[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądził jednak zrazu, że policjazainteresowała się jedną z tych drobnych spraw, które ostatnio opisywał w gazecie.Nigdy by mu nie przyszło do głowy, że on sam mógłbystanowić obiekt jakichkolwiek podejrzeń.Nawet kiedy Cameron poprosił o rozmowę na osobności, nie dostrzegłw tym nic niepokojącego.- No więc, w czym mogę panu pomóc, inspektorze? Niewiem, czy będę umiał odpowiedzieć na pańskie pytania, aleproszę, niech pan strzela.- Będę strzelał, panie Allen.Tak się pan nazywa, prawda?Na to pytanie nietrudno było udzielić prawdziwej, choćpowiedzmy, niezupełnie wyczerpującej odpowiedzi, pominięcie członu Schuyler to nie zbrodnia.- Tak, rzeczywiście tak się nazywam.Inspektor zajrzał do notesika.- Mieszka pan tu od trzech lat i właśnie kupił pan Gońca".I to za gotówkę.O ile rozumiem, nie zaciągał pan pożyczki.Czy to prawda?%7łeby się o tym dowiedzieć, musieli sprawdzać jego kontobankowe.Ale dlaczego to zrobili, Nicholas nie miał pojęcia.- Wszystko to prawda, panie inspektorze.Ale po co wamte informacje?- Jeden moment, a wszystko się wyjaśni.- Cameron nagle zmienił taktykę.- Panie Allen, gdzie pan mieszkał przedprzyjazdem do West Bretton? Czym się pan zajmował?W Nicholasie zaszła nagła przemiana.Nigdy jeszcze niebył tak bardzo podobny do swojego imponującego ojca.Policjanci nie wierzyli własnym oczom.- Co to ma znaczyć, inspektorze? Co was obchodzi mojedawne życie?- Nie odpowiedział pan na moje pytanie.Dlaczego?- Moja przeszłość to nie wasza sprawa.Nie wierzę, żeby wyłącznie ciekawość kazała wam sprawdzać moje konto i wypytywać mojego dawnego szefa, a także przyjaciela, pana Webstera.Jeżeli powiecie mi, o co wam naprawdęchodzi, zastanowię się, czy odpowiedzieć na wasze pytania, czy nie.Nie miał najmniejszego zamiaru wyjawiać stojącym przednim policjantom swojej prawdziwej tożsamości.Nawet gdyby oznaczało to kres dalszych pytań.Gdyby im wyznał, żejest potomkiem Schuylerów, jego spokojna egzystencja ległaby w gruzach.A skoro już mowa o Schuylerach, może to ojciec postanowił go odszukać i zwrócił się o pomoc do policji - i stądich wizyta?Nie, z pewnością nie! Gdyby tak było, wysłaliby pewniejednego policjanta do West Bretton, ale nie trzech! Wszystkowskazywało na to, że chodzi o jakieś większe przestępstwo.Ale jakie?Nie musiał czekać długo, żeby poznać odpowiedz.Głosznowu zabrał Cameron.- Panie Allen, nie mogę w tej chwili powiedzieć nicponad to, że spodziewamy się pańskiej pomocy w wyjaśnieniu pewnych szczegółów dotyczących włamań do wiejskichrezydencji na terenie tego hrabstwa, mających miejsce w ciągu ostatnich trzech lat.Mamy poważne powody, żeby podejrzewać, iż może pan być w to zamieszany.- Przecież to śmieszne! John, powiedz im, że to złytrop!- Tak mi przykro, Nick.Nie byli ze mną szczerzy, a jaudzieliłem im prawdziwych odpowiedzi w twojej sprawie.Ale zapewniałem ich, że jesteś uczciwym, ciężko pracującymczłowiekiem.Nie tak było, inspektorze?- Rzeczywiście tak było, ale to nie zmienia faktu, że muszę zadać panu Allenowi więcej pytań.%7łeby zaoszczędzićnam wszystkim fatygi, proponuję, panie Allen, żeby był panrównie szczery, jak pan Webster.Więc nich mi pan teraz powie, kim pan jest naprawdę? Bo to raczej dziwne, że nikomunieznany człowiek, który zjawił się w West Bretton trzy latatemu, praktycznie bez grosza przy duszy, nagle okazał siędysponować taką kwotą, żeby kupić tutejszą gazetę.Nicholas skrzyżował ręce na piersi.- Muszę się chwilę zastanowić, zanim na to odpowiem.- Więc odmawia pan współpracy, panie Allen? Proszęrozważyć, czy to rozsądne.Nie pomoże to panu, a możewręcz zaszkodzić.- No cóż, trudno.- Skoro tak, musimy pana prosić, żeby udał się pan z nami najpierw do swojego domu, a potem na posterunek policjiw West Bretton, gdzie zostanie pan poddany dalszemu przesłuchaniu.- Muszę iść z wami? Czy to znaczy, że jestem aresztowany? I dlaczego do mojego domu? A jeżeli się na to nie zgodzę?- Wtedy wystąpię o nakaz aresztowania pod zarzutemkierowania szajką, która napada na okoliczne rezydencje.Jeżeli jest pan niewinny, jak to utrzymuje, radzę panu, by zechciał nam dobrowolnie towarzyszyć.- To śmieszne! - oburzył się Nicholas.- Ja nie utrzymuję, że jestem niewinny.Ja jestem niewinny.Ale wygląda nato, iż nie mam innego wyjścia, jak tylko dostosować się dowaszych decyzji.- Mądra postawa, panie Allen.Wóz inspektora Ellisa jestdo naszej dyspozycji.Wierzę, że sprawa ta wkrótce się wyjaśni.- Mam nadzieję, inspektorze.Czeka mnie dużo pracy, jutro musi wyjść kolejny numer gazety.Nie wiem, po co chcecie mnie wiezć do domku Jesse'ego Pye'a.To dość okrężnadroga na komisariat w West Bretton.Sierżant Bull wściekniesię, kiedy mnie przyprowadzicie.To mój dobry kumpel.- Zobaczymy.A teraz, panie Allen, proszę z nami.I radzęnie próbować ucieczki.Sierżant Finch ma czarny pas judo.- Moje gratulacje - prychnął wściekle Nicholas.- Zapewniam, że nie zamierzam uciekać, więc sierżant, niestety,nie będzie miał okazji zademonstrować swoich umiejętności.A więc nasz ptaszek zaczyna tracić cierpliwość, pomyślałCameron.A dotąd był taki spokojny.Może to perspektywawizyty w domu wytrąciła go z równowagi?W drodze, pod czujnym okiem sierżanta Fincha, Nicholaspróbował odgadnąć, dlaczego tak bardzo zależało im na tym,żeby obejrzeć jego mieszkanie.Kiedy podchodzili do drzwi, Finch położył rękę na ramieniu Nicholasa.- Czy mam panów poprosić do środka? - zapytał Nicholas uprzejmie - czy panowie sami się wprosili?- Ani jedno, ani drugie - odparł ponuro Cameron, wyjmując z kieszeni jakiś papier.- Mam tutaj nakaz przeszukania nie tylko pańskiego domu, ale i wszystkich zabudowańna terenie posesji.- Chyba pan żartuje, inspektorze! Jakich zabudowań!Tam jest tylko psia buda i stara, rozpadająca się szopa, którejnigdy nie używam, ponieważ jest zbyt mała, żeby pomieścićmojego morrisa.Niepotrzebnie zadawał pan sobie tyle trudui załatwiał ten nakaz.I bez niego bym wam pozwolił, żebyście sobie wszystko obejrzeli.- Czyżby, panie Allen? - zapytał Cameron.- Tak naprawdę nigdy się tego nie dowiemy, bo już mamy ten nakaz.Pozwoli pan, że najpierw przeszukamy szopę.- Podszedł doszopy i zawołał: - Tu jest kłódka!- Tak? - Pilnowany przez Fincha Nicholas przeszedłprzez ogród do szopy, do której nie zaglądał od tygodni.-Nie wiem, skąd się nagle wzięła.Nigdy jej nie zamykałem,bo i po co? Zwieciła pustkami.- Doprawdy? Fred, zerwij kłódkę.Finch, miej oko na pana Allena.A ja będę świadkiem.Nie chcemy, żeby twierdziłpózniej, iż mu coś podrzuciliśmy.Inspektor prezentował niezachwianą pewność siebie i poraz pierwszy do Nicholasa dotarło, że Cameron może miećpo temu jakieś podstawy.Widok starej kłódki na drzwiachszopy także był mocno niepokojący.A potem przypomniał sobie biednego Herkulesa.Ale nie dane mu było długo o tym myśleć.Kłódka ustąpiła, drzwi zostały otwarte.W środku, na brudnej podłodze,wśród pajęczyn i zardzewiałych narzędzi ogrodowych leżałytrzy nowe pudła.- No, no - gwizdnął Cameron.- Co my tu mamy?Nicholas już wiedział.Wiedział też, dlaczego Herkuleszostał zaatakowany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]