[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak zwykle wieczorem powróciłem do wsi, udając przy tym, że skręciłem nogę.Zjadłem swój skromny posiłek, poszedłem do chaty i ległem na posłaniu.Udawałem, że śpię.Niecierpliwie czekałem aż ucichną we wsi wszystkie głosy.Wstałem i skradając się bezszele-stnie wyszedłem z chaty.Drogę ucieczki miałem upatrzoną zawczasu.Szedłem ostrożnie idopiero gdy byłem pewny, że odgłos moich kroków nie może dolecieć do wsi, zacząłem biec.Pędziłem na zachód w stronę morskiego brzegu.W żadnym wypadku Oamo nie będzie wiedział, czy umknąłem na północ czy na połu-dnie.Po godzinie biegu zobaczyłem ocean.Ruszyłem według planu wzdłuż plaży.Naszczęście był przypływ, więc mogłem maszerować po miękkim piasku, tuż na granicy wody.Bałem się stąpnąć na suchy skraj plaży, aby nie zostawić śladów.Czasem musiałem wspinać się na skały i przełazić przez duże głazy.Na szczęście nie napotkałem miejsca, gdzie by ka-mienne ściany wchodziły głębiej w morze, co oczywiście uniemożliwiłoby mój plan ucieczki.Szedłem przez całą noc.Księżyc, który wspiął się na niebo, oświecał mi drogę i uła-twiał marsz.O świcie kusiło mnie, aby nie przerywać ucieczki.Rozsądek jednak zwalczył niebezpie-czną pokusę i zacząłem szukać wśród skał schronienia, gdzie mógłbym ukryć się przed pości-giem.Nie miałem pojęcia, jak daleko uszedłem, ale zdawałem sobie sprawę, że do zatoki panaMudge jest jeszcze szmat drogi.Znalazłem kryjówkę dość daleko od najwyższego punktuprzypływu i mogłem być spokojny, że woda do niej nie dotrze.Zmęczony ułożyłem się natwardym kamiennym łożu i zasnąłem.Zbudził mnie szum skrzydeł.Przerażony ujrzałem nad sobą wielkiego morskiego ptaka,nie mniejszego od albatrosa, który mierzył szponami w moją głowę.Krzyknąłem, aby odstra-szyć napastnika, i zerwałem się gotów do obrony.Ptak odleciał natychmiast w stronę morza.Patrzyłem za nim i.dojrzałem na falach małą plamkę.Wytężyłem wzrok.Tak, to nie mogłabyć tubylcza piroga  to była łódz.Zbliżała się do brzegu.W obawie, aby nie minęła mnie,chciałem wołać.Lecz łódz była zbyt daleko.Jedyną możliwością dania znaku, że jestem tu,wśród skał, było opuszczenie kryjówki i wybiegnięcie na jasny pas plaży.Machałem rękami,próbując w ten sposób zwrócić na siebie uwagę przyjaciół  gdyż byłem przekonany, że towłaśnie oni stanowią załogę łodzi.Krzyczałem przy tym z całych sił.Zamilkłem na chwilę ido uszu mych jak echo dobiegły z daleka inne głosy.Ze wzgórza zbiegali ku plaży tubylcy.Pierwsze, na co zwróciłem uwagą, było to, że nie mieli ze sobą ani łuków, ani dzid.Pędzili kumnie wrzeszcząc nieludzko.Jak oszalały machałem rękoma w stronę łodzi.Byłem już bliski ostatecznej desperacji, gdy łódz gwałtownie skręciła w moją stronę iczłowiek stojący na dziobie odpowiedział mi okrzykiem i machaniem rąk.Zaczął się wyścigo moje życie.Z jednej strony tubylcy, w których rękach dojrzałem teraz noże, byli już naplaży, z drugiej strony łódz  znacznie jeszcze oddalona od brzegu.Jedyny ratunek to rzucenie się wpław ku swoim.Wiedziałem, że morze roi się od reki-nów, musiałem jednak podjąć decyzję.Tak jak stałem, wbiegłem w wodę.Szedłem w bród,dopóki czułem dno pod nogami, potem popłynąłem.Nie zrzuciłem odzienia i płynąłem powo-li.Obejrzałem się.Pogoń była tuż za mną.Jeśli tubylcy rzucą się za mną wpław, szanse ucie-czki będą znikome, lecz nie bacząc na to dobywałem wszystkich sił, aby jak najbardziej odda-lić się od brzegu.Naprzeciw, również z całych sił, wiosłowali ku mnie moi przyjaciele.Przezchwilę, dla odpoczynku, popłynąłem na wznak.Obserwowałem dzikusów stojących na skrajuplaży i wymachujących nożami.%7ładen jednak nie popłynął za mną.Odetchnąłem z ulgą.Te-raz bałem się tylko kurczów, utraty i tak już nadwerężonych sił i, najgrozniejszych ze wszy-stkiego, rekinów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Blatty William Peter Egzorcysta 01 Egzorcysta(1)
  • Roderick Gordon & Brian Williams Tunele 01 Tunele
  • Cinda Williams Chiima [Heir The Dragon Heir (v5.0) (epub) i
  • Roderick Gordon & Brian Williams Tunele 02 Tunele GÅ‚Ä™biej
  • 098. Heretyk Mocy III Spotkanie Po Latach (Sean Williams, Shane Dix) 28 lat po Nowa Era Jedi
  • William Inboden Religion and American Foreign Policy, 1945 1960, The Soul of Containment (2008)
  • William G. Rothstein Public Health and the Risk Factor, A History of an Uneven Medical Revolution (2003)
  • William W. Falk Rooted in Place, Family and Belongings in a Southern Black Community (2004)
  • William H Bates The Cure Of Imperfect Sight by Treatment Without Glasses (1920)
  • Gilstrap John Zly wybor
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl