[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eunice dopiero od niedawna należała do grona magów z Farewell, ale często zdawałojej się, że zna ich od stuleci - co w szczególności dotyczyło mieszkańców i częstychbywalców Domu Wschodzącego Słońca.Zżyła się z tą zbieraniną oryginałów, kolekcjąosobliwych ludzi z różnych epok i różnych miejsc.Potrafiła rozpoznać, kiedy dzieje się znimi coś złego.Zerwała jabłko i z roztargnieniem wytarła je o bluzkę.Wielki lew o płomiennej sierściwyjrzał zza jej pleców i rozszerzył nozdrza, jakby węszył.Odruchowo położyła dłoń na jegopółmaterialnym grzbiecie.Miała nieuchwytne wrażenie, że chce jej coś powiedzieć.Totemyrzadko pojawiały się z własnej inicjatywy, ale kiedy już to robiły, miały swoje powody.Piosenkarz wrócił z kolejną torbą w jednej ręce i z gitarą w drugiej.Wyglądał nasmutnego lub zamyślonego, a może Eunice zmylił cień skrywający jego twarz, pogłębiony przez światło bijące z garażu.Uśmiechnął się, kiedy podszedł bliżej.Trudno było zgadnąć, cotak naprawdę mu w duszy gra.Na wypadek gdyby Timothy już położył się spać, Gabriel otworzył drzwi kluczem.Wprzedpokoju panował półmrok.W poszukiwaniu wyłącznika światła Eunice potknęła się owielkie tekturowe pudło.Odruchowo złapała jakiś płaszcz, spiętrzone okrycia posypały się zwieszaków.- Cholera.!- Lepiej uważaj - dobiegł ich cichy, lecz wyrazny głos.- To moja nowa drukarka.W salonie jedynym zródłem światła był pozostawiony na stoliku laptop; cienielitościwie zasłaniały bałagan.Wystarczyło kilka dni nieobecności Weroniki, aby DomWschodzącego Słońca pogrążył się w artystycznym nieładzie.Papiery, książki i komiksyponiewierały się po dywanie, wszędzie leżało pełno zapomnianych łyżeczek, brudnychtalerzy i szklanek po herbacie.Paterę na owoce wypełniały ściemniałe ogryzki jabłek, a zoparcia fotela malowniczo zwisała długa, czarna skarpeta.Timothy Hawkins siedział na kanapie owinięty kocami.W chorobliwie bladej,kościstej dłoni trzymał kubek, z którego powoli sączył herbatę.Dwie inwalidzkie kule leżałyobok oparte o krzesło.- Uff.- Eunice dzwignęła naręcze kurtek.- Jakieś wielkie bydlę.Drukuje i skanuje?- Mhm.Drukuje, skanuje, kseruje, zmiata kurze.Chleb kupiliście?- Zostały już tylko grahamki.- Grahamki - prychnął z pogardą.- Ten barbarzyński preparat z otrębów.Masłapewnie zapomnieliście?- Nie.Mamy masło, ser, pastę rybną, wędliny, a nawet mydełko toaletowe.- Gabriel zlekkim stęknięciem dzwignął torby i przetaszczył je do kuchni.- Co kto woli.- Aha.- Timmy ziewnął szeroko i ostrożnie odstawił kubek na stolik obok laptopa.-W takim razie bądz taki dobry i zrób mi kanapki.Najlepiej z szynką, ale jeśli jest kawior, tosię nie pogniewam.Piosenkarz zaczął krzątać się w kuchni.Zza przepierzenia dobiegał ich brzększtućców i porcelany.Eunice skrzętnie pozbierała brudne szklanki i talerzyki.Przynosiła je naraty do zlewu, a przy okazji uważnie obserwowała Gabriela.Zazwyczaj popisywał się przykucharzeniu; pomagał sobie telekinezą, improwizował nowe piosenki, opowiadał świeżozasłyszane dowcipy.Teraz z marsową miną piłował bułkę na desce.Myślami był gdzieśdaleko.Eunice włączyła światło i usadowiła się na kanapie obok Timothy ego.Lewą rękę niewidomego cybermaga oplatały kable zakończone przyssawkami.Timmy potrafił łączyć siębezprzewodowo ze wszystkimi urządzeniami, które miały dostęp do Sieci, więc tym razempewnie coś testował.- Co tworzysz?- Opracowuję ponadsieciowy interfejs dla zwykłych użytkowników.- O rany - wzdrygnęła się Eunice.- A pomyślałeś o konsekwencjach? O hordachczternastoletnich Chińczyków błąkających się w Ponadsieci?- Przez zwykłych użytkowników rozumiem innych magów.Takich jak ty albo Gabriel- wyjaśnił Timmy.- Prędzej ja zacznę grać na gitarze, niż on da się namówić do naukialgorytmów.Słyszałeś, Gabrielu?Piosenkarz wszedł do salonu, niosąc tacę pełną niechlujnie pokrojonych grahamek zserem i szynką.- Mhm - przytaknął odruchowo.- Jak koncert?- Ujdzie.- Fani dopisali?Gabriel machnął ręką, jakby opędzał się od much.- Słuchaj, Timmy, nie teraz.- Zamrugał intensywnie, usta mu zadrżały.- Piosenkachodzi mi po głowie.Pogadamy pózniej.Okej?Zgarnął z tacy dwie kanapki z serem, a potem umknął na piętro.Po drodze potknął sięjeszcze o taboret.- No dobrze - powiedział Timothy, kiedy tylko za artystą zamknęły się drzwi.- A terazmów, co się tam właściwie wydarzyło.- Po koncercie odwiedziła go jakaś kobieta.- Eunice w zamyśleniu sięgnęła pograhamkę.- Twierdził, że to zwykła groupie, ale mu nie wierzę.Chyba coś między nimizaszło, bo w drodze do sklepu omal nie rozbił Gruchota.Może to kolejny nieszczęśliwyromans?Timothy Hawkins skrupulatnie odsączył resztę herbaty znad fusów i ciężko dzwignąłsię z kanapy.- Nie, Eunice.On jest przerażony.Dawno już się tak nie zachowywał.Obawiam się,że ma poważne kłopoty i co gorsza, uważa je za sprawę prywatną.Trzeba go pilnować, żebyczasem nie zrobił czegoś głupiego.* * * W piwnicy czuć było wilgocią i stęchlizną.Gabriel zapalił światło.Sporą częśćpomieszczenia zajmował ulubiony komputer Timothy ego, olbrzymie elektronicznemonstrum o poetyckiej nazwie Homer.Należało stąpać ostrożnie, aby nie potknąć się osplątane kable i porozrzucane części komputerowe z ostatnich trzydziestu lat.Piosenkarzprzeszedł obok dwóch starych rowerów, zignorował zwinięty w rulon latający dywan, niespojrzał nawet na wielką szafę pełniącą rolę wrót teleportacyjnych.Zatrzymał się przywysokim regale z książkami.W jednej z szuflad znajdowało się to, czego szukał.BłękitnaKsięga, dzieło czarownicy Kai.To, że Kaja przeczuwała, a może nawet przepowiedziała własną śmierć, było dla nichczymś oczywistym.Nic, czego podejmowała się tysiącletnia czarownica, nie mogło ichzdziwić.To ona, do spółki z Krzysztofem Podróżnikiem, założyła społeczność magów wFarewell na początku wieku.To dzięki niej powstały tutejsze prawa, w pewnym stopniuróżniące się od zasad panujących w innych miastach.To ona wreszcie ocaliła miasto podczasMrocznej Wojny, oddając własne życie.Gabriel, który wstąpił na ścieżkę magii już po Wojnie, nigdy nie poznał Kai osobiście.Znał jednak niemal na pamięć jej ostatnie dzieło, tajemniczą Błękitną Księgę - wielki tom wbladoniebieskich okładkach.Księga stanowiła niejednorodny, trudny do ogarnięcia twór, składający się z plikówmaszynopisów, odręcznych notatek, ołówkowych szkiców, pozornie przypadkowopoutykanych pocztówek i zabazgranych karteczek.Niektóre z jej rozdziałów znali wszyscytutejsi czarodzieje - stanowiły zarazem obowiązujące prawo i coś w rodzaju podręcznika dlapoczątkujących.Po inne praktyczne porady zaglądano w razie kłopotów.Lwią część Księgistanowiły jednak zagadkowe przypowieści, legendy, poematy i na wpół zrozumiałeprzepowiednie.Trzeba było niesłychanej cierpliwości, aby przebrnąć przez to wszystko, iniesłychanej intuicji, aby zrozumieć chociaż dziesiątą część [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Valerio Massimo Manfredi Aleksander Wielki II Piaski Amona
  • Aleksander Dubrow & Wieniamin Puszkin Parapsychologia I Wspolczesne Przyrodoznawstwo
  • Sołżenicyn Aleksander WpadÅ‚o ziarno miÄ™dzy żarna
  • Szarlat Aleksandra Bogowie naszej planety
  • Zoricz Aleksander Jutro wojna 2 Nie ma litoÂœci
  • Aleksander Sołżenicyn OddziaÅ‚ chorych na raka
  • Aleksander Kotow Jak Å»ostać Arcymistrzem Szachy
  • Kotow Aleksander Szachy. Jak zostać arcymistrzem
  • Bidwell George Rubaszny król Hal
  • Rozdarte dusze (3) Gabriella Poole
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl