiej sukni.I chciałem czegoś więcej,niż nacieszyć się tą chwilą, chciałem ją zatrzymać w czasie, by móc przypomniećją sobie pózniej, kiedy dobiegnie końca. W porządku?  zapytała z uśmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Robbins Anthony ObudŸ w sobie Olbrzyma by www.nlp.end.pl
  • Ann.Cleeves. .Vera.Stanhope.03. .Ukryta.glebia.(P2PNet.pl)
  • 10 Narcissus in Chains PL (brak r. 47, 50, 54, 61)
  • Matthew.Woodring.Stover. .Prawo.Caine'a.(P2PNet.pl)
  • Carole.Nelson.Douglas. .Dzien.dobry,Irene.(P2PNet.pl)
  • stefan, eromski przedwiosnie www.przeklej.pl
  • MARJA ÂŒLEÅ»AŃSKA KUCHARZ POLSKI [PL] [pdf]
  • Strategiczne planowanie manual T.Domanski 1999 PL
  • Roberts Nora Saga rodu Concannonów 03 Zrodzona ze wstydu (2)
  • Edwardson Ake Erik Winter 07 Pokój nr 10
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsz5.keep.pl