[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemne włosy, teraz rozpuszczone,opadały w tłustych strąkach na nieogoloną twarz.Brudną czapkę nacisnąłgłęboko na czoło.Dobrze jednak wiedziała, że zdradzieckie siwe pasmo itak by się spod niej nie wysunęło, bo ufarbowano je na czarno.Spojrzała potem na własny strój  znoszona czerwona spódnica,drewniane saboty na bosych stopach  i uznała, że razem z towarzyszącymjej prostakiem tworzą idealną parę.Bluzka, jaką miała na sobie, byłaniegdyś biała, z wielkim dekoltem obszytym koronką.Teraz nabrała szaregoodcienia, a z koronki zostały same strzępy, lecz nadal eksponowała piersitak samo, jak za swoich najlepszych czasów.Podarta i równie poszarzałachustka nieznacznie osłaniała biust, który i tak przyciągał uwagę.Włosyzebrane w niechlujny węzeł na samym czubku głowy krył czepek, który teżpamiętał dużo lepsze dni.Wielki koszyk ze słomki zwisał jej z szyi nadługim rzemieniu i obijał się o biodro.Pełno w nim było świeżoupieczonego chleba, drożdżowych bułeczek i nadziewanych rogalików,których zapach doleciał rano do strychu.Pod spodem, nakryte brudnąszmatą, leżały inne wypieki, równie świeże, przeznaczone do rozdaniawięzniom.Były tam też dwie czerstwe bułki, miała je w razie konieczności380RS pokazać dozorcom jako dowód, że to, co skrywa pod szmatą, nadaje się jużtylko dla ludzi, którzy nie mają nic do jedzenia.Przez chwilę przyszedł jejna myśl Londyn i niezwykła troska, z jaką Jack podjął się przeobrażenia jejz prowincjonalnej panny w lwicę salonową, idealną partnerkę pasującą dojego nienagannej aparycji.Kontrast ten wydał jej się tak absurdalny, żewybuchłaby śmiechem, gdyby się tylko tak przerazliwie nie bała. Jesteś pewna?  spytał cicho Jack. Jak najbardziej  odparła i poszła ku więziennej bramie.Z każdymkrokiem coraz słabiej czuła jego obecność za sobą, narastało w niej za topoczucie bezbronności.Serce waliło jej tak mocno i szybko, że obawiała się,iż może zasłabnąć.Szła jednak wciąż przed siebie, póki nie wmieszała się wtłum innych handlarzy i wraz z nimi nie wkroczyła na dziedziniec.Zcianywięzienia okalały go z trzech stron, pełne małych, zakratowanych okienek wgroznych szarych murach.Na zatłoczonym placyku panował niemalżewesoły nastrój.Mężczyzni grali w kości i w karty, a kobiety, ubranepodobnie do niej, sprzedawały różne towary wyciągane ze słomkowychkoszyków.Osioł, obładowany ciężkimi jukami, stal spokojnie z pochylonymłbem na samym środku, w pełnym słońcu, a jego właściciel sprzeczał się ocoś ze strażnikami ponad stosem miedzianych patelni i rondliwypełniających juki.Arabella zatrzymała się z wahaniem.Serce przestało jej już walić, gdyzdołała wejść za bramę i znalezć się w otoczeniu, które byłoby czymścałkiem zwyczajnym, gdyby nie jego ponure tło.Wybrała sobie grupęstrażników siedzących w cieniu przed zamkniętymi drzwiami po lewejstronie więzienia i podeszła do nich, przechylając głowę w lekkokokieteryjnym geście.Gdy była już blisko, dygnęła.381RS  Mam tutaj świeży chleb, citoyens, po jednym sou za bochenek rzuciła, odchylając szmatę. Prosto z pieca. Z ciebie też niezły kąsek, citoyenne  odezwał się jeden zestrażników, kiwając na nią dłonią, w której trzymał cuchnącą fajkę.Podejdz no tutaj, niech rzucimy okiem na ten chleb!Chcąc pokazać zawartość kosza, musiałaby się nachylić i ukazaćstrażnikom cały biust.Odważnie zbliżyła się ku nim z uśmiechem, którymiał być, jak uważała, rodzajem uwodzicielskiej zachęty.Odgrywała terazrolę kobiety gotowej dać się poklepać czy uszczypnąć.Strażnik wyciągnąłjeden z bochenków, zerkając na jej piersi. Niebrzydka para bułeczek  rzekł do swoich kompanów, szczerzączęby. Spróbujmy, czy aby świeże. Wsadził brudną dłoń pod jej bluzkę,szukając chropawymi paluchami sutków.Odskoczyła z krzykiem, udając zgorszenie. Citoyens, jakże wy traktujecie porządną, zamężną niewiastę. A masz ty męża?  spytał inny, głaszcząc gęstą, rudą bródkę.Chodzno tu, pokaż ten twój chlebek.Raz jeszcze poddała się upokarzającemu rytuałowi.Mężczyznizamilkli po kilku sprośnych żartach i aluzjach, które na szczęście niewymagały od niej żadnych komentarzy, opanowała się więc i wśróduśmiechów wymruczała parę nieszczerych protestów, które tylko pobudziłyich do śmiechu. No, to kupmy sobie parę tych bułeczek  powiedział wreszciestrażnik z rudą bródką, mrugając na swych kamratów. Mam ci ja niezłykawał kiełbasy, co będzie do nich pasowała.Pozostali gruchnęli na te słowa gardłowym śmiechem i Arabellauznała, że ma już tego dosyć.Sięgnęła do kosza.382RS  Dwie bułki za jednego sou, citoyen.Rudobrody wyciągnął drobną monetę, a ona rzuciła zalotnie innym: %7ładne nie są świeższe od nich, citoyens. W rzeczy samej, paniusiu. Inny strażnik w uśmiechu pokazałjeden, jedyny ząb. Ale założę się, żeś ty już nie taka świeża, jak one,citoyenne! Bochenek za sou  odparła, podając mu chleb.Gdy przestali się z nią przekomarzać i kupili, co tylko miała w koszu,pozostawiając same okruchy, oznajmiła: Mam też wczorajszy wypiek.Może uda mi się sprzedać go tyminnym?  I wskazała ruchem głowy na drzwi więzienia. Niektórzy z nich byliby radzi  odezwał się strażnik o jednym zębie. Nie mam nic przeciw temu.Idz tylko do kobiet.strzeż ty się,dziewczyno, żeby cię tam żywcem nie zjadły!  Zarechotał i wysmarkał nos,ujmując go w dwa palce. Ale coś nam się za to należy. Pierwszy ze strażników zerwał się nanogi. Najpierw daj całusa, citoyenne.Jego oddech cuchnął stęchłym winem, czosnkiem i tabaką; wargi miałzaślinione, kiedy złapał ją za pośladki i przycisnął do swoich ust.Wstrzymała oddech i zdołała to wytrzymać.Puścił ją wreszcie. Tędy!  Wskazał ruchem głowy na drzwi w przeciwległej ścianie.Poszła za nim przez zatłoczony dziedziniec.Powiedział coś dwómstrażnikom, którzy wspierali się o ścianę po obu stronach drzwi.Jeden znich dłubał w zębach, drugi drapał się leniwie po zawszonej brodzie.Zgodzili się.Pierwszy z nich splunął na bruk, nim otworzył drzwi wielkimkluczem przytroczonym do jego pasa.Skinął na nią i Arabella weszła dośrodka.383RS Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem.Usłyszała zgrzyt klucza wzamku i zapragnęła nagle uciec.Jakże się stąd wydostanie? Nikt jej tego niepowiedział.Co będzie, jeśli ją tu zostawią samą? Czemu mieliby sięwłaściwie troszczyć o jej los? Jedna więzniarka więcej? A niechby sobietutaj gniła! Uznała jednak, że strażnicy wzięli ją za kogoś z ich świata.Zaciężko pracującą citoyenne, z którą można trochę poswawolić.Stojąc bez ruchu, rozejrzała się wokoło.W więzieniu było ciemnawo,gorąco i duszno, lecz powoli zaczęła rozróżniać w półmroku kształty osóbbezwładnie leżących na ziemi lub wspartych o mur.Słaby pomruk, podobnydo stłumionego brzęczenia pszczół, wypełniał całe wnętrze.Jedynymoświetleniem były dwie smoliste pochodnie, zatknięte na ścianie w głębi, akiedy podeszła trochę bliżej, jej saboty głośno zastukały po niewyobrażalniebrudnej posadzce.Zakwiliło jakieś niemowlę, zapłakało nieco większedziecko.Kilka kształtów ruszyło w jej kierunku.Były to kobiety  obdarte, rozczochrane, niektóre z niemowlętami,wszystkie patrzyły błędnym, głodnym wzrokiem. Mam tu chleb  powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Yolen, Jane Drachen Trilogie 03 Die Drachenbotschaft
  • Yolen, Jane V1, Hermana Luz, Hermana Sombra
  • Smith Lisa Jane ÂŒwiat nocy 02 Córki nocy(1)
  • Mortimer Carole SÅ‚ynna Rodzina St Claire 01 Ksišżę i Jane
  • Gerritsen Tess Jane Rizzoli Maura Isles 08 Dolina umarÅ‚ych
  • Smith Lisa Jane Wizje w mroku 01 Tajemnicza Moc
  • Gerritsen Tess Jane Rizzoli Maura Isles 07 Mumia(1)
  • Lindskold, Jane [Firekeeper 01] Through Wolf's Eyes
  • Hamilton Laurell Meredith Gentry 03 DotkniÄ™cie Mroku
  • Musso Guillaume Kim bylbym bez ciebie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl