[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjemnie było popatrzeć na jej rozpromienioną twarz. Bessie wiedziała, co się święci.Powrót pana Ashburna mógł wiele zmienić.Gdyby dawny ukochany chciał odbić panienkę wielebnemu Truscottowi, miałbyspore szanse.Bessie mu sprzyjała.Nie lubiła nadętego świętoszka.Na samą myślo tym zachichotała z radości.- Co chcesz? - zapytała Judith, słysząc śmiech.- Nic, panienko.- Mądra pokojówka ani myślała rozmawiać z nią o swoichnadziejach.- Chyba za bardzo przytyłam, bo kiedy przyspieszam kroku, dostajęzadyszki.- Wkrótce będziemy na miejscu.Judith skręciła w Mount Street i wbiegła po schodach pałacyku Wentworthów.Chwyciła kołatkę i wówczas opadły ją wątpliwości.Czy zastanie Dana? Może wyszedł? Nie wspomniała, kiedy zamierza powtórnieodwiedzić przyjaciół.Kto by pomyślał, że tak szybko będzie mogła złożyćkolejną wizytę.Nagle drzwi się otworzyły i Dan podbiegł do niej zwyciągniętymi ramionami.Gdy podała mu obie ręce, chwycił je mocno.Nastąpiło serdeczne powitanie.- Jaka miła niespodzianka! - zawołał Dan.- Od rana cię wypatruję.Truscott nadalw rozjazdach?- Wrócił i podczas wizyty u nas oznajmił, że mogę bywać u przyjaciół, kiedyzechcę.Nie ma nic przeciwko temu.- Miło z jego strony - odparł uszczypliwie Dan.- A żebyś wiedział! Gdyby nie jego wstawiennictwo, macocha kazałaby misiedzieć w domu.Wie, że wróciłeś.- Może jednak nie powinnaś tu przychodzić? - rzekł urażony.- Mojaprześladowczyni z pewnością trwa w nienawiści i z przyjemnością znów bymnie zaszczuła.- Rozumiem twoje wątpliwości, Dan, spróbujmy jednak zapomnieć o dawnychcierpieniach - powiedziała Judith błagalnym tonem.- Przyniosłam rękopis.Miałam nadzieję, że zechcesz go przeczytać.- Wybacz - odparł pospiesznie.- Zamiast się złościć na tę megierę, powinienemzainteresować się twoją powieścią.Chodzmy do biblioteki.Tam jest cisza ispokój.Pomógł Judith usadowić się w fotelu i wręczył książkę czytaną przed jejnadejściem.- Powiesz mi, co sądzisz o tym dziele.Mówiono mi, że Scott to w literaturzeostatni krzyk mody.Znasz jego poematy?Judith pokręciła głową.Wyjęła z woreczka rękopis i wręczyła Danowi.Usiadł wfotelu naprzeciwko i czytał w skupieniu.Wkrótce lektura tak go zaabsorbowała,że zapomniał o całym świecie.Gdy Judith popatrzyła na złotorudą czuprynępochyloną nad jej własnym dziełem, czułość wypełniła jej serce.Pragnęłazarzucić ukochanemu ręce na szyję i szeptać mu do ucha słowa miłości, które takwiele znaczyły dla niej podczas długoletniej rozłąki. Gorzko żałowała teraz, że postanowiła się z nim rozstać.Powinni razem stawićczoło burzy, która przetoczyła się nad ich głowami.Dan był na to gotowy.Judithstchórzyła.Wtedy wydawało jej się, że ustępuje, żeby bronić ukochanego przedniewybrednymi atakami macochy.Dziś widziała to inaczej.Jedynymusprawiedliwieniem był dla niej młody wiek oraz brak życiowegodoświadczenia.Zachowała się głupio.Mimo wszelkich przeciwności powinnaposłuchać rady Dana i ulec jego namowom, gdy błagał, żeby walczyli o swojeszczęście.%7łyciowa sytuacja Judith znacznie się skomplikowała.Była zaręczona z innymmężczyzną, honor nie pozwalał więc Danowi na żadne poufałości.Szczęśliwymzrządzeniem losu jego uczucie już się wypaliło.Judith cieszyła się, żeprzynajmniej on podczas długiej podróży znalazł spokój i duchowe ukojenie.%7łyczyła mu szczęścia.Z poważnych i smutnych rozmyślań wyrwał ją głośnyśmiech.Uniosła brwi i rzuciła mu pytające spojrzenie.- Judith, twoja powieść jest znakomita.Wciągnęła mnie.Nie mogę się od niejoderwać.Nie straciłaś poczucia humoru.Znakomicie portretujesz rozmaitedziwactwa naszego świata.