[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiającsię nad przyczyną smutku, doszedł wreszcie do przykrego przekonania,że skończyło się dlań wszystko, co miało w jego życiu istotne znaczenie.Przed nim była już tylko otchłań nicości. Bez tych gór i nieprzeniknionych dolin, które były milczącym leczwspółczującym świadkiem jego życiowej tragedii, będzie kuglarzemprzed pustą widownią.Tego dnia patrzył kilkakrotnie z zachwytem na piękny krajobraz, jakitworzyły należące doń od przeszło ćwierć wieku doliny i góry.Wszedł wposiadanie tej farmy dzięki ciężkim wysiłkom umysłu, ciała i duszy i byłoddany tej wspaniałej ziemi całym swoim jestestwem.Cała zaznanaradość i ból, nienawiść i miłość, dzieje jego klęski i zwycięstwa zapisanebyły na mapie tego kraju, niewidzialne dla wszystkich, prócz niego.Gdyopuści ten kraj, tu będzie jego nagrobek.Tego ranka przy pracy pomyślał nagle z gwałtownym wzruszeniem, żezrezygnuje z wyjazdu do Europy i spotkania się z Autumną, i cokolwieksię stanie, pozostawi jej powrót zrządzeniu losu.W tej krótkiej chwiliwolności odetchnął z ulgą i czuł, że jest znowu samym sobą, że stanowiznowu jedność z ukochaną doliną, tym wszystkim, co było treścią jegożycia.W tej jednej cudownej chwili pozbył się nawet upiornychwspomnień o Godfrydzie Landorze, które uczyniły z niego niewolnika.Nie trwało to jednak długo i gdyby ktoś obserwował Jarvisa, zauważyłby,że ten zmienił się nagle z pełnego życia człowieka w zupełną ruinę.Słońce przeszło przez południe i chyliło się stopniowo ku zachodowi.Podwieczór Jarvis udał się do tymczasowego obozowiska, w którym pasterzClancy Shane dozorował kilkaset owiec, spędzonych z pastwisk celemsprzedaży.Chłopak był niezmiernie dumny, że mu się udało sprowadzićstado bez niczyjej pomocy, a Jarvis okazał swe zadowolenie,podwyższając mu płacę.Jarvis Dean przystanął nagle w lesistym wąwozie, poniżej szczytupagórka, z którego można było dostrzec trzodę, i nadsłuchiwał.Od stronystada dochodziło głośne i podniecone szczekanie psa, zmieszane zoszalałym bekiem owiec.Jarvis podążył niespokojnie lasem na grzbietpagórka.Straszny widok przedstawił się jego oczom.Zachodzące, czerwone słońce oświetlało ukośnie skłębione morzebiaławych ciał, które zbliżały się coraz bardziej do brzegów głębokiegogórskiego potoku, piaszczystej wyrwy, pogłębionej jeszcze bardziej naskutek zeszłorocznych wio- sennych przypływów.Pies owczarski usiłował rozpaczliwie odpędzićoszalałą trzodę od grożącego niebezpieczeństwa.Młody pasterzwskoczył nagle między owce i zaczął się przedzierać ku środkowi wiru.Jarvis wydał ochrypły okrzyk i puścił się biegiem ku stadu.Zanim zdążył dotrzeć do krawędzi jaru, pierwsza, najbliższa przepaściowca odłączyła się od innych i runęła w rozpadlinę.Za jej przykłademposzła większa część trzody.Gdy Jarvis wreszcie przybiegł i spojrzał wdół jaru, zobaczył tarzające się, wijące i beczące zwierzęta.Niektórymudało się wyjść cało i te, becząc jak oszalałe, wspinały się stromymizboczami z przerażeniem i obłędem w swych skośnych oczach.W samym środku kłębiącej się masy znalazł się Clancy Shane.Wywijającrękoma i jęcząc rozpaczliwie podskakiwał na fali owiec jak korek.Jarviskrzyknął nań przerazliwie i rzucił się w jego kierunku, roztrącającogłupiałe owce, które napierały nań ogarnięte przerażeniem.Dotarł zwysiłkiem do chłopca, wyrwał go spośród walących się nań z góryszarych postaci i odrzucił daleko na bok.W tej samej chwili ponowna fala owiec runęła na niego i Jarvis Deanzniknął pod nią.Bruce Landor jechał z miasta do domu.Na ostrym zakręcie drogi, wpobliżu posiadłości Deanów, ujrzał jakąś dziwną postać, która wybiegłaku niemu znienacka, jak oszalała.Bruce zatrzymał samochód.Szaleńcemokazał się pastuszek Clancy Shane.Chłopiec osunął się u stopni samochodu.Z jego piersi wydobywał sięciężki, świszczący oddech.Bruce wyskoczył z auta i podniósł go dopozycji siedzącej. Co się stało, Clancy?  zapytał.Pasterz wyciągnął rękę w kierunku pastwiska.Tam wykrztusił  dziedzic.w wąwozie.na pomoc!Bruce spojrzał jeszcze przelotnie na przerażoną i okrwawioną twarzchłopaka i pobiegł w stronę wąwozu.W głębi jaru uderzył go widok mrożący krew w żyłach.Rozpierzchłaczęść trzody kręciła się tu bezładnie, becząc głupowato, podczas gdy piesjeszcze ciągle usiłował spędzić zwierzęta w stado.W poprzek rozpadlinyutworzył się prawdziwy most z nieżywych i umierających ciał.JanasaDeana nie było zupełnie widać.Bruce stał jak skamieniały z przerażenia.Zfarmy Deanów przybiegło dwóch ludzi.Dziwna cisza zapanowała wokoło, gdy po pewnym czasie, który wydawałsię Landorowi wiecznością, zachodnie niebo roztoczyłoszmaragdowozieloną zasłonę nad zagasłym blaskiem.Trzej ludzie ozasępionych spojrzeniach ukończyli swą smutną pracę, ociekając potem.Zniekształcone, nieruchome ciało Jarvisa Deana leżało na ziemi u ichstóp.Clancy Shane opowiedział im pokrótce tragiczny przebiegwypadków.Orzeł zaatakował trzodę i przestraszył kilka owiec, któreodbiegły od stada.Rzuciły się do ucieczki i wywołały ogólną panikę.Dalszy ciąg był już widoczny ze spustoszenia, jakie dokonało się w ciąguparu minut beznadziejnej walki.W folwarcznej kuchni u Deanów Anna podniosła zapłakaną twarz irzekła:Będzie pan musiał po nią pojechać, panie Brusie.Jest w myśliwskimpawilonie Paarów.Wie pan, gdzie to jest? Tak, wiem  odparł Bruce. Zatem pojedzie pan? Dobrze  powiedział przez zaciśnięte wargi.Wybrał się natychmiast,a gdy jechał krętą drogą na południe, zapadała coraz ciemniejsza noc.Dwie godziny pózniej samochód jego wjechał z przytłaczająco ciemnejdoliny w przepojone światłem gwiazd, chłodne, czyste powietrze gór.Droga zwężała się i stawała coraz bardziej kapryśna, a wierzchołkiwysokich czarnych świerków odznaczały się na niebie jak wieżeolbrzymich katedr.Jakie to było charakterystyczne dla Autumny, żeprzejechała sama tą drogą.Jeden niewłaściwy ruch kierownicą, a byłabyzdana na łaskę samotnej puszczy, aż ktoś znalazł by ją i wyratował.Starałsię myśleć tylko o trudnych zakrętach, aby móc wywiązać się zczekającego go ciężkiego zadania z opanowaną równowagą.Nie dbając owłasne uczucia cieszył się, że Linda Paar i Florian będą przy niej.Dodadzą jej otuchy, której on nie mógł jej dodać.Z farmy Deanów zadzwonił jeszcze do Hektora Cardigana.On pierwszypowinien dowiedzieć się o nieszczęśliwym wypadku i, jeżeli to byłomożliwe, zawiadomić Autumnę.Bruce dałby wiele za to, aby staryprzyjaciel rodziny towarzyszył mu w tej przykrej misji.Nie zastał jednak Hektora w domu, a Annanalegała, by niezwłocznie doniesiono Autumnie o nieszczęściu.Droga była coraz bardziej stroma i niebezpieczna, aż wreszcie Brucezbliżył się do domku Paarów.Z ciemności ponad nim doszła gozłowróżbna, ponura skarga kuguara.W pobliżu krzyczała sowa, jakbychciała zadrwić z groznego odgłosu puszczy.W ciemności ukazało się jakieś światełko i Bruce podjechał ku otwartejbramie domku Paarów.Obrócił wóz, aby jeszcze odwlec swe trudnezadanie i przemyśleć przykre słowa, które miał wypowiedzieć.Gdywysiadał z samochodu, usłyszał, że ktoś wychodzi z domku.Niebawemujrzał Floriana Paara.Mimo całego przygnębienia zauważył zakłopotanie Floriana. Dobry wieczór, Florianie  rzekł, podając mu rękę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • § Łajkowska Anna Wrzosowisko 02 Miłoœć na wrzosowisku
  • Paweł Huelle Pierwsza miłoœć i inne opowiadania (opowiadania)
  • Intrygi i tajemnice 08 Dwa œwiaty, jedna miłoœć Merrill Christine
  • Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (29) Miłoœć Lucyfera
  • Hawkins Karen Mc Lean Curse 01 Miłoœć szkockiego lorda(1)
  • Deveraux Jude Trylogia Panien Młodych z Nantucket 01 Prawdziwa miłoœć
  • Kroniki rodu Lacey 03 Gra o miłoœć Edwards Eve
  • Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoœci Edwards Eve
  • Sivec Tara Pokusy i łakocie. Niezbyt grzeczna rzecz o miłoœci 1
  • Władysław Reymont Chłopi tom 1 Jesień
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rolas.keep.pl