[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kłótnia była zażarta.Natalie wiedziała, że ma rację, i czuła sięzraniona.Simon był wzburzony i zareagował defensywnie, mimooczywistego zmęczenia.- O co ci, kurwa, chodzi, Nat? - wymyślał jej.- Chryste, przecieżnawet ich nie lubisz.Przy ostatnim spotkaniu wystarczająco jasno topowiedziałaś.Nie zmuszaj mnie, żebym musiał wybierać między tobąa moimi przyjaciółmi.- Ton jego głosu był agresywny.To zabrzmiałojak grozba.- Nie jesteśmy przecież zrośnięci, do cholery! Niejesteśmy małżeństwem ani w ogóle!No właśnie.Nie byli.Ani małżeństwem.Ani w ogóle.Miała swójkredyt hipoteczny i siostry współlokatorki.On miał za to swój czynsz,ale za mieszkanie strasznie zapuszczone i pozbawione kogoś doprania, gotowania i seksu oralnego o dowolnej porze dnia i nocy, wzwiązku z czym większość czasu spędzał u niej.A byciemałżeństwem i w ogóle było dla niego najwyrazniej równoznaczne zbyciem związanym.Co z jego punktu widzenia widocznie nie byłodobrą rzeczą.I właśnie to jej mówił, pomimo prania, gotowania iseksu oralnego.Jeśli miałby wybierać, wybrałby ich - ludzi, którychnawet za często nie widywał.Wybrałby wolność.Natalie nie płakała za często.Ale wtedy owszem.Zwinęła się wkłębek na kanapie i płakała.Przez co Simon jeszcze bardziej sięwściekł.Rzucił coś wyjątkowo podłego o kobietach, które są jak kuleu nogi, i wyszedł.Przez moment nie mogła uwierzyć, że po prostu wyszedł po takiejkłótni.%7łe zignorował rozmiary tej awantury, nie zastanawiając się,dlaczego do niej doszło.Pamiętała, jak na czworakach podpełzła dookna, żeby zobaczyć, czy jego samochód stoi na ulicy.Na pewno wnim siedział, z rękami na głowie, zastanawiając się, co poszło nie tak,jak mógł być taki niemiły, i rozważając, co może powiedzieć popowrocie.Ale oczywiście odjechał.Oczywiście też wrócił.Pózno.Trochę pijany.(Zostawiłsamochód; Natalie pamiętała, że następnego ranka pojechali po niegoi zostali zaproszeni na szybką kawę, a przyjaciele Simona oczywiścierozprawiali o poprzednim wieczorze).I było mu bardzo przykro.Szeptał do jej pleców, przez zapach alkoholu i czosnku, przeprosiny,wyznania miłosne i wymówki, kiedy leżała załamana na brzegu łóżka.Odwróciła się do niego i wyszeptała przeprosiny, orazoczywiście, że go pragnie.Teraz wstała i z żalem potarła kark.Podeszła do okna tak samojak tamtej nocy.Samochód Toma wciąż tam był.Kiedy wyszła w końcu na dwór, Tom zauważył, że uczesaławłosy i pomalowała usta.Spuścił szybę po stronie pasażera.Wsunęłagłowę do samochodu.Zaczął przepraszać, ale Natalie uniosła dłoń.- Za gwałtownie zareagowałam.Zły dzień.Nie zły przyjaciel.Może zły pomysł, ale nie zły przyjaciel.- Lunch? Ty wybierasz.- Sushi.O wiele lepiej.E jak Elegancka restauracja.- Wsiadaj.Nicholas i Anna- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie.Annaprzewróciła się na drugi bok i zobaczyła, żew drzwiach stoi Nicholas z tacą - stolikiem w ręku.Kupiła ją,kiedy Susannah dostała wyniki matury.Każda córka po koleidostawała na niej do łóżka szampana z sokiem pomarańczowym orazgroznie wyglądającą zamkniętą szarą kopertę.Zapomniała, że wciążmieli tę tacę.Usiadła i uśmiechnęła się.- Co to jest?- Zniadanie do łóżka dla mojej pięknej żony.- Postawił tacę.Zboku sterczał stos kartek z życzeniami.Tak bardzo się starał.Panidoktor przepisała jej lekarstwo; nie prozac, ale coś zbliżonego.Zrobiłajej krótki wykład o tym, że depresja to coś normalnego, że to sprawachemii i że trzeba było ją leczyć jak wrastające paznokcie albo nawetraka piersi.Dała jej receptę na trzy miesiące i poprosiła, żebypokazała się znowu w kwietniu.Ale ponagliła ją również, żeby przedewszystkim porozmawiała z Nicholasem o przyczynach swoich trosk.Oczywiście.I oczywiście nie porozmawiała.Jeszcze nie.Nie wiedziała jak.Powiedziała mu o lekarstwie.Zrealizowali receptę i zobaczyła, żeNicholas przestał się garbić i że mu ulżyło.Brała je od dwóch tygodni.Głupio było spodziewać się, że przez tak krótki czas uczyni cuda, aleczuła się lżej i jakby miała więcej wolności.Lepiej też sypiała.Kiedy Natalie była niemowlęciem, trzy domy dalej mieszkałakobieta, Sally jakaś tam, która wyraznie cierpiała na depresjępoporodową.Oczywiście to było ponad trzydzieści lat temu i wcalenie miało takiej nazwy.Przynajmniej nie wiedziała, żeby miało.I niemówiono o tym na głos.Ta depresja zaczęła się czwartego dniakarmienia piersią.Anna pamiętała, że jej pomagała.Tak naprawdę nie miaławyjścia.Sally przez cały czas wyglądała okropnie: brudne włosy,zaczerwienione od płaczu oczy, blada skóra.Anna kładła jej córkę,Amandę, w swoim dużym wózku obok Natalie i chodziła z nimi naspacery albo pozwalała obu leżeć na słońcu na kocyku, podczas gdySusannah je obserwowała.Bridget nie była problemem - zawszesiedziała nieruchomo.Anna pomagała w sprawach praktycznych, ale nic nie rozumiała.Pamiętała, że zdawało jej się, iż Sally powinna po prostu zebrać się wsobie i cieszyć się zdrowym dzieckiem.Zastanawiała się, czy Sallywiedziała, co to było.W końcu się jej poprawiło.Wraz z mężemwyprowadziła się, a przez następnych kilka lat obie rodzinywymieniały z okazji świąt kartki.Sally nigdy nie miała już dziecka -napisała na jednej z kartek, że bała się, czym by to się mogłoskończyć.Teraz Anna zrozumiała.Jeżeli udało ci się wydostać z tejprzerażającej otchłani, zrobiłabyś wszystko - wszystko - żeby się zniej wydostać.Czy Nicholas myślał, że powinna zebrać się w sobie? Adziewczynki?Uśmiechnęła się do niego szeroko.- Chodz i pomóż mi z tą grzanką.Otworzyła kartki.Od Nicholasa, Susanny i Caspera, Bridget iKarla, jedna ręcznie zrobiona przez Christinę na papierze do drukarkisztywnym od nadmiaru farby, oraz od Natalie.Kochanej żonie,kochanej mamie, kochanej babci.Całe życie kobiety zawarte w trzechsłowach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]