[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ole Jorgen, zacznijmy od nowa - prosiła.- To znaczy, jeśli ty nie znalazłeś sobietymczasem jakiejś innej kobiety, kiedy mnie nie było; miałbyś do tego wszelkie prawo,zachowywałam się przecież okropnie.Duże, spracowane dłonie Ole Jorgena głaskały ją po włosach.- Co ty mówisz? - szeptał niepewnie, bo znacznie lepiej radził sobie z maszynamirolniczymi niż z uczuciami.- Co ty mówisz, Mari? Na co mi inna kobieta?Mari pogładziła go po policzku.Wspólnie posadzili na grobie kwiaty, które przyniósł Ole Jorgen, płakali przy tymoboje, ale były to ciepłe, dobre łzy, przynoszące ulgę, żadne nie starało się ich ukryć.Tego dnia rozpoczęło się dla Mari nowe życie.Wydobyła się z żałoby i mogła terazcieszyć się znowu czwórką swoich dzieci, a jej stosunek do dalszej rodziny też się zmienił nalepsze.Wszyscy bardzo się tym radowali.Bo należeć do Ludzi Lodu, oznaczało też troszczyćsię o siebie nawzajem.I to, że Mari, a także Christel, chciały żyć poza rodziną, bolałowszystkich.Teraz podróże z Akershus do Trondelag i na odwrót stały się częstsze,powiedziano sobie nawzajem wiele słów pociechy.Fakt, że wszystkie dzieci, zachowując rodzinną tradycję, starały się o własnepotomstwo jeszcze przed ślubem, Mari ani Ole Jorgena nie martwiło.Są w życiu większekatastrofy, zwłaszcza że młodzi żenili się potem, jak przystało, ze swoimi wybranymi.Wciągu ostatnich dwunastu lat Mari doczekała się ośmiorga wnucząt.Bo tak jak to Wędrowiecobiecał niegdyś Vetlemu, to właśnie jego linia miała być szczególnie ważna dla zachowaniaciągłości rodu.Mari i Ole Jorgen nie mieli nic przeciwko temu.Vetle był wciąż pełnym sił człowiekiem i nieustannie przepowiadał, że dożyje póznejstarości.Teraz, w 1980 roku, miał lat siedemdziesiąt osiem, cieszył się dobrym zdrowiem isprawnym umysłem.Wszystkie wnuki i prawnuki uwielbiały dziadka, a on uwielbiał dzieci.Rzadko wspominał swoją Hannę, którą Tengel Zły zamordował, ale rodzina wiedziała, że nieotrząsnął się z żałoby.W takiej sytuacji dobrze jest, kiedy stary człowiek ma koło siebiemłodsze pokolenie.Dzieci zabierały go do kina, przeważnie na westerny, bo chciały mupokazywać to, co same uważały za najwspanialsze.Podróżowali też do innych krajów.Ponieważ Vetle nigdy nie zapomniał swojej wyprawy przez Europę do Hiszpanii, któregośroku pojechali do Andaluzji.To była dla niego wielka radość, ale do Las Marismas się niewybrał.Tych okolic odwiedzać nie chciał.Ale.Pewnego wieczora stał na balkonie hotelu i patrzył na dachy Sewilli, a w jegooczach pojawił się wyraz smutku.Ktoś go zapytał, o czym rozmyśla.- Brakuje mi tamtego głosu - odrzekł cicho.- Tęsknię za tym głębokim głosem, któryusłyszałem po raz pierwszy, gdy miałem czternaście lat.Słyszałem go również w tym kraju iwielokrotnie potem. Vetle , wzywał a mnie przenikał dreszcz radości pomieszanej z lękiem.Wiedzieli, że dziadek mówi o Wędrowcu i że Vetle także tęskni do przodków.Lisbeth, żona Jonathana, zmarła bardzo wcześnie na raka.Nigdy więc, na szczęście,nie dowiedziała się o dramatycznej przygodzie Olego, który został aresztowany za przemytnarkotyków.Było to jego pierwsze doświadczenie w tej dziedzinie, podjęte zresztą wyłączniez ciekawości i chęci mocnych przeżyć.Wyszedł z tego bez szwanku, a jego stosunek do tychspraw zmienił się radykalnie.Członkowie Ludzi Lodu często szukali mocnych przygód, alemieli wrodzoną zdolność wycofywania się, zanim sprawy zaszły za daleko.A gdy zdarzyłosię, że ktoś przekroczył zakreślone granice, to na ogół pózniej angażował się po przeciwnejstronie, jakby pragnąc zadośćuczynienia za wcześniejsze głupstwa i brak odpowiedzialności.Gdy więc Ole osiągnął wiek dojrzały, zaangażował się w zwalczanie narkomanii i odnosił natym polu poważne sukcesy.Poza tym niewiele jest o nim do powiedzenia.Ożenił się, maczworo dzieci.Tak więc i ten dom Bóg pobłogosławił, jeśli chodzi o potomstwo.Opowieść o spokojnych latach Ludzi Lodu to wybiegała daleko naprzód, to znowumusieliśmy się cofać do przeszłości, żeby nawiązać do dawniejszych wydarzeń, ale tak tojest, gdy mówi się o starej i tak rozgałęzionej rodzinie.Tyle spraw jest do opowiedzenia,wszystko się ze sobą w jakiś sposób łączy.Wracając do Jonathana, to w parę lat po śmierci Lisbeth ożenił się ponownie, aledzieci w tym małżeństwie nie miał.%7łona była dojrzałą kobietą.Finn, Ole i Gro przyjęli ją nienajlepiej, jak to często bywa z nastolatkami w takiej sytuacji.Sonja, bo tak miała na imię nowa żona, była zupełnie inna niż dość wymagającaLisbeth.Była to osoba łagodna i spokojna, w ogóle bardzo kobieca i często wobec pasierbówbezradna.Finn, Ole i Gro nigdy do grzecznych nie należeli, żywiołowi, z trudem poddawalisię zabiegom wychowawczym.Nie raz doprowadzali ją do rozpaczy, ale nigdy sięJonathanowi nie skarżyła.Niestety, niełatwo jest zastąpić dorastającym dzieciom matkę.Sytuacja zmieniła się trochę na lepsze dopiero po dramatycznych wypadkach.Zdarzyło się któregoś dnia nieoczekiwanie, że Sonja zemdlała i upadła w kuchni napodłogę.Gro, która też wtedy w kuchni była, odwróciła się.- Co ty, do diabła, znowu wymyśliłaś? - zapytała niepewnie.- Masz zle w głowie?Finn! Ole! Chodzcie tutaj! Sonja leży na podłodze i udaje, że zemdlała.Był wczesny ranek, Jonathan wyjechał już do pracy, ale chłopcy przybiegli nawołanie.- Chryste, nie dosyć już z nią zamieszania? - powiedział Ole zbity z tropu.- I co teraz?Nikt nie wiedział, co robić.Finn uklęknął i próbował ją ocucić, klepiąc po twarzy.- Hej, no co z tobą? - mówił przy tym.- Wstawaj! Nie wygłupiaj się!Ale Sonja nie dawała znaku życia.- Czy ojciec by nie mógł.- zaczęła Gro niecierpliwie.- Nasza mama byłaprzynajmniej pielęgniarką.Lepiej się znała niż ta baba.- Na tym, jak mdleć? - zapytał Finn przytomnie.- Dzwońcie po kogoś, nie możemytak stać!W tej rodzinie rzadko ktoś chorował i nie mieli domowego lekarza.- Pójdę po dziadka - oznajmił Ole.- Pędz!Zanim Ole wbiegł na pierwsze piętro, żeby zawołać Vetlego, Sonja ocknęła się ibardzo zawstydzona, próbowała załagodzić sytuację.- Wybaczcie mi, ja.- Jak ty mogłaś nam to zrobić? - zawołała Gro, ale na szczęście w ostrym głosiedziewczyny Sonja usłyszała nutę lęku.- Uff, to naprawdę głupio z mojej strony - powiedziała macocha.- Już mi się to kiedyśprzytrafiło, ale nie chciałam niepokoić waszego ojca.- Rzeczywiście idiotyczne! - prychnęła Gro.- Chcesz udawać cierpiętnicę, której niktnie rozumie? Powiedz przynajmniej teraz, co ci jest?Sonja usiadła i poprawiała włosy, zakłopotana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]