[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na deskach zwykle znaj-dujących się pod linią zanurzenia widniały białe osady ze skorupiaków.Na przednim pokładzie sta-ła machina do miotania strzał, załadowana i gotowa do użycia.Od stalowych grotów odbijało sięświatło.Dwa rzędy długich wioseł unosiły się i opadały równym ruchem.Nawet taki szczur lądowy jakSkaurus potrafił ocenić, że wioślarze stanowią zgraną załogę.Niezależni od wiatru, płynęli stałymkursem na północ.Ponad skrzyp i uderzenia wioseł o wodę wybijała się piosenka śpiewana ba-sowym głosem, która pomagała utrzymać tempo:Mały ptaszek z żółtym dziobkiemUsiadł na parapecie mojego okna.Videssańska armia również ją śpiewała i Rzymianie szybko nauczyli się jej słów.Liczyłapięćdziesiąt dwie zwrotki, dowcipne, niektóre brutalne, inne sprośne, a w większości występowałyte trzy elementy.Płynący z dużą szybkością  Niszczyciel Korsarzy" oddalił się i śpiew ucichł.Podoficerowie staliprzy blizniaczych wiosłach sterowych na rufie.Obserwator znajdował się na maszcie, żeby krzy-kiem ostrzegać o niebezpieczeństwie.Marek uśmiechnął się do siebie.Gdyby czar Neposa naglezniknął, biedak zapewne dostałby ataku serca.Trybun uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy zobaczył, jak zbieranina zwana flotą Imperatoraprzepływa Koński Bród pod nosem imperialnej armady.Szybsze łodzie prawie dobijały do brzegu.Nawet wolniejsze, niezgrabne barki już minęły galery Ortaiasa.Videssos powinno być zbyt za-skoczone widokiem armii Gavrasa pojawiającej się znikąd pod murami miasta, żeby stawić zdecy- dowany opór. Zwietna robota  powiedział wylewnie do Neposa. Dzięki niej wojna jest już prawiewygrana.Jak wszyscy kapłani Phosa, Nepos ślubował pokorę.Zaczerwienił się teraz, słysząc pochwałę. Dziękuję  odparł nieśmiało.Ponieważ jednak był nie tylko kapłanem, ale i akademikiem,dorzucił:  Ten sukces przeniesie ważny nowy czar ze sfery teorii do sfery praktyki.Badania oczy-wiście były dziełem wielu osób.To zwykły przypadek, że akurat ja go wypróbowałem.To.Kapłan zachwiał się i spurpurowiał na twarzy.Nie był to rumieniec skromności.Wyglądało to,jakby na jego szyi zacisnęły się ręce dusiciela.Marek i Gorgidas rzucili mu się na ratunek sądząc,że przepracowanie spowodowało atak apopleksji.Lecz Nepos nie dostał ataku.Azy toczyły mu się po policzkach, ginąc w gęstej brodzie.Rękamirozpaczliwie chwytał powietrze.Szeptał coś pośpiesznie. Co się dzieje?  warknął Gajusz Filipus.Choć nie znał się na morzu ani na magii, potrafił rozpoznać kłopoty.Sięgnął dłonią do rękojeścimiecza, ale znajomy gest nie dodał mu otuchy. Kontrczar!  wykrztusił Nepos pomiędzy szybko powtarzanymi zaklęciami.Trząsł się jakczłowiek chory na malarię. Skierowany przeciwko mnie i mojemu czarowi.Zły i silny, na Pho-sa, kto to może być? Nigdy nie doświadczyłem na sobie takiej siły.Niemal mnie powalił.Między tymi zdaniami dalej mamrotał zaklęcia.Kiedy wyjaśnił im sytuację, skupił się całkowi-cie na magii.Dzięki niej uratował siebie, ale nie mógł już utrzymać czaru. Już po nas! Kot wyczuł myszy w kredensie!  krzyknął Viridoviks wiszący na relingu.W polu widzenia znajdowało się siedem galer oprócz  Niszczyciela Korsarzy".Mark nie potrafiłsobie wyobrazić, co czują kapitanowie i wioślarze, którzy nagle zobaczyli, że w cieśninie roi się odnieprzyjacielskich statków.Nie dostali jednak palpitacji, czego im kilka minut temu życzył w duchutrybun.Zaatakowali małe jednostki osaczając je jak wilki stado owiec.Serce skoczyło Markowi do gardła, kiedy zobaczył, że jeden ze statków z okrutnym dziobemkieruje się na najbliższą barkę pełną legionistów.Lecz przynajmniej kapitan tej biremy był wystar-czająco przerażony pojawieniem się wrogów, by popełnić fatalny błąd w ocenie.Zamiast zaufaćtaranowi statku, kazał unieść wiosła na lewej burcie, podpłynął zręcznie bokiem do barki i zażądałpoddania się.W swojej pysze zapomniał jednak, że w grę wchodzi nie tylko szybka galera przeciwko nieru-chawej barce rzecznej.Nie wziął pod uwagę ludzi.W powietrzu śmignęły liny, oplatając się jakwęże wokół kołków cumowniczych i wioseł sterowych, łącząc oba statki ciasno jak w uściskukochanków.Za linami skoczyli przez niskie burty galery Rzymianie, wydając wilcze okrzyki rado-ści.Wrzucili garstkę marynarzy do wody.Pluski oznaczały ich śmierć, ponieważ nie będąc praw- dziwymi żeglarzami, nosili pancerze, tym razem nie dla ochrony, tylko na własną zgubę.Widząc to, kapitan uciekł na wysoką rufę.On również miał na sobie zbroję, pozłacaną na znakrangi.Zaświeciła na moment, kiedy skoczył do morza, zbyt dumny, by przeżyć własny głupi błąd.Nie miało to dużego znaczenia, jeśli chodzi o wynik walki.Rzymianie złapali pilota biremy iprzyłożyli mu miecz do gardła.Zachęcony w ten sposób, wykrzyknął załodze rozkazy.Wiosła oży-ły.%7łagiel rozwinął się i wydął.Galera ruszyła w stronę plaży, jak koń wyścigowy pośród szkap po-ciągowych.Gdzie indziej rzeczy nie układały się tak pomyślnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • harry potter i ksišżę półkrwi (half blood prince) rozdziały 1 30 dobre tłumaczenie pl peŁna wersja! caŁa ksiĽŻka! pl(1)
  • Butcher Jim Akta Harry'ego Dresdena 07 Martwy Rewir.NSB
  • Harry Browne Why Government Doesn't Work (1995)
  • Cesarski tron. Zelazo i rdza Harry Sidebottom
  • Harry Potter i Zniewolone Dusze
  • Knight Harry Adam Pochodnia
  • STRZEC I BRONIC ERIC L. HARRY
  • 1 Harry Potter i Bractwo Smoka
  • Dibben Damian Strażnicy historii 03 Chiński ekspres
  • Kraszewski Józef Ignacy Porwania Kunigas; Boża opieka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl