[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mogę.Już próbowałam.Nie wiem, co począć.Mó-wi o rozwodzie, ale nie pozwala mi zabrać dziecka.Staramsię więc znieść jakoś jego nienawiść.- On czuje się zraniony, Amelio.- Wiemo tym.Nie sądzę, by zamierzał zrobić jej coś złe-go, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego chce nas rozdzielić.- Dlatego, że chce zranić ciebie.Dlatego, że jest zazdro-sny o twoje uczucia względemcórki.Keene pomyślał, że spokój i opanowanie Amelii są do-prawdy godne podziwu, jeśli się wezmie pod uwagę jej roz-paczliwe położenie.Od dawna fascynowała go jej powagai nieskazitelnemaniery.- Rozumiem- szepnęła Amelia, spuszczając wzrok.- Pozwól, że z nimporozmawiam.Pani domu podeszła do Daviesa i wyciągnęła ręce, bywziąć dziecko.Gość nie wypuścił jednak maleństwa z ra-mion.- Nie.Zamierzamporozmawiać z nimojegocórce.- Tomu się nie spodoba.Dbamoto, bynie słyszał jej pła-czu.- Pozwól, że spróbuję załatwić sprawę poswojemu.janessa+AScarlettusolad-nacs148Victor odetchnął z ulgą, gdy się okazało, że za drzwiami stoitylko służąca Sophie.Kobieta trzęsła się ze zdenerwowania.- Dorożkarz mówi, że nie będzie dłużej czekał.- Powiedz, że w takim razie nie dostanie zapłaty.Pani niezapłaciła jeszcze za przejazd, prawda?Lettypokręciła głową.Sophie uchyliła drzwi do sypialni.- Letty?- Proszę iść i powiedzieć dorożkarzowi, że pani za chwi-lę wróci.Pokojówka zmarszczyła brwi, ale posłusznie się odwróci-ła i poszła w stronę powozu.- Sophie, musi pani natychmiast stąd wyjść.Victor wskazał swemu gościowi drzwi.- Oczywiście.Wyszedł za nią na schody.Gdy Sophie chowała kopertęz adresem do torebki, zauważył, że na ulicy stoi jego serdecz-ny przyjaciel.Nie mógł pozwolić na to, by opuszczającą jego aparta-ment Sophie zobaczył ktoś, kto pózniej się dowie, że jest onażoną Keene'a.Chwycił więc ją za rękę i wciągnął do środka.Pani Davies uniosła brwi ze zdziwienia.Victor przyłożył pa-lec do ust.Ukradkiem, zachowując wszelkie środki ostrożności, wy-chylił się przez poręcz.Nie chciał, by przyjaciel go zauwa-żył i wszedł na górę.Niestety, przyjaciel był pogrążony w rozmowie z kimś, ktostał odwrócony plecami do Victora.Wedmont poczuł, że po-cą mu się dłonie.Tamci dwaj na dole najwyrazniej się znali.Sophie postąpiła nader ryzykownie, przychodząc do niego.- Co się stało?- Na dole stoją dwaj moi przyjaciele.- I cóż z tego? Przecież żaden z nich mnie nie zna.Victor wolał zamknąć drzwi, niż ryzykować, że któryśz tamtych panówją zobaczy.Spojrzał w pełne zdziwienia, błękitne oczy Sophie i uzmy-słowił sobie, że żona Keene'a jest zbyt niewinna, by zdawaćjanessa+AScarlettusolad-nacs149sobie sprawę z wszelkich niebezpieczeństw, na które się na-raża, wędrując samotnie po Londynie.- Czy nie ma nikogo, kto mógłby pani towarzyszyć w wy-prawach do miasta?Sophie pokręciła głową.- Błagam, niech się pani uda do domu swego męża.- Nie zrobię tego.Gdyby chciał, żebym tam zamieszkała,nie zostawiałby mnie na wsi.Victor podejrzewał, że sprawa nie będzie aż tak prosta.Przerażeniem napawała go myśl o towarzyszeniu Sophiew jej londyńskich eskapadach, nie mógł jednak pozwolić, byWędrowała po mieście bez eskorty.Modlił się tylko o to, byKeene go nie zabił, gdy się dowie, że Sophie odwiedziła gow mieszkaniu.- Gdy tylko tamci panowie odejdą, zawiozę panią do Gril-lion Hotel.Nie mogę pozwolić, by poruszała się pani po mie-ście bez asysty.- To żaden problem.Poradzę sobie.Wedmont nerwowo wyglądał przez okno.Mężczyzniwciąż rozmawiali.Ciekawe o czym?Sophie protestowała, ale Victor postanowił, że jej nie wy-puści, dopóki nie będzie mogła wyjść niepostrzeżenie.Widział, jak jej służąca znów wraca, z oznakami zniecier-pliwienia na twarzy.Otworzył jej drzwi.- Gdzie jest moja pani?Victor się skrzywił.W tej samej chwili usłyszał czyjeś kro-ki na schodach.Chwycił więc Letty za rękę i wepchnął obiekobiety do swej sypialni.- Proszę nie wychodzić, dopóki pań nie zawołam.Kazał lokajowi odprawić dorożkę, samzaś wyjrzał naschody, bysprawdzić, kto teraz do niego idzie.Davies potarł sobie czoło.Jak przemówić George'owi dorozsądku? Nie zdołał go nawet namówić na wzięcie dzieckana ręce.Jakie życie czeka tę małą? Keene poczuł, że robi musię słabo.janessa+AScarlettusolad-nacs150Stracił brata, omal nie zastrzelił Victora, a teraz prysła na-dzieja na ocalenie przyjazni z George'em.Z dnia na dzieńubywało mu szacunku dla samego siebie.Miał wielką ocho-tę wrócić na wieś, by szukać ukojenia wramionach Sophie.Choć jej gra dotknęła go do żywego.Najgorsze zaś było to, że rozumiał, czego Sophie się lęka.Rozumiał wściekłość George'a.Lepiej niż kiedykolwiek ro-zumiał też swegoojca, choć ani jemu, ani George'owi nie po-trafił wybaczyć win.Victor wprzeciwieństwie doniegoniewiele wprawdziero-zumiał, ale przynajmniej między nimi nie było żadnych, lubprawie żadnych, tajemnic.Po napiętej atmosferze panującejwdomu George'a i Amelii i po śmiertelnej ciszy, wjakiej to-nął jego własny dom, spodziewał się, iż towarzystwo przyja-ciela podziała na niego uspokajająco.Kłopot jednak wtym, że Victor nie był sam.Keene spo-strzegł na schodach jakąś kobiecą sylwetkę.Zawahał sięprzez chwilę.Nie widział wprawdzie twarzy tej kobiety, alew jej postaci było coś dziwnie znajomego.Na ulicy stała dorożka.Dziwne.Czyżby ta pani zamie-rzała zabawić u Victora tylko chwilkę? Lokaj Wedmontaschodził właśnie na dół.- Przepraszampana, sir.Keene postanowił zaczekać na powrót służącego.Dopie-ro gdy ten wrócił, odprawiwszy powóz, wszedł za nim doapartamentu przyjaciela.Na widok Daviesa na twarzy Victora pojawiły się oznakipaniki.- Czycoś się stało? - zdziwił się Keene.- Mamgościa.Musisz niestetywyjść.- Nie zamierzam ci przeszkadzać.Może spotkamy siępózniej?Wedmont podszedł do przyjaciela i dotknął jego ramiontak, jakby chciał go wypchnąć z pokoju.- Zajrzę dociebie.Lokaj zniknął wgłębi mieszkania.Nad brwiami Victora pojawiłysię kropelki potu.Keenejanessa+AScarlettusolad-nacs151Z zaciekawieniemobserwował pulsującą tętnicę na szyi przy-jaciela.Zdenerwowanie Victora bardzogozaintrygowało.Przechylił głowę.Przekomarzanie się z przyjacielemwy-dało mu się o wiele atrakcyjniejsze aniżeli rozpamiętywaniewłasnych problemów.- Jakiegoż togościa przyjmujesz?- Pewną damę - odparł Wedmont.Keene skrzyżował ramiona na piersiach.Victor nie zwykłzachowywać się tak tajemniczo.Kogo przyjmuje wprywat-nej części apartamentu? Ostatnimi czasy wraz z jego nazwi-skiemwymieniano jedynie imiona kilku panien na wydaniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]