[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od samego początku składałeś się z mięśni porośniętych włosami, ale teraz niema już nawet tego.Jeżeli Białe Płaszcze ścigają cię, to kiedy im się poddasz,zostaniesz powieszony.Dlaczego im na tobie zależy? Ponieważ zabijałem Białe Płaszcze. Spojrzał na nią z góry, ignorując jękpani al Vere. Tej nocy, kiedy ciebie spotkałem, a oprócz tego jeszcze dwóchwcześniej.Oni wiedzą o tamtych dwóch, Faile, i uważają mnie za SprzymierzeńcaCiemności.Wkrótce i tak dowie się wszystkiego.Gdyby przyparła go do muru, opowie-434działby jej, dlaczego to zrobił, ale tylko w cztery oczy.Przynajmniej dwóch z Bia-łych Płaszczy, Geofram Bornhald oraz Jaret Byar, podejrzewało coś na temat jegozwiązków z wilkami.Człowiek, który przestaje z wilkami, musi być Sprzymie-rzeńcem Ciemności.Być może jeden z tej dwójki lub nawet obaj należeli do Bia-łych Płaszczy stacjonujących tutaj. Oni wierzą, że to prawda. Nie jesteś w większym stopniu Sprzymierzeńcem Ciemności niż ja wy-szeptała ochryple. Prędzej słońce stanie się Sprzymierzeńcem Ciemności. To niczego nie zmienia, Faile.Muszę zrobić to, co konieczne. Ty otumaniony matole! Nie musisz robić żadnej z szaleńczych rzeczy! Tygęsimózgu! Jeżeli spróbujesz coś takiego zrobić, sama, własnoręcznie, cię powie-szę! Perrin powiedziała spokojnie pani al Vere czy mógłbyś mnie przed-stawić tej młodej kobiecie, która ma o tobie tak wysokie mniemanie?Twarz Faile zapłonęła jaskrawą purpurą, kiedy zdała sobie sprawę, że zupełniezignorowała pana i panią al Vere.Zaczęła nagle się kłaniać w wyszukanie grzecz-ny sposób i kwieciście przepraszać.Bain i Chiad zachowały się tak samo jak Gaul,prosząc o pozwolenie na ochronę domostwa pani al Vere i dając jej w prezenciezłoty dzbanuszek zdobiony liśćmi oraz zdobny srebrny młynek do pieprzu, więk-szy niż złożone pięści Perrina, którego szczyt wieńczyła jakaś fantastyczna istota,na poły koń, na poły ryba.Bran al Vere patrzył na to wszystko, marszcząc brwi, pocierając czoło i mru-cząc coś pod nosem.Perrin posłyszał powtarzające się słowo Aielowie , wypo-wiedziane tonem pełnym niedowierzania.Burmistrz bez przerwy spoglądał przezokno.Nie zdziwiłby się na widok kolejnych Aielów, ponieważ zaskoczony byłjedynie wówczas, gdy dowiedział się, że Gaul jest Aielem.Być może obawiał sięwizyty Białych Płaszczy.Marin al Vere natomiast, przeciwnie niż mąż, wzięła całą sprawę w swoje rę-ce, traktując Faile, Bain i Chiad w ten sam sposób, jak wszystkie inne podróżującekobiety, którym zdarzało się przekroczyć próg gospody; ze współczuciem wypy-tywała o trudy podróży, podziwiała suknię Faile do konnej jazdy dzisiaj był tociemnoniebieski jedwab i opowiadała Aielom, jak bardzo podoba jej się ko-lor i blask ich włosów.Perrin podejrzewał, że Bain i Chiad zapewne nie wiedządo końca, jak ją traktować, ale nie minęło wiele czasu, gdy za pomocą szczegól-nego rodzaju macierzyńskiego zdecydowania usadziła je przy stole, wyposażyław mokre ręczniki, którymi mogły zetrzeć podróżny kurz z twarzy i dłoni, a potempoczęstowała herbatą, którą nalewała z wielkiego, pomalowanego w czerwone pa-ski dzbanuszka, który pamiętał tak dobrze.Zabawny był widok tych groznych, gwałtownych kobiet bez wahania za-liczył do nich również Faile nagle gorliwie zapewniających panią al Vere, żejest im bardziej niż wygodnie, że niczego im nie trzeba, że dostatecznie już dużo435dla nich zrobiła; zabawne było widzieć, jak siedzą z szeroko otwartymi oczyma,niczym dzieci pozbawione najmniejszej możliwości stawienia jej oporu.Widokten byłby zabawny, gdyby w istocie w podobny sposób nie zdobyła jego i Gaula,których również posadziła za stołem domagając się, by umyli ręce i twarze, za-nim dostaną filiżankę herbaty.Gaul przez cały czas nieznacznie się uśmiechał posiadał osobliwe poczucie humoru.Ku jego zaskoczeniu nie spojrzała ani razu na jego łuk i topór ani na broń Aie-lów.W Dwu Rzekach ludzie rzadko nosili choćby łuk, a ona zawsze nalegała, byodłożyli broń na bok, zanim zasiądą do stołu.Zawsze.Teraz jednak nie zwracałana nią uwagi.Kolejna niespodzianka spotkała go, gdy Bran postawił przy jego łokciu srebr-ny kubek wypełniony co najmniej do połowy jabłkową brandy zamiast porcjątrunku, nie większą niż naparstek, jaką zazwyczaj pili mężczyzni w gospodzie.W czasie gdy opuszczał Dwie Rzeki, zaproponowano by mu jabłecznik, o ile niemleko, albo wino obficie rozcieńczone wodą, pół kubka do posiłku, cały zaś tyl-ko z okazji świąt.Przyjemnie było wiedzieć, że jest się traktowanym jak dorosłymężczyzna, ale ledwie zwrócił na to uwagę.Przyzwyczaił się już do wina, rzadkojednak pijał coś mocniejszego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]