[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To niemożliwe, byśmy przeżyli coś podobnegoz kimś innym.- Mówił to z taką pasją i z tak głębokim przekonaniem, że nie wierzyła własnym uszom.Zupełnie nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć.- Musisz zostać.Czynie zechciałabyś spotkać się z Mary? - zagadnął niewinnymtonem.Nie posiadała się z oburzenia.- Skończ wreszcie z tymi sztuczkami! - parsknęła jakkotka.- Owszem, mamy sobotę, ale jest druga po południu.Wydawało mi się, że mieliśmy się z nią zobaczyć rano.Sądzisz, że czeka na nas do tej pory?- Przełożyłem to na wtorek - oznajmił obojętnie.~ Wiedziałem, że dzisiaj będziemy zajęci czymś innym.- Wiedziałeś?!Wzruszył ramionami.- Chyba się nie pomyliłem, prawda? - rzucił cierpko.- Tojak będzie? Daję ci szansę.Możesz się zobaczyć z 0'Brieni spóbować ją namówić, by wróciła do Marshalla.- Czy ty przypadkiem nie jesteś zbyt pewny siebie? - spytała z przyganą.- Nie bardziej niż ty, moja droga.- Spokojnie zawiązywałsznurowadła.- Gdy się spotkaliśmy, uważałaś mnie za niewyżytego podrywacza, żeby nie użyć bardziej dosadnychokreśleń.W twojej opinii potrafiłem wzbudzić w kobiecie pożądanie, ale nic więcej.I tu popełniłaś błąd - mruknąłw zamyśleniu.-Uraziłaś moją dumę.Postanowiłem udowodnić ci, że się mylisz.Wiedziałem, że jeśli rozegram to umiejętnie, to uda mi się zdobyć twoje serce.WBREW WYROKOM LOSU 131Poczuła, że robi jej się słabo.Mimo wszystko nie podejrzewała go o takie wyrachowanie.- A która kobieta oparłaby się łzawej historyjce o utraconej córeczce? - W jej głosie brzmiało rozgoryczenie.- Nie zmyśliłem tego - zaprotestował z oburzeniem.- Chciałem, byś znała prawdę o moim życiu.Zaufałem ci.- A ta bajeczka o twojej oziębłości? - atakowała dalej.- Również to nie było kłamstwem.Nie patrzył na nią, więc nie dostrzegł jej zaciśniętych pięścii zimnej nienawiści w oczach.Nie odrywała od niego pełnegoodrazy wzroku.Był na tyle niemoralny, że potrafił wykorzystać nawet swoją życiową tragedię.Posłużył się nieszczęściem, które go spotkało, by dostać to, co chciał otrzymać.Z premedytacją robił wszystko, by ją w sobie rozkochać.Okazał się gorszy, niż przypuszczała.Pozbawiony wszelkich skrupułów drań, niegodziwiec, nikczemnik, wyliczaław myślach.Ale mimo tego, że aż kipiała ze złości, starała sięniczego po sobie nie okazywać.Rozluzniła dłonie, podeszłado okna i wyjrzała przez nie z pozorną obojętnością.Gdypatrzyła na śnieżne zaspy, oszronione drzewa i krę na Dunaju,miała wrażenie, że jej serce również zamienia się w lód.Dobrze więc.Chciał wojny, będzie ją miał.ROZDZIAA DZIEWITYTak, pokusa wzięcia odwetu była zbyt silna, by Mariannmogła się jej oprzeć.Postanowiła nie wycofywać się z gry, cowięcej, mieć w niej ostatnie słowo.- No cóż, przyznaję, że do pewnego stopnia udało ci sięzawładnąć moim sercem - zauważyła bezbarwnym głosem.- Ale nie powiem, bym była tym zachwycona.Uśmiechnął się.- Szczerze mówiąc, dla mnie to też jest pewien problem.Ostatecznie straciłem Lindi, jedyną osobę, na której mi zależało i nie było w moich planach zastępowanie jej kimś innym.Sytuacja przybrała nieco inny obrót, niż się spodziewałem.Dlatego uważam, że powinniśmy dać sobie trochę czasu naprzemyślenie tego wszystkiego.- Co proponujesz?- Andras i Janos dadzą sobie radę bez ciebie.Wolałbym,żebyś się na razie tu nie pokazywała.Chyba że chciałabyśświadczyć mi usługi seksualne.Oczywiście po moich godzinach pracy - dodał kpiąco.- W sprawach zawodowych spotkamy się we wtorek.Rozumiem, że chcesz zobaczyć się z Mary 0'Brien i przekonać ją, że powinna wrócić do LionelaMarshalla?Z niechęcią spojrzała na jego zadowoloną minę i postanowiła, że nie powie głośno, co sobie pomyślała.WBREW WYROKOM LOSU 133- W porządku, przyjdę we wtorek - oznajmiła chłodno.To straszne.Będzie musiała wytrzymać bez niego całe dwadni.I trzy noce.- Zastanawiasz się, co ze sobą robić przez ten czas? - zagadnął ze zjadliwą słodyczą.- Wcale nie.Z przyjemnością pozwiedzam Budapeszti dowiem się czegoś więcej o kraju mojej mamy.- W jejgłosie zabrzmiał żal.Wołałaby chodzić po mieście razemz Vigadó.Do licha, ten człowiek rzeczywiście ją opętał!Podszedł i położył dłonie na jej ramionach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]