[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak ja mam iść spać? Zuzanno, co ty mówisz? Przecież ona możetam umrzeć, sama, opuszczona, z noworodkiem przy boku  krzyknęłamw słuchawkę. Co wy za rodzice jesteście?! Pamiętasz, jak ty rodziłaś?Wiozłam cię w śnieżycę przez miasto, czuwałam jak pies na korytarzu,zanim urodzisz, po czekoladki dla pielęgniarek latałam, nie odeszłam anina chwilę spod drzwi porodówki, a ty mi mówisz, że masz lekcje, to niezadzwonisz z rana? Radzisz mi iść spać? Dziecko, co się z tobą stałoprzez te ostatnie lata? Kim ty się stałaś?Moje stare, wyniszczone serce zaczęło klekotać jak wóz drabiniasty,jadący po wyboistej drodze.Zdenerwowałam się, bo cóż ta biedna Lilawinna, że ją takie odrzucenie spotkało ze strony najbliższych? Płakać misię zachciało na samą myśl, że kiedy się obudzi po narkozie, to żadnej329 przyjaznej twarzy nie zobaczy, a tylko bezduszne pielęgniarki będą jągonić, aby jak najprędzej z łóżka schodziła.Będą jej podtykać pod ustazimny kompot, żałować ligniny, dopytywać, gdzie ojciec dziecka.Czar-nego dziecka! Pielęgniarki potrafią być bardzo okrutne, niech mi wyba-czy tych kilka dobrych, których nie spotkałam w życiu. Naprawdę zapomniałaś, jak to było w twoim przypadku?  napar-łam rozgoryczona do granic możliwości. Moja sytuacja była inna. Zuzanna wyrzuciła z siebie najgłupszezdanie, jakie mogła była sformułować.Słyszałam, jak odkręca kurek,strumień wody lał się do zlewu. Była inna, zgadzam się  mówiłam, przycupnąwszy na taborecie. Przed maturą spłodziłaś dziecko z działaczem oazowym podczas piel-grzymki.Nie pokazał się po porodzie Lilianny przez tydzień, małżeństwanie zaproponował, rodzicom cię nie przedstawił, w nadziei, że może niktsię nie dowie! A ja i twój ojciec tkwiliśmy przy tobie, nie ocenialiśmycię, nie wyklęliśmy cię.Byliśmy ci potrzebni i tę pomoc uzyskałaś.Masztaki sam obowiązek w stosunku do swojej córki. Działacz oazowy, jak powiedziałaś, to jednak nie to samo, co żo-naty Nigeryjczyk. syknęła.Zmywała pod bieżącą wodą szklanki powieczornej herbacie.Chciałam powiedzieć, że nie wiadomo, co gorsze, ale powstrzyma-łam się.Nagle odeszła mi ochota na ciągnięcie tej beznadziejnej rozmo-wy.Odłożyłam słuchawkę, nie rzuciwszy słowa pożegnania, zachowy-wałam się tak obcesowo niezwykle rzadko.Zaczęłam przemyśliwać,jakby tu zorganizować pomoc dla mojej wnuczki? Agniesia wyjechałajuż z Polski, Artur prowadził wojnę z Oktawią, nawet do mnie nie za-chodził, pochłonięty bez reszty awanturami z żoną, w przerwach wiłgniazdko dla nowej kobiety, więc nie mogłam w tym momencie zwrócićsię do niego o pomoc.Pozostawał tylko Jacek, ale sumienia nie miałam,żeby go prosić o pomoc.Szczególnie po tym, kiedy wróciwszy z Gdań-ska, zakomunikował mi, że Agnieszka  nie jest nim zainteresowana do330 przesady , smutny był przy tych słowach jak pierrot z mojej akwareli.Burzyły się we mnie różne myśli, bębniłam zgrabiałymi palcami wblat stołu, zastanawiając się, co by tu począć, kiedy zadzwonił mój zięćKarol.Dobry wieczór nawet nie powiedział. Ja bardzo mamę przepraszam, ale po urodzeniu Lilianny to Zuzianie chciała mnie widzieć! Nie migałem się od obowiązków.A co domoich rodziców, to ja bardzo mamę proszę, nie szargać ich imienia przyswoich kłótniach z córką.Nie wie mama wszystkiego, proszę się niewypowiadać  pouczał mnie tym swoim niskim, melodyjnym głosem,tak uwielbianym przez parafianki.Często czytał podczas mszy świętejListy do Koryntian, w jego interpretacji brzmiały lepiej niż monolog zHamleta w Teatrze Telewizji.Niczym Holoubek cedził i celebrowałsłowa.Robił efektowne pauzy, ogarniał wzrokiem trzódkę wiernych wpierwszych ławach, wznosił oczy do nieba, prosząc, aby go zauważono.Powinien był zostać księdzem i pewnie by został, gdyby nie zmajstrowałdziecka mojej córce.Ilekroć widziałam go przy ołtarzu, myślałam o tym.W przeszłości na niedzielne msze Zuzanna woziła mnie do ich parafii,kiedy Karol czytał, wszystkim nam robiło się gorąco, tak umiał podkrę-cić emocje.Przeganiając obraz czytającego przy ołtarzu Karola, ruszyłam doprzodu. Ja ciebie też bardzo przepraszam Karolu, ale po urodzeniu Lilian-ny, przez kilka lat Zuzanna pozostawała na naszym utrzymaniu, żebytobie, studentowi, ulżyć.Twoi rodzice, w ciągu pierwszych ośmiu lat, raztylko wykazali inicjatywę, kupując Liliannie wózek spacerowy.Nieodwiedzali jej, ty wnuczki do nich również nie woziłeś, zajęty studiowa-niem na KUL-u, tak to wyglądało przez kilka lat  powiedziałam niezwy-kle opanowanym tonem.Nie byłam dumna ze swojego zachowania, wystrzegałam się przez ty-le lat, aby nie przeprowadzać licytacji, która rodzina ile dała.Kiedy już,wydawałoby się, wszelkie zagrożenia minęły, sprowokowana, zachowa-łam się obrzydliwie.Karol z lubością podchwycił wątek.331  Wiedziałem, że nam kiedyś to wypomnisz!  powiedział. Tak,może korzystaliśmy z waszej gościny jakiś czas, ale sami zaproponowa-liście, nie pamięta mama? A jaka była alternatywa? Co ty, Karolu, miałeś do zaproponowa-nia matce swojego dziecka?  zapytałam. Byłem dopiero na drugim roku studiów!  Jego głos zdradzałkrańcową irytację. Co miałem zrobić według mamy? Rzucić studia iiść do rozładunku wagonów? To były ciężkie czasy, wszystkim byłociężko. Tobie najciężej nie było.Mieszkałeś w Lublinie, w akademiku,my wychowywaliśmy ci dziecko.Kiedy wróciłeś po studiach, znalazłeśpracę, jeszcze pięć lat mieszkałeś pod naszym dachem, odkładając pie-niądze na mieszkanie.Twoi rodzice parę lat temu sprzedali wielkie polepod budowę osiedla, ale pieniądze podarowali twojemu bratu, którysobie apartament na nowym osiedlu kupił. Wytoczyłam najcięższąartylerię.Powinnam była sobie odgryzć język!O tej transakcji sprzedaży ziemi przez teściów Zuzanny wiedziałamod samego początku, choć przyznam, że weszłam w posiadanie informa-cji w sposób nie całkiem uczciwy.Syn brata Wandzi, Jakubek, był nota-riuszem w naszym mieście.Ciągnęli do niego szczególnie ludzie ze wsi,gdyż wyspecjalizował się w transakcjach sprzedaży gruntów rolnych.Założył kancelarię w samym centrum miasta, postawił ekspres do kawyw poczekalni, skórzane kanapy, zatrudnił miłą sekretarkę i od razu zacząłdobrze prosperować.To on przygotował stosowne dokumenty sprzedażykilku hektarów w Słocinie.Wygadał się przy imieninowym stole u Wan-dzi w mieszkaniu, przekonany, że teraz byt Zuzanny i Karola ulegniepoprawie, nareszcie staną na nogi, skoro teściowie taką ładną sumę zgar-nęli w gotówce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Malcolm Byrne, Magdalena Klotzbach Cardboard Castle, An Inside History Of The Warsaw Pact, 1955 1991 (2005)
  • Schulman Ninni Magdalena Hansson 02 Mężczyzna, który przestał płakać
  • Dunaj, Magdalena GŁUCHY ŒWIAT. Głuchota w perspektywie antropologii zaangażowanej (2015)
  • Komisarz Bonetti Szuka Magdaleny Tomasz Helner
  • Louis.de.Bernieres Wojna.o.czule.miejsca.don.Emmanuela
  • Bromfield Louis Dzika jest rzeka 02 Agnieszka i Hektor
  • Witkiewicz Magdalena Milaczek 01
  • Witkiewicz Magdalena Panny Roztropne
  • Panny roztropne Witkiewicz Magdalena
  • Aragon Louis Pasażerowie z dyliżansu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl