[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Od dłuższej chwili spodziewam się natknąć na bernardyna gdzieś na poboczudrogi.I nie miałbym nic przeciwko temu.Ayk brandy właśnie teraz przypasowałby jakznalazł.- Uhm - Rob skinął głową, potakując.Nagrzewnica w ich furgonetce wznosiła sięna szczyty wydolności, ale jak długo jeszcze będzie w stanie pracować? Nie miał zielone-go pojęcia, jaka temperatura panowała na zewnątrz, ale gotów był postawić dolary prze-ciwko kiszonym ogórkom, że nigdy nie przebywał w bardziej mroznym miejscu.- Byćmoże powinieneś zachować ostrożność, wypatrzywszy psa św.Bernarda - dodał.- Pamię- taj, jesteśmy w Maine.Krainie Stephena Kinga.To mógłby być Cujo, bernardyn z jednejz jego powieści o tym tytule.- Ty to wiesz, jak dodać blizniemu otuchy, prawda? - odparł Justin.Wycieraczki na szybie vana przesuwały się w górę i w dół, w górę i w dół.Jak do-tąd sprawowały się niezle nawet w śnieżnej zadymce.Rob miał nadzieję, że jeszcze tro-chę wytrzymają.Justin włączył długie świata, ale kierując się rozsądkiem, przełączył jena światła mijania.Wirujący śnieg mógł bowiem odbijać ostre światło wprost mu natwarz, jeszcze bardziej utrudniając wypatrywanie drogi przed nim.- Hej, istnieją przecież gorsze rzeczy niż wielkie, wściekłe psy.- Rob pozostał zdeterminowany w misji niesienia otuchy - czy temu podobnej.-Być może wciąż pomykają tu jakieś wampiry z Miasteczka Salem.- Przecież jest dzień - zwrócił uwagę Justin.- No, tak.Na pewno będą sobie zawracać tym głowę przy takiej pogodzie - obsta-wał przy swoim Rob.- Poza tym, w dzisiejszej dobie prawdopodobnie noszą ciemne oku-lary i smarują się filtrem przeciwsłonecznym, pięćdziesiątką.Wykorzystują technologięw celu rozwiązywania problemów.W końcu tym się zajmuje inżynieria.- Dziękuję bardzo, Albercie Speer.- Justin wykonał gest nazistowskiego pozdro-wienia z ramieniem wyprostowanym na tyle, na ile pozwalał dach furgonetki.Rob miał jedynie mgliste pojęcie, kto zacz Albert Speer.Nazista: cóż więcej po-trzebował wiedzieć?- To nie o niego chodzi - sprostował.- Masz na myśli profesora Dinwiddie, którywytłumaczył, dlaczego studenci studiów inżynieryjnych powinni odczuwać dumę z tego,co robią.- I odczuwasz dumę?- Odczuwam tak pierdzieloną dumę, że gram na basie w Tryskającej %7łabie i Ewo-luujących Kijankach po to, bym już nigdy nie musiał zajmować się choćby jedną płytkąobwodu drukowanego tak długo, jak będę chodził po tym świecie.- Brzmi całkiem przekonująco - przyznał Justin.- Dobra, ale powiedz, gdzie docholery jesteśmy? Rob sięgnął po zaufany atlas drogowy.- Zjechaliśmy z międzystanówki 1-95 w Newport, zgadza się?- Zgadza się.- Głowa Justina podskakiwała w górę i w dół.-Drogi w Maine są dodupy, wiesz?- Teraz już wiem, kiedy o tym wspomniałeś - odpowiedział Rob.Po zjechaniu z autostrady międzystanowej człowiek cofał się w czasie, przypusz-czalnie do okresu wcześniejszego niż lata, kiedy urwis  Beaver Clever budził gniewnebłyski w oczach ojca imieniem Ward, postaci z telewizyjnego serialu z końca lat pięć-dziesiątych.Dwupasmowe, kręte, kryte masą bitumiczną drogi, na wielu z których niepołożono nowej nawierzchni od bardzo, bardzo długiego czasu.Zaiste, ta kraina to nieKalifornia.- I zmierzamy na północ przepiękną drogą numer 7 - ciągnął Justin.- Ok.Zrozumiałem - odparł Rob.- Przy odrobinie szczęścia Biflf i Charlie równieżnią podążają.- Ciekawe, jak prezentowałaby się piękna lokalna siódemka, gdybym mógł zoba-czyć coś w tej pierdzielonej śnieżycy odrobinę dalej, niż sikam - kontynuował wątek Ju-stin.- Przejechaliśmy przez wielką metropolię Corinna, znaną też pod nazwą dziury zabi-tej dechami.- Z pewnością przejechaliśmy.- Rob zaczął nucić - Corinna, Corinna.- To, jakśpiewał, stanowiło uzasadnienie, dlaczego grał na basie.Potem ponownie spojrzał na ma-pę.- I dojeżdżamy do uroczej i romantycznej miejscowości Dexter.Dexter zaznaczonowiększą kropką niż Corinnę.Niedużą kropką, zwróć, proszę uwagę, ale, bądz co bądz,większą.Niewykluczone, że jest dostatecznie duża, by spotkać tam jedno albo dwa skrzy-żowania ze światłami.- Ja cię kręcęęę!Sposób, w jaki Justin to wyartykułował, mógł świadczyć o tym, że jest być możenaćpany.Mógł być, ale nie był, a przynajmniej tak uważał Rob.Jazda samochodem podwpływem prochów ściągała więcej kłopotów niż to warte.Rob, jako syn gliniarza, to wła-śnie usiłował wpoić reszcie zespołu.Z drugiej strony ilość zioła, jaką sam wypalał, kiedy nie siedział za kółkiem, robiła na nich przeogromne wrażenie.Jednak to Ja cię kręcęęę! padło wcale nie bez kozery.Miasteczko w stanie Mainena tyle wielkie, by postawić w nim światła uliczne, było na najlepszej drodze ku aglome-racji.albo, co bardziej prawdopodobne, przez minionych siedemdziesiąt pięć lat nieprzybył tu choćby jeden mieszkaniec.Ten region kraju nie rozrastał się niczym komórkinowotworowe, jak dajmy na to Kalifornia.Przejechali obok znaku drogowego.%7łółtego rombu, co raz to przysypywanegośniegiem.Podobne znaki Rob widywał w rodzinnych stronach.Ale na żadnym znakudrogowym w Kalifornii nie widniała sylwetka dużego starego jelenia z kolosalnym poro-żem.- Skrzyżowanie ze zwierzyną płową - oznajmił Rob: nie pierwszy raz wypatrzylipo drodze znak z łosiem.- Proszę bardzo.- Justin przytaknął.- Ale już dość tych znaków.Chciałbym zoba-czyć odrobinę bardziej prawdziwego łosia.- Zakładam, że będą ich całe stada w pobliżu Greenville.One migrują - pocieszyłgo Rob.- Aosie migrują? - Z głosu Justina przebijało teraz zaskoczenie - nie bez powoduzresztą.Zwolnił nieco, chociaż, dodać wypada, że i tak wcale nie jechali z zawrotną pręd-kością.- Yy, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • harry potter i ksišżę półkrwi (half blood prince) rozdziały 1 30 dobre tłumaczenie pl peŁna wersja! caŁa ksiĽŻka! pl(1)
  • Butcher Jim Akta Harry'ego Dresdena 07 Martwy Rewir.NSB
  • Harry Browne Why Government Doesn't Work (1995)
  • Cesarski tron. Zelazo i rdza Harry Sidebottom
  • Harry Potter i Zniewolone Dusze
  • Knight Harry Adam Pochodnia
  • STRZEC I BRONIC ERIC L. HARRY
  • 1 Harry Potter i Bractwo Smoka
  • 245[1]. Alexander Meg Perfidna intryga
  • Howe Katherine, Zaginiona księga z Salem, 2011
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reyes.pev.pl