- Nie jestem zbyt obcesowa?- Rzetelnie podchodzisz do sprawy i to jest atut tego tekstu.Twojaspostrzegawczość poraża.Muszę się pilnować, bo przypniesz mi łatkę.- Ciebie oszczędzę - zapewniła, wybuchając śmiechem.-Nie jest moim celemośmieszanie przyjaciół.- Wcale cię o to nie podejrzewam - zapewnił skwapliwie.- To nie jest powieść zkluczem, a postacie są autorską kreacją, a nie kopią rzeczywistości.Niesłychaniezabawne wydają mi się twoje uwagi na temat dziwactw życia codziennego wyż-szych sfer.Jesteś niebezpieczną kobietą, moja droga.- Bardzo proszę, żebyś nikomu nie mówił o mojej powieści.To będzie naszsekret.- Zgadzam się na taki warunek.Dopóki nie skończysz, będę milczał.Obiecajtylko, że szybko wydasz książkę.- O nie! Wybuchłby skandal.- Dlaczego? Mamy kilka uznanych pisarek.Przed stu laty Aphra Behnpublikowała sztuki i powieści.A Fanny Burney?- Madame dArblay? Nie mogę się z nią porównywać.Jej ojciec także pisał, miaław nim przyjaznego mentora.Nie zapominaj, że na początku wydawała swojedzieła anonimowo.- Zrób tak samo.Judith pokręciła głową.- Pamiętaj, że mam wyjść za pastora.Nie wypada, by żona duchownegozajmowała się pisaniem powieści.- Jestem tego świadomy - odparł cierpko.- Twój talent pisarski nie może sięzmarnować.Sądzę, że to wystarczający powód do zerwania zaręczyn z tymczłowiekiem. - Dan, obiecałeś, że nie będziemy poruszać tego tematu.Oddaj mi rękopis.Piszędla własnej przyjemności, ale rada jestem, że ta lektura wydała ci się zabawna.- To za mało powiedziane! Mogę zatrzymać te kartki na parę dni? Muszęwiedzieć, co będzie dalej - przymilał się Dan, widząc na czole Judith pionowązmarszczkę, bo chciał, aby jak najszybciej zniknęła.- Zgoda, lecz nie pokazuj ich nikomu.A teraz opowiedz mi o swoich projektach.- Wciąż je udoskonalam - odparł z ponurą miną.- Czasami wątpię, czykiedykolwiek jakaś ważna figura raczy je obejrzeć.- Prędzej czy pózniej znajdziesz możnego protektora.- Judith starała siępocieszyć Dana.- Nadal jesteś zdecydowany nie korzystać z rodzinnychkoneksji?- Sam się przebiję.Nie chcę jałmużny.- Sądzę, że to niewłaściwe podejście do sprawy.Jeśli twoje pomysły są rozsądne,a dla mnie to pewnik, niewątpliwie znajdą zastosowanie.W przeciwnym razienic z tego nie będzie, bo żaden wpływowy przyjaciel nie skłoni marynarkiwojennej do budowy okrętów, które na morzu okażą się bezwartościowe.- Problem w tym, że admiralicja nie kwapi się do budowania nowej floty, bomamy pokój.- Ale nie na długo.Sam mnie o tym uprzedziłeś.Ludzi, którzy jak ty nie dali sięzwieść pozorom, zapewne jest więcej.Perry i Sebastian podzielają twoją opinię.-Judith zamilkła na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiała.- Jeśli nie uznasz, żewtrącam się w cudze sprawy, zaproponuję inne rozwiązanie.- Gotów jestem spróbować wszystkiego.- Spróbuj napisać do admirała Nelsona.Perry go zna i jest nim zafascynowany.- Mam skorzystać z protekcji Perryego? Wykluczone - obruszył się Dan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Jordan Penny Saga rodu Crightonów 05 DoskonaÅ‚y kochanek
  • Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 02 Jego przyjemnoÂœci
  • Todd Jackie Nasze piÄ™kne dni i kochane psy w Andaluzji
  • Elizabeth Lowell Bracia Maxwell 01 Jesienny kochanek
  • Warren Tracy Anne Niewinna kochanka 01
  • Anne Tracy Warren 02 Przypadkowa kochanka
  • Buck Carole Melodia na czas kochania RPP120
  • Anne Tracy Warren 03 Ostatnia kochanka
  • Przypadkowa kochanka Warren Tracy Anne
  • Gregory Philippa Tudorowie 3 Kochanek dziewicy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl