[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OtworzyÅ‚a portfel.Znów zerknęła na żebraka.RuszyÅ‚ w jej stronÄ™, ajakże.Spacerowym krokiem, niby nic.RÄ™ce w kieszeniach usmolonychspodni.WystrzÄ™piony pÅ‚aszcz powiewa na wietrze.Deszcz żółtych liÅ›ciwokół niego.Czerwone dÄ™by jako tÅ‚o dla jego ciemnej sylwetki.Szelestkopanych od niechcenia liÅ›ci.- A niech to  mruknęła znowu.SpojrzaÅ‚a w prawo, w stronÄ™Ratusza.Wciąż widać byÅ‚o policjanta, przechadzaÅ‚ siÄ™ wzdÅ‚uż rzÄ™dusÅ‚użbowych limuzyn.A pod gaÅ‚Ä™ziami drzew widziaÅ‚a nogi policjantastojÄ…cego na schodach przed wejÅ›ciem.UsÅ‚yszÄ… jÄ… w razie czego.Zajęła siÄ™ portfelem, wÅ›ciekÅ‚a na włóczÄ™gÄ™, że jÄ… przestraszyÅ‚.To, żeotwiera torebkÄ™, wcale nie znaczy, że uda mu siÄ™ wyciÄ…gnąć od niej jakieÅ›pieniÄ…dze. Niech spada".Odpięła zatrzask przegródki na karty.Serce zabiÅ‚o jej szybciej.Plastikowa przezroczysta harmonijka rozwinęła siÄ™ na kolana.RzuciÅ‚a siÄ™w oczy fotografia matki.Niska, pulchna mama, rozeÅ›miana, macha rÄ™kÄ…do obiektywu, jakby siÄ™ broniÅ‚a:  Zabierzcie ten gÅ‚upi aparat".I ojciec:siwowÅ‚osy, rumiany.Zmarszczki od Å›miechu pod oczami.  Tak, tak, tak" - pomyÅ›laÅ‚a.Na Broadwayu ruszyÅ‚ z hukiem autobus.Gdy haÅ‚as minÄ…Å‚, usÅ‚yszaÅ‚a szuranie żebraka na Å›cieżce.ZbliżaÅ‚ siÄ™.Szybko przeglÄ…daÅ‚a przegródki, szukajÄ…c prawa jazdy.Jest MasterCard.No, przynajmniej nazwisko - Nancy Kincaid -wydrukowane u doÅ‚u.I Visa: to samo nazwisko, ta sama dziewczyna.Iwreszcie.jest! Prawko.Co za ulga! Aż zamknęła na chwilÄ™ oczy, kiedyto zobaczyÅ‚a.Jej zdjÄ™cie.Jej twarz.Mocna szczÄ™ka, wydatne koÅ›cipoliczkowe, jasne, szczere spojrzenie.Ta sama znana od dawna twarz,którÄ… widziaÅ‚a niedawno w szybie wystawowej.I nazwisko, jej wÅ‚asnenazwisko, Nancy Kincaid, tuż koÅ‚o zdjÄ™cia.Niezbity dowód.Jest tym,kim jest. No a kim miaÅ‚abym być?" - pomyÅ›laÅ‚a.Jeszcze raz pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ… zrezygnacjÄ….Ale i uÅ›miechnęła siÄ™.WewnÄ™trzne napiÄ™cie zaczęłoustÄ™pować.Nagle przypomniaÅ‚a sobie o żebraku.PodniosÅ‚a wzrok.Jest po drugiejstronie alejki.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ przy koszu na Å›mieci.BadaÅ‚ zawartość.PrzeglÄ…dam Å›mieci, szanowna pani.ProszÄ™ na mnie nie zwracać uwagi. Lepiej stÄ…d pójdÄ™" - powiedziaÅ‚a bezgÅ‚oÅ›nie.Zwinęła plastikowÄ… harmonijkÄ™.Zatrzasnęła portfel.Może wracać dobiura.Porozmawiać z kimÅ›, kto jÄ… zna.Z kimÅ›, kto jej wysÅ‚ucha. I żadnych wiÄ™cej gÅ‚osów".Absolutnie.Co to, to nie.Ale przestaÅ‚a siÄ™ już nimi przejmować.BÄ™dzie dobrze.JakieÅ› zatrucie albo coÅ› w tym rodzaju.GorÄ…czka.To odmajonezu.Wepchnęła portfel z powrotem do torebki.GÅ‚Ä™boko, jakbychroniÄ…c go przed żebrakiem.Zaraz wróci, porozmawia z HenrymGoldsteinem, wyjaÅ›ni, co siÄ™ staÅ‚o, i wszystko bÄ™dzie.W okamgnieniu znów oblaÅ‚a siÄ™ zimnym potem.Serce zamarÅ‚o.Ciarki przeszÅ‚y po skórze. CoÅ›."Jej palce natknęły siÄ™ na coÅ›.CoÅ› w torebce.Cos twardego.CoÅ›czarnego i chÅ‚odnego. Co, do cholery.?" - pomyÅ›laÅ‚a, ale nie wiadomo skÄ…d wiedziaÅ‚a już,co to.OdgÅ‚osy Broadwayu odpÅ‚ynęły.I plusk fontanny, i szelest liÅ›ci platanów.Nawet chÅ‚odny jesienny wiatr, który tak przyjemnieigraÅ‚ z jej wÅ‚osami, nagle jakby siÄ™ stÄ…d ulotniÅ‚  Co.?"ObmacywaÅ‚a przedmiot w torebce.BadaÅ‚a ksztaÅ‚t.WodziÅ‚a palcamipo zimnej czarnej powierzchni.Potem, niemal bezwiednie, zupeÅ‚nie niechcÄ…cy - uchwyciÅ‚a go.WyciÄ…gnęła.Z samego dna torebki.WygrzebaÅ‚a spod puderniczki, paczkichusteczek higienicznych, szminki, kluczy.CaÅ‚Ä… ulgÄ™ diabli wziÄ™li.ZnówmdlÄ…co zimny lÄ™k, napiÄ™ty wÄ™zeÅ‚ strachu powróciÅ‚, i to ze zdwojonÄ… siÅ‚Ä….Kropla potu spadÅ‚a jej z czoÅ‚a, gdy pochylona zaglÄ…daÅ‚a do wnÄ™trzatorebki, wpatrujÄ…c siÄ™ w swojÄ… rÄ™kÄ™.W to, co w niej trzymaÅ‚a. BroÅ„?!"To byÅ‚ rewolwer kalibru 0,38.CoÅ› okropnego.TÄ™ponosy, czarny,ohydny.Ale zdawaÅ‚ siÄ™ dobrze leżeć w jej dÅ‚oni! Jakby gotów do akcji, dociosu.RÄ™ka Nancy zadrżaÅ‚a.Wargi poruszaÅ‚y siÄ™ lekko. Co, do jasnej cholery.? Rewolwer?!" Przecież możesz go po prostu zastrzelić".PokrÄ™ciÅ‚a powoli gÅ‚owÄ….PodniosÅ‚a oczy.%7Å‚ebrak staÅ‚ tuż przed niÄ…, zasÅ‚aniaÅ‚ niebo.Wielki ciemny ksztaÅ‚t,zgiÄ™ty do przodu.Rozpalone biaÅ‚ka oczu.I ten smród, smród rynsztoka,kwaÅ›ny odór życia, który wÅ›lizgiwaÅ‚ siÄ™ w Å›wieże pazdziernikowepowietrze i je warzyÅ‚.Nancy patrzyÅ‚a na włóczÄ™gÄ™, a w schowanej w torebce dÅ‚oni Å›ciskaÅ‚abroÅ„.%7Å‚ebrak siÄ™ uÅ›miechaÅ‚.Zza rozchylonych warg wychynęły pieÅ„kizÄ™bów, żółte i koÅ›lawe.WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™.Nancy poczuÅ‚a jego oddech.ChciaÅ‚a krzyczeć, ale nie mogÅ‚a.Jakby coÅ› utkwiÅ‚o jej w gardle.- Tylko nie zapomnij - powiedziaÅ‚ bezdomny przeciÄ…gle, gÅ‚osemniskim i skrzeczÄ…cym.PochyliÅ‚ siÄ™ ku niej.- PamiÄ™taj: ósma wieczór.-MrugnÄ…Å‚ znaczÄ…co.- ZwierzÄ™ca Godzina. Oliver Perkins To bardzo zniechÄ™cajÄ…ce  powiedziaÅ‚a powoli staruszka. Jakodziecko byÅ‚am nerwowa.Wciąż siÄ™ martwiÅ‚am, a to tym, a to tamtym.Aże zachorujÄ™, a że siÄ™ zestarzejÄ™.Już wolaÅ‚abym być stara, bo wtedymogÅ‚abym siÄ™ przestać tym martwić.I uspokoiÅ‚abym siÄ™.A teraz popatrzna mnie.Perkins odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ od okna.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ przez ramiÄ™ dobabci.SiedziaÅ‚a zwiotczaÅ‚a i bezksztaÅ‚tna na swoim atÅ‚asowymszezlongu.Jej rÄ™ce - patykowate i oplecione bÅ‚Ä™kitnymi żyÅ‚ami - trzÄ™sÅ‚ysiÄ™ na różowym pledzie, który okrywaÅ‚ jej kolana.PopatrzyÅ‚a na niegowodnistymi oczami. Jestem do niczego  wyjÄ™czaÅ‚a. No, babciu, mam ciÄ™ zrzucić ze schodów? Oj, bÄ…dz cicho.- Jej gÅ‚os byÅ‚ sÅ‚aby i drżący.- Wiesz, że mam racjÄ™.Wystarczy drobiazg, i rozsypiÄ™ siÄ™ wprost na twoich oczach. Nie licz na to.Wciąż bÄ™dziesz siÄ™ rozsypywać, kiedy ja już dawnoumrÄ™ ze staroÅ›ci. Znów spojrzaÅ‚ w okno, obramowane eleganckÄ…orzechowÄ… framugÄ…, zajmujÄ…ce niemal caÅ‚Ä… Å›cianÄ™ od podÅ‚ogi do sufitu.RozciÄ…gaÅ‚a siÄ™ za nim panorama Dwunastej Zachodniej.- I komu siÄ™wtedy bÄ™dziesz skarżyÅ‚a? Nie mam pojÄ™cia - wymamrotaÅ‚a babcia.- To rzeczywiÅ›cieproblem.Perkins rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.A potem skrzywiÅ‚.UkÅ‚ucie bólu przeszyÅ‚o muskroÅ„.DotknÄ…Å‚ jej opuszkami palców.Jajecznica i kawa, które AviszrobiÅ‚a mu na Å›niadanie, nieco podreperowaÅ‚y jego żoÅ‚Ä…dek.TrochÄ™ mupodniosÅ‚y powieki.Ale kac wciąż go mÄ™czyÅ‚, tÄ™tniÅ‚ pod czaszkÄ…. «Cóżbym daÅ‚ za Å‚yk wina! - trunku z dawnej pory, chÅ‚odzonego w gÅ‚Ä™bokichziemi zakamarkach.» * A może wystarczyÅ‚oby zimne piwo i okÅ‚ad zmÅ‚odych piersi.?" RoztarÅ‚ czoÅ‚o, mrużąc oczy.Tam, za szybÄ…, cztery piÄ™tra niżej, jakaÅ› kobieta pchaÅ‚a* John Keats, utwór cytowany. wózek w cieniu rachitycznych wiÄ…zów, którymi obsadzono chodnik.UczeÅ„ w bluzie dresowej dzwigaÅ‚ pod pachÄ… książki.I jeszcze jednamatka, jak zauważyÅ‚, holujÄ…ca synka za rÄ™kÄ™.ChÅ‚opak ociÄ…gaÅ‚ siÄ™, byÅ‚ubrany w czarnÄ… pelerynÄ™, twarz miaÅ‚ wypacykowanÄ… na biaÅ‚o zczerwonymi kroplami wokół ust.A Perkins pomyÅ›laÅ‚:  RzeczywiÅ›cie,dzisiaj Halloween."- Co tak rozcierasz sobie skronie, kochany? Czyżby przepicie? zapytaÅ‚a babcia.- To zależy.Masz zamiar prawić mi moraÅ‚y?- Cóż, raczej tak [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • minimalist syntax radford by Andrew Radford,
  • Literary Rogues A Scandalous History of wayward authors Andrew Shaffer
  • Lane Andrew MÅ‚ody Sherlock Holmes Czerwona pijawka
  • vivi andrews karmic consultants 03 the sexorcist
  • Andrews Virginia C Landry 03 CaÅ‚y ten blichtr
  • LEPSZY RODZAJ MODLITWY ANDREW WOMMACK
  • Landry 02 PerÅ‚a we mgle Andrews V. C
  • § Andrews Virginia Landry 01 Ruby
  • historia polski pwn lata 1505 1764 cz 1 rzeczpospolita szlachecka
  • Zamboch Miroslav KrawÄ™dÂź żelaza t.1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • helpmilo.pev.pl