[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klocki, którymi się bawił, przypominały trochę kawałki potłuczonej drobno mozaiki.- Kim jesteś i czego chcesz ode mnie, starcze? - spytałem.- Rzeczywiście trafiłem dotego miasta przypadkiem, jednak poza tym, że można tu znalezć schronienie na zimę, niewidzę w tym większego sensu, więc nie ma potrzeby plątać do tego spraw losu.Co więcej,mój los to nie twoja rzecz.- Mimo wieku mam lepszą pamięć do ludzi niż ty.Może dlatego, że starcy niewielejuż myślą o sobie, a więcej o innych.Choć prawda, że większość głównie o tym, jak nimirządzić i dokuczać.Dotrzymałeś mi kiedyś towarzystwa na szlaku i wtedy powiedziałeś, żewiedzie cię los.Wielu mówi coś takiego, kiedy chcą uchodzić za wielce tajemniczych, jednaktyś wtedy posmutniał, jakbyś naprawdę tak sądził.Mówiłeś, że zwiesz się w obcej mowieFilar, i jadłeś ze mną przy ogniu.Coś zatrzepotało i zakryło na chwilę słońce rozedrganym cieniem, po czym na stoletuż obok niego usiadł czarny ptak z wielkim szarym dziobem, który złożył skrzydła i spojrzałna mnie paciorkowatym okiem, czarnym jak agat, zupełnie bez lęku, jakby był tresowanymsokołem.- Wybacz, Cieniu Kruka.Mijałem w drodze wielu ludzi, a tak się składa, że mamwięcej spraw i zgryzot niż inni, więc nie pamiętam tak dobrze, jak bym chciał.Co zaś dopodążania ścieżką, jaką dał mi los, to istotnie tak jest, jednak rzecz w tym, że nie wiem, dokądona prowadzi.Tak samo jak każdy.Pewien mądry człek rzekł mi kiedyś, że linie losu sąniczym pajęczyna i łatwo je zgubić lub pozrywać, zaś przyszłość jest niczym płynąca wodalub dym.Stale w ruchu.Dlatego nikt nie umie ich odczytać.- Tylko głupcy chcą znać przyszłość daleko naprzód - zgodził się.- Im dalej, tymwięcej zmian.Przyszłość jest jak konar drzewa.Rozdziela się na setki coraz mniejszychgałązek i nie wiadomo, która będzie tą najważniejszą, ale przecież całą gałąz widać.Widać jejgłówne odrosty, a także to, czy rośnie w lewo, czy w prawo od pnia.Schnie czy pokryta jestliśćmi.Jego palce poruszały się coraz szybciej, sięgając do mieszka i łącząc ze sobąwymyślne kostki, które czepiały się razem, tworząc kulę.Znad morza nadciągnęło przenikliwe zimno, ale nie czułem podmuchu wiatru.Kula z połączonych drobnychelementów jak w dziecięcej układance miała teraz taką wielkość, że dałoby się ją ująć w palceobu dłoni.- Kup mi piwa, Wędrujący za Losem - powiedział starzec.- To powiem ci, gdzie jesttwoja ścieżka.Wypuścił kulę z dłoni, a ta potoczyła się po stole w moją stronę, jakby była jednącałością, i zatrzymała tuż przy moim glinianym kuflu.Westchnąłem i poszedłem do okna, na którym siedział karczmarz, gdzie wysupłałemcałe pół peninga za średni dzban piwa i wziąłem kufel dla starca.- Kupiłem ci piwo, ale to dlatego, że dzieliłeś ze mną ogień i chleb.Podróżowałem teżna twoim wozie, nie raniąc nóg na szlaku i nie musząc napinać grzbietu pod podróżnymkoszem, a nic ci za to nie dałem.Nie chcę natomiast twoich jarmarcznych sztuczek.To tylkoczcza zabawa, co więcej, wiem, że wróżbici potrafią wyzuć naiwnych z ostatniego grosza, niedając im nic poza fałszywą nadzieją i kłamstwami.Droga, której szukam, naprawdę jestnieodgadniona.Nie znajdę jej w dymach świątyń ani na jarmarku.Wedle mojej wiaryprowadzi Drogą pod Górę, na spotkanie ze Stworzycielem, który jest ponad waszymi bogamii ich zaginionymi imionami, a o którym nic nie wiecie.Zabierz swoje kule, swoje sztuczki,zręczne palce i zwinny język.Na nic się tu nie zdadzą, bowiem nie dostaniesz ani peninga.Trąciłem dziwnie lodowatą kulę lekko dłonią, by odtoczyła się w stronę jednookiegostarca, ale ta rozsypała się nagle lawiną drobnych, powycinanych w dziwne kształty płytek,która popłynęła po stole z grzechotem, jak garść drobnych muszli ciśnięta falą na plażę.Zamarłem zaskoczony, a tamten zaśmiał się i wypił solidny łyk piwa.- Nie chciałem prosić, byś zrobił cokolwiek więcej, niż zrobiłeś - oznajmił, kiwającgłową.Jego ptak wydał z siebie chrapliwy wrzask i przekrzywił lekko łebek, patrząc należące na stole tokeny.- Tego, czego szukam, nie przeczytasz na malowanych kostkach - powiedziałem.- Pewnie nie - zgodził się.- Do tego trzeba dokładniejszych sposobów.Ale co niecootworzy się przede mną.Spójrz tylko.Przewróciłem oczami ze zniecierpliwieniem, spojrzałem na wygładzony słonymwiatrem blat i zmartwiałem, czując lodowaty dreszcz na karku.Spodziewałem się rozsypanej bezładnie na stole garści drobnych malowanychklocków, tymczasem kostki ułożone były równo, jakby przez cały dzień cierpliwie układał jemistrz mozaiki.Wzór przedstawiał Odwróconego %7łurawia.Znak, jakim zapisywało się mojeklanowe miano, zamknięty w kręgu oplecionym przez gałęzie drzewa.Pień był z mojejstrony, a gałęzie wyciągały się w stronę starca.Nachylił się do nich, mamrocząc coś i wodzącwęzlastym palcem po starannie ułożonych kostkach.- Kiedyś byłeś naprawdę potężny - oznajmił.- Daleko stąd.U szczytów władzy, takjak ją rozumieją w krajach Południa.Przepych i strach.Piękno i okrucieństwo.Potęga izazdrość.Spowijałbyś się w jedwab, słuchał muzyki i jadł słodkie owoce, wciąż zerkając wcień i ściskając w dłoni rękojeść miecza.Słuchałbyś szeptów i układał misterne intrygi,wplatając je w dziwne rytuały.Ale spójrz tu: to wszystko pochodziło od obcych.Tak jakbyśwszędzie był cudzoziemcem zmuszonym do mówienia obcą mową.Tak jak teraz, tylko że tysię chyba urodziłeś w obcym kraju.Była też wojna i zdrada.Bębny.I szczekanie ogarówrazem.Nie rozumiem.Zupełnie jakby bębny były zarazem mową.Potem tułaczka i maski.Wiele masek, jedna za drugą.Wiele krwi i cierpienia.Miecz.I sól.Sól zwykle oznaczaochronę przed zgnilizną.A tu stale traciłeś najbliższych.To młode drzewko ociosywane zgałęzi.Ale drzewko bez gałęzi staje się kijem.Bronią, może drzewcem włóczni.W tej części życia stał nad tobą wędrowny ptak.Dzika gęś, czapla, może żuraw.Stale wędrujący napółnoc.Przez pustynie i śniegi, byle na północ.Choćby jako ostatni z klucza.Starzec zaczerpnął oddechu.- A tu okowy i wąż obok siebie.Wiele razy trafiałeś w pęta, lecz zawsze umiałeś jezrzucić, bowiem nikt nie umie zakuć węża.A ten znak to wilk, który odgryza sobie łapę, byuwolnić się z wnyków.I znów na północ, ku gwiezdzie.Jest też przyczyna tegowszystkiego, jednak z tych kości trudno ją dokładnie odczytać.Wydaje się, że to kobieta, aleto nie jest cała prawda.To coś, co tylko wygląda jak kobieta.Jest owładnięta władzą i potęgą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Piekara Jacek Alicja Tom 1 Alicja
  • DotkniÄ™cie ciebie. Tom 3. DotkniÄ™cie dnia Pierce M
  • Tolkien J.R.R. WÅ‚adca PierÂœcieni I Drużyna PierÂœcienia tom 2
  • Lewandowski Konrad T. Saga o KotoÅ‚aku Tom 2 Wyprawa KotoÅ‚aka
  • Erikson Steven MalazaÅ„ska KsiÄ™ga PolegÅ‚ych Tom 5.2 PrzypÅ‚ywy Nocy. Siódme ZamkniÄ™cie
  • Chris Nickson [Inspector Tom Gods of Gold (retail) (epub) id
  • KaseyM Romney Marsh 06 Podwójna gra panny Lisette
  • Duncan Alice MiÅ‚oÂść jak z filmu
  • Encyklopedia spraw miÄ™dzynarodowych i ONZ (tom III) Edmund MaÅ„czyk
  • Speer Scott Miasto NieÂśmiertelnych TÅ‚umaczenie Nieoficjalne
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl