[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panna Elżbieta trzęsła głową,przybraną w pióra, nad małym rycerzem i opowiadała mu coś bardzożywo, on zaś spoglądał na nią od czasu do czasu osowiałym wzrokiem,odpowiadał co chwila:  Tak, mościa panno, jako żywo! , i nie rozu-miał ani słowa, bo cała jego uwaga była właśnie po drugiej stronie.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG183Uchem łowił szmer słów Oleńki, chrzęst jej lamowej sukni i wąsikamitak z żalu ruszał, jakby chciał nimi pannę Elżbietę odstraszyć. Ej, cudnaż to dziewczyna!.Ej, gładyszka to!  mówił sobie wduszy. Wejrzyjże, Boże, na moją nędzę, bo już nie masz większego sie-roty nade mnie.Dusza aż piszczy we mnie, żeby to mieć swoją niewia-stę kochaną, a co na którą spojrzę, to już tam inny żołnierz kwaterą sto-i.Gdzież ja się, nieszczęsny tułacz, podzieję?. A po wojnie co waćpan myślisz czynić?  spytała nagle pannaElżbieta Sielawska złożywszy buzię  w ciup i wachlując się mocno. Do zakonu pójść!  odparł opryskliwie mały rycerz. A kto tam o zakonie przy uczcie wspomina?  zawołał wesołoKmicic przechylając się przez Oleńkę. Hej! to pan Wołodyjowski! Waści to nie w głowie? A wierzę!  rzekł pan Michał.Wtem słodki głos Oleńki zabrzmiał mu w uszach: Bo i waćpanu nie trzeba o tym myśleć.Bóg ci da żonę po sercu,kochaną i zacną, jako sam jesteś zacny.Poczciwy pan Michał zaraz rozczulił się: %7łeby mi kto na fletni grał, nie byłoby mi milej słuchać!Gwar coraz wzmagający się przy stole przerwał dalszą rozmowę,bo też już i do kielichów przyszło.Humory ożywiały się coraz bardziej.Pułkownicy dysputowali o przyszłej wojnie, marszcząc brwi i ciskającogniste spojrzenia.Pan Zagłoba opowiadał na cały stół o oblężeniu Zbaraża, a słucha-czom aż krew biła na twarze, a w sercach rósł zapał i odwaga.Zdawaćsię mogło, że duch nieśmiertelnego  Jaremy nadleciał do tej sali itchnieniem bohaterskim napełnił dusze żołnierzy. To był wódz!  rzekł znamienity pułkownik Mirski, który całąhusarią radziwiłłowską dowodził. Raz go tylko widziałem i w chwiliśmierci będę jeszcze pamiętał. Jowisz z piorunami w ręku!  zakrzyknął stary Stankiewicz.Nie przyszłoby do tego, gdyby żył!. Ba! przecie on za Romnami lasy rąbać kazał, by sobie gościniecdo nieprzyjaciół otworzyć. Jego to przyczyną stała się berestecka wiktoria. I w najcięższej chwili Bóg go zabrał. Bóg go zabrał powtórzył podniesionym głosem pan Skrzetuski ale testament po nim został dla przyszłych wodzów, dygnitarzy i całejNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG184Rzeczypospolitej: oto, żeby z żadnym nieprzyjacielem nie paktować,ale wszystkich bić!. Nie paktować! Bić!  powtórzyło kilkanaście silnych głosów.Bić, bić!W sali upał stał się wielki i burzył krew w wojownikach, więc po-częły padać spojrzenia jak błyskawice, a podgolone łby dymiły. Nasz książę, nasz hetman będzie tego testamentu egzekutorem! rzekł Mirski.Wtem olbrzymi zegar, umieszczony w chórze sali, począł bić pół-noc, a jednocześnie wstrząsły się mury, zadzwięczały żałośnie szyby ihuk wystrzału wiwatowego rozległ się na dziedzińcu.Rozmowy umilkły, nastała cisza.Nagle u szczytu stołu poczęto wołać: Ksiądz biskup Parczewski zemdlał! Wody!Uczyniło się zamieszanie.Niektórzy zerwali się z siedzeń, by sięlepiej przyjrzeć, co zaszło.Biskup nie zemdlał, ale osłabł bardzo, ażmarszałek podtrzymywał go na krześle za ramiona, podczas gdy paniwojewodzina wendeńska pryskała mu wodą na twarz.W tej chwili drugi wystrzał działowy wstrząsnął szybami, za nimtrzeci, czwarty. Vivat Rzeczpospolita! pereant hostes!  zakrzyknął Zagłoba.Lecz dalsze wystrzały zgłuszyły jego mowę.Szlachta poczęła je li-czyć: Dziesięć, jedenaście, dwanaście.Szyby za każdym razem odpowiadały jękiem żałosnym.Płomienieświec chwiały się od wstrząśnień. Trzynaście! czternaście!.Ksiądz biskup huku niezwyczajny.Po-psuł przez swój strach zabawę, bo i książę się zatroskał.Patrzcie, mościpanowie, jaki odęty siedzi.Piętnaście, szesnaście.Hej, walą jakby wbitwie! Dziewiętnaście, dwadzieścia! Cicho tam! książę chce przemówić!  poczęto wołać naraz w róż-nych końcach stołu. Książę chce przemówić!Uciszyło się zupełnie i wszystkich oczy zwróciły się na Radziwiłła,który stał, podobny do olbrzyma, z kielichem w ręku.Lecz cóż za wi-dok uderzył oczy ucztujących!.Twarz księcia była w tej chwili po prostu straszna, bo nie blada, alesina i wykrzywiona jak konwulsją uśmiechem, który książę usiłował nausta przywołać.Oddech jego, zwykle krótki, stał się jeszcze krótszy,NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG185szeroka pierś wzdymała się pod złotogłowiem, a oczy nakrył do poło-wy powiekami i zgroza jakaś była w tej potężnej twarzy, i lodowatość,jakie bywają w krzepnących rysach w chwili skonu. Co jest księciu? co tu się dzieje?  szeptano naokół niespokojnie.I złowrogie przeczucie ścisnęło wszystkie serca; trwożliwe oczeki-wanie osiadło na obliczach.On tymczasem mówić począł krótkim, przerywanym przez astmęgłosem: Mości panowie!.Wielu spomiędzy was.zdziwi.albo zgołaprzestraszy ten toast.ale.kto mi ufa i wierzy.kto prawdziwie chcedobra ojczyzny.kto wiernym mojego domu przyjacielem.ten gowzniesie ochotnie.i powtórzy za mną: Vivat Carolus Gustavus rex.od dziś dnia łaskawie nam panują-cy! Vivat!  powtórzyli dwaj posłowie Loewenhaupt i Shitte oraz kil-kunastu oficerów cudzoziemskiego autoramentu.Lecz w sali zapanowało głuche milczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Henryk PajÅ¡k Lichwa rak ludzkoÂœci (2009r.)
  • Fraser Antonia Szeœć żon Henryka VIII
  • Antonia Fraser Szeœć żon Henryka VIII
  • Henryk PajÅ¡k Lichwa rak ludzkoÂœci
  • Markowski Henryk Tak Blisko (Rozwój Duchowy)
  • PajÅ¡k Henryk, Lichwa rak ludzkoÂœci(1)
  • A Narod Âœpi Henryk PajÅ¡k(1)
  • Strach być Polakiem Henryk PajÅ¡k
  • Robbins Harold Gdzie podziaÅ‚a siÄ™ miÅ‚oÂść
  • DÅ‚ugosz Jan Roczniki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • biuroszczecin.xlx.pl