[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas potyczki Hunter zostałuwolniony i sprzymierzył się z Zakonem przeciwko swemudawnemu panu.Brock zatrzymał się przed dwoma szerokimi łóżkami,stojącymi pod ścianami skromnej, niemal koszarowej sypialni.Oba były zaścielone z wojskową precyzją.Na brązowym kocui białych prześcieradłach nie było ani jednej zmarszczki,poduszki leżały dokładnie na środku wezgłowia.- Które mam zająć?- Dla mnie bez różnicy.Brock spojrzał na obojętną twarz Huntera, wpatrując się wjego nieodgadnione złociste oczy.- Powiedz mi, w którym zwykle sypiasz, to zajmę drugie.Obojętne spojrzenie Huntera nie zmieniło się ani o jotę.- To tylko meble.Nie jestem przywiązany do żadnego znich.- Nie jesteś przywiązany - mruknął Brock i zaklął cicho.-Jasne, stary.Tylko udziel mi jakichś wskazówek co do tejtwojej gówno-mnie-to-wszystko-obchodzi postawy, bo taksobie myślę, że czasami mogą się okazać przydatne.Zwłaszczajeśli chodzi o kobiety.Mrucząc pod nosem, cisnął worek na łóżko po lewej, apotem potarł dłońmi twarz i głowę.Jęk, jaki mu się przy tymwyrwał, był pełen frustracji i pożądania, które na próżno starałsię w sobie stłumić, odkąd zmusił się, żeby zostawić Jennęsamą.- Cholera - mruknął, a jego ciało aż wibrowało na samowspomnienie jej pięknej, uniesionej ku niemu twarzy.Gdyby nie kołatały się w nim resztki zdrowego rozsądku,uznałby, że ona chce, żeby ją pocałował.Był tego w zasadziepewny, ale zdawał sobie też sprawę, że to ostatnia rzecz, jakiejteraz potrzebuje Jenna.Była zagubiona i bezbronna, a on, kierując się honorem, niechciał wykorzystywać jej słabości, by zaspokoić żądzę.Oczywiście nie poczuł się od tego lepiej, zwłaszcza żeponownie doznał gwałtownej erekcji, co nie miało żadnegozwiązku z kwestią honoru.- Tak to jest być bohaterem - złajał się cicho.- Ceną zaszlachetność jest tydzień zimnych pryszniców.- Źle się czujesz? - spytał Hunter.Brock drgnął, zaskoczony, bo zapomniał o jego obecności.- Aha - odparł Brock i zaśmiał się sardonicznie.- Źle sięczuję, jasne.Jeśli chcesz znać prawdę, czuję się fatalnie, odkądją zobaczyłem.- Mówisz o tej śmiertelniczce - stwierdził Hunter zezrozumieniem.- To oczywiste, że stanowi dla ciebie problem.Brock westchnął ponuro.- Tak uważasz?- Tak uważam.- W tej odpowiedzi nie było osądu, tylkostwierdzenie faktu.Hunter mówił jak automat: bezwzględnaprecyzja, zero emocji.- Mam wrażenie, że wszyscy obecni dziśw laboratorium doszli do tego samego wniosku, kiedypozwoliłeś się sprowokować Chase'owi uwagami na temattwojego przywiązania do tej kobiety.Twoje działaniewskazuje na braki w wyszkoleniu, a co gorsza również na brakopanowania.Zareagowałeś nierozważnie i pochopnie.- Dzięki za diagnozę - parsknął Brock, podejrzewając, żejego sarkazm odbił się od Huntera jak piłka.- Przypomnijmi, żebym ci się dobrał do jaj, jeśli kiedyś stracisz głowę ipozwolisz, żeby ci baba zalazła za skórę.Hunter nie zareagował, po prostu patrzył na niego bez śladujakiejkolwiek emocji.- To się nie stanie.- Cholera.- Brock pokręcił głową na myśl o tym, coprzeszedł ten surowy wojownik z Pierwszego Pokolenia, odnarodzin poddany bezwzględnej dyscyplinie.- Widocznie niespotkałeś jeszcze właściwej kobiety, skoro jesteś taki pewnysiebie.Wyraz twarzy Huntera się nie zmienił.Pozostał obojętny ibezosobowy.Im dłużej Brock mu się przyglądał, tymwyraźniej dostrzegał prawdę.- Chryste, czyś ty w ogóle kiedyś był z kobietą, Hunter?Jesteś prawiczkiem, czy tak?Złociste oczy Huntera pozostały obojętne, jakby uznał zapunkt honoru nie dopuścić, by to odkrycie wywołało w nimjakąkolwiek reakcję.Brock musiał mu przyznać, że byłniezwykle opanowany - jego oczy nie wyrażały żadnegouczucia, a na twarzy nadal malowała się całkowita obojętność.Reakcję Huntera wywołały dopiero ciche kroki, jakierozległy się na korytarzu.Usłyszeli dziecięcy głos - głos Miry.- Hunter, jesteś tam?Wampir odwrócił się i bez słowa wyszedł na spotkaniedziewczynki.- To nie jest odpowiednia pora - usłyszał Brock jego niski,bezbarwny głos.- Nie chcesz wiedzieć, co się stanie, jak Harry włożypelerynę niewidkę? - spytała Mira, a w jej głosie brzmiałorozczarowanie.- To mój ulubiony fragment książki.Musiszposłuchać tego rozdziału.Zobaczysz, spodoba ci się.- Ona ma rację, to najlepszy fragment.- Brock wyszedł zsypialni, nie do końca pewny, czy bardziej rozbawiła goświadomość, że zimny jak głaz zabójca z PierwszegoPokolenia jest prawiczkiem, czy to, że spotkanie, które muzakłócił swoim przyjściem, ma być godziną czytania bajek znajmłodszą mieszkanką kwatery.Mrugnął do Miry i uśmiechnął się, kiedy usadowiła się nakanapie i otworzyła książkę w założonym miejscu.- Spokojnie - powiedział do Huntera, który stał nieruchomojak posąg.- Nie zdradzę nikomu twoich tajemnic.I nie czekając na jego reakcję, wyszedł na korytarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]