[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była nią Vittoria Colonna, marchesa di Pescara, owdowiała od czasów bitwy podPawią, pobożnisia, a nawet bigotka do tego stopnia, że papież Klemens VII usilniestarał się powstrzymać ją od noszenia welonu w czasie, gdy rzymska i florenckaarystokracja prześcigała się w zaręczynach i zawieraniu ślubów.Uważana była zajedną z najpiękniejszych i najmądrzejszych kobiet swej epoki.Aacinę znała jakkardynał, sztukę retoryki zaś jak filozof.Owa markiza była wielką, jedyną i  costanowiło dla wielu zagadkę  platoniczną miłością Michelangelo.Miłością, którazamieniła tego malarza i rzezbiarza w poetę, nierozważnego scolare* piszącegoekstrawaganckie, pełne żaru sonety. Signora Marchesa! Taki list, w tym miejscu?Nie trzeba było się zbytnio zastanawiać, by zrozumieć, dlaczego ten list także nieopuścił murów Watykanu.Wolno, prawie z obawą kardynał zagłębił się w ten pełen ulotnych treści list: Szczęśliwszy od zrebięcia na łące przyjąłem wielką łaskę, jaką był Wasz list, Pani, zViterbo, litościwie spisany kunsztownymi słowy przeznaczonymi dla Waszego, Pani,oddanego sługi.Szczęśliwy Michelangelo, zawołałem, szczęśliwszy od wszystkichksiążąt tego świata! Oczywiście mój zachwyt zmącony został, gdy usłyszałem, iżzraniłem także i Wasze, Pani, uczucia i wiarę w świętą religię Zwiętego Kościoła,Matki Naszej.Wezcie to jednak, Pani, za gadaninę artysty błąkającego się międzyDobrem, a Złem i ugniatającego raz dobrą, raz złą glinę, z której rzadko powstajeoczekiwana forma.Z pokorą podziwiam mocną wiarę Waszej Wysokości i Jej dewizęomnia sunt possibilia credenti*, którą Wy, Pani, tak doskonale przełożyliście dlamnie, niewykształconego człowieka; podług tej dewizy człowiek musi tylko wierzyć,a rzeczy stają się same.Teraz zapewne uważacie mnie, Pani, za niewiernego głupcai pytacie się, gnębiona troską, skąd wzięła się ta wątpliwość.Wątpliwość owa, októrej Wam, Pani, wspominam, nie leży ukryta w mrocznych obłokach niebieskichdali, wątpliwość ta tkwi w pomyłce, jaką jest ta sytuacja życiowa.Daleki jestem odeksplikowania Wam tego, Pani, mimo iż dla Waszej Wysokości uczyniłbym więcejniż dla kogo innego, kogo znam na tym świecie.Wasza Wysokość zna owopowiedzenie amore non vuol maestro*  kochające serce nie może być popędzane.Ajednak narzucono mi, bym zabrał tę tajemnicę ze sobą do grobu; nawet Wam, Pani,nie mogę jej zdradzić, bowiem  nie mówiąc już o wszystkich występkach iprzedwczesnym inferno*  wydałaby się ona Wam, Pani, i Waszej duszy jakotrucizna, Wam, Pani, która wybudowałaś klasztor żeński w połowie wysokościMonte Cavallo, skąd niegdyś Neron spoglądał z góry na płonące miasto.Wybudowałaś go, Pani, po to, aby stopy tych pobożnych niewiast zatarły ślady Zła.Rzec mogę tylko tyle: we freskach Sykstyny uwieczniona została cała moja wiedza.Wy, Pani, od dawna już to odgadnęliście i bolesnym jest wiedzieć  aczkolwiekpotwierdza to przyczynę moich wątpliwości  jak niewiele ci, na których spoczywaobowiązek krzewienia wiary, znają jej nauki.Jak do tej pory, siedmiu papieży dzieńw dzień, patrząc w niebo, spoglądało na sklepienie tej kaplicy, ale żadenwykształcony przez sztukę umysł nie odczytał tego strasznego testamentu.Oślepieniwłasną wspaniałością trzymają dumnie i prosto swe zacietrzewione głowy, zamiastprzechylić je do tyłu, by patrzeć i dojrzeć.Tymi słowami omal nie powiedziałemjednak za dużo i mógłbym Was, Pani, nimi zaniepokoić.Czy mniejszej łaski doznają grzesznicy,Tysiąca win pokorni pokutnicy,Niż owi, co z dumą swego dokonania,Z nadmiarem dobrych czynów idą przed twarz Pana?Sługa Waszej Wysokości, Michelangelo Buonarroti w Rzymie! Kardynał pośpiesznie złożył trzeszczący pergamin i położywszy na stosie innych,umieścił w stalowej szafce na tym samym miejscu, skąd go wziął.Czy kiedykolwiekktoś zrozumie tego Michelangelo? Co ten artysta ukrył na sklepieniu KaplicySykstyńskiej? I jak to się stało, że dopiero on, kardynał i teolog, po więcej niżczterystu latach wpadł na trop tej tajemnicy?Jellinek zamknął skrytkę, wziął lampę i poszedł w stronę drzwi.Rozpostartą napłask dłonią uderzał o nie z niecierpliwością tak długo, dopóki nie usłyszał, żekustosz obraca klucz w zamku.Popchnął drzwi, odsunął zaspanego strażnika na boki ruszył szybko  podczas gdy ten pośpiesznie zamykał drzwi  w kierunku schodów.Trzymana przez kardynała lampa rzucała niespokojne cienie.Przed jego oczymatańczyły dziwne postaci, Sybille, piękne w swej młodości i starsze wiekiem, brodaciprorocy, potężnie, muskularnie zbudowany Adam i podniecająca Ewa, którą kochał,tak jak jakiś student kocha występującą na scenie primadonnę  beznadziejnie i tylkoz oddali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Tom 03 Kandydat na ojca Phillips Susan Elizabeth
  • Trace Jon Tom Shaman 01 Spisek wenecki
  • Michael Phillips & Salli Rasberry Marketing Without Advert
  • 068. Beaumont Nina Spisek dwóch serc
  • Margolin Phillip Amanda Jaffe.Dowody zbrodni
  • Phillips Susan Elisabeth Pierwsza Dama
  • Margolin Phillip Nie zapomnisz mnie
  • Ellroy James AmerykaÅ„ski spisek
  • Susan Elizabeth Phillips Lalec
  • WYKLAD II
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lwy.xlx.pl