[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwagę Toma zwrócił płonący przednim oślepiająco jasny, nienaturalnie biały płomień.Wydobywał się z ot-woru w kamiennej podłodze, oświetlając duże, zamknięte, kamienne drzwiw ścianie za ołtarzem.Pośrodku, na wytartej mozaice, stał stół, tak ogromny jak wszystko w tejgrocie.Na grubym, drewnianym blacie, wspartym na solidnych nogachw kształcie szponów orła, Tom zobaczył misy i talerze zjedzeniem.Wokółstało sześć równie imponujących krzeseł.%7ładne nie było zajęte.Nawet on był pod wrażeniem mocy wypełniającej to miejsce i czuł sięnieswojo.Grota przypominała wielkie mauzoleum, w którym przechowy-wano prastare ludzkie wierzenia.-Witam, doktorze Carter.Cieszę się, że mógł pan przyjechać.- Głos męż-czyzny był zaskakująco mocny.Tom wcześniej nie zwrócił większejuwagina dwie postacie stojące pod filarami na drugim końcu groty, tak małewyda-wały się w tym otoczeniu.Mężczyzna, który zwrócił się do niego, byłwyjąt-kowo drobny, nieproporcjonalnie mały w porównaniu z resztą pieczary.-Doktorze Carter - powiedział Helix - proszę pozwolić, że przedsta-wię ojca Ezekiela De La Croix, przywódcę Bractwa PowtórnegoPrzyjścia,i brata Bernarda.Ezekiel ruszył ku niemu.-Proszę wybaczyć, że ściągnęliśmy tu pana w taki sposób, ale od dwóchtysięcy lat strzeżemy naszej tajemnicy.-Rozumiem - odparł Tom.- Pod warunkiem że to znaczy, iż wasze za-proszenie było autentyczne i nie przyjechałem tu na próżno. 167 - Ma pan na to moje słowo.Tom nie mógł rozpoznać jego akcentu; był ni to bliskowschodni, ni tofrancuski.Kiedy Ezekiel podszedł bliżej, Carter zauważył, że choć na us-tach starca gościł serdeczny uśmiech, to jego ciemne oczy bacznie mu sięprzyglądały.Pomarszczony mężczyzna o jedwabistych siwych włosachbył wiekowy i prawie trzydzieści centymetrów niższy od Toma.Mimo tomiał w sobie taką moc, że było oczywiste, iż wzrost gościa nie robił na nimwrażenia.Ezekiel wyciągnął chudą, szponiastą dłoń.Na sękatym palcu nosił ciężkimetaliczny pierścień ozdobiony największym rubinem, jaki Tom w życiuwidział.Od razu rozpoznał znak krzyża, ten sam, co na kopercie.Uścisnąłdłoń Ezekiela; jego skóra w dotyku wydawała się złuszczona, wysuszona.Twarz wyglądała nie lepiej, przypominała płachtę cienkiego pergaminu roz-piętą na wystających kościach policzkowych.Tom miał wrażenie, że gdybypotarł ją dostatecznie mocno, zdarłby skórę, odsłaniając czaszkę.Domyślałsię, że drobne ciało pod ciemnym, przepasanym szarfą garniturem wciążkryje w sobie dużą siłę; jednak największa moc biła z czarnych, bystrychoczu.Nietknięte zębem czasu, rzucały żywe, przebiegłe błyski.Nie był toczłowiek, którego można lekceważyć.Ani któremu należy ufać.- Poznał pan już brata Helixa - powiedział Ezekiel.- Jest naukowcemjak pan, doktorze Carter.Odpowiada za nasz Pierwszy Imperatyw i dostar-cza nam bieżących informacji.- Odwrócił się do trzeciego mężczyzny.- Brat Bernard natomiast zajmuje się.- przerwał, jakby szukał właści-wych słów -.sprawami bezpieczeństwa.Carter uścisnął dłoń brata Bernarda.Z przerzedzonymi siwymi włosa-mi i siwiejącą kozią bródką wyglądał starzej niż Helix, prawdopodobniebył już po siedemdziesiątce.Postawny i tęgi, miał z metr osiemdziesiątwzrostu.Mięsista dolna warga nadawała mu wygląd marudnego, okrutne-go uczniaka.Carter od razu poczuł do niego niechęć.- Kim jesteście? I czym jest Pierwszy Imperatyw?Ezekiel błysnął kolejnym uśmiechem.- Wszystko w swoim czasie, doktorze Carter, wszystko w swoim czasie.- Gestem ręki wskazał wspaniały stół.- Proszę, porozmawiajmy o połą-czeniu naszych zasobów.Naszych skarbów przeszłości z pańską technolo-gią przyszłości.Zanim Tom zdążył poprosić o bardziej szczegółowe wyjaśnienia, starzeczaskakująco zwinnie odwrócił się na pięcie i podszedł zdecydowanym kro-kiem do stołu.168 - Mamy jedzenie i picie.Na pewno chce się pan posilić po długiej po-dróży.Tom rzeczywiście był spragniony.Kiedy brat Helix podprowadził go dostołu, spojrzał na zegarek.Od lądowania w Tel Awiwie minęły prawie trzygodziny.Był ciekaw, która godzina jest w Bostonie.Obliczył, że Hollypewnie jest już w szkole.Ezekiel siedział u szczytu stołu; za jego plecami widać było ołtarz i ośle-piająco białe światło.Po jego bokach zasiedli dwaj bracia, Tomowi przy-dzielono miejsce obok Helixa.Zauważył, że zajmują tylko małą częśćwielkiego stołu, i mógł się tylko domyślać, ile osób mogłoby się przy nimzmieścić; na pewno więcej niż sześć, choć krzeseł było tylko tyle.- Proszę się częstować - zachęcił starzec, wskazując wiktuały.Tak właśnie Tom wyobrażał sobie średniowieczne uczty.Na stole byłyduże mosiężne półmiski z daktylami, figami, granatami i serem, tace, naktórych piętrzyła się jagnięcina, steki i kurczaki, i miski z piklami i fa-szerowanymi liśćmi winogron.Obok stały ceramiczne gąsiory z wodąi winem, a przy nich misternie zdobione antyczne kielichy.Helix podniósłjeden z gąsiorów i nalał wonnego rubinowego wina do kielicha Toma,a brat Bernard podsunął mu tace z mięsem.Tom, choć pozostawał nieuf-ny, na widok jedzenia uświadomił sobie, że od wielu godzin nie miał nicw ustach.Jack, jak zawsze nadopiekuńczy, przestrzegł go, by niczego niedotykał.Jednak biorąc pod uwagę to, jak został tu przyjęty, nie widziałżadnego zagrożenia.Gdyby ci ludzie chcieli zrobić mu coś złego, na pew-no już by to zrobili.Akustyka pomieszczenia sprawiła, że głos Ezekiela jakby nabrał mocy.- Ponieważ jest pan naszym gościem, to ja powinienem zacząć.Gdy pansię będzie posilał, ja opowiem panu w skrócie o naszej organizacji.Potemporozmawiamy o interesach.Tom kiwnął głową jakby miał w tej sprawie cokolwiek dopowiedzenia,i podniósł wonne wino do ust.Było szlachetne, mocne i dziwnie orzez-wiające.Próbując zapanować nad rosnącą ekscytacją, zauważył, że to dzi-waczne spotkanie zaczyna mu się podobać.Ezekiel De La Croix wstał i jego drobna sylwetka rzuciła ogromny cieńna najbliższy filar.Przyjrzał się bacznie swojemu gościowi, zanim zacząłmówić.Był zadowolony, że doktor Carter przyjął zaproszenie, i wbrewsobie był pod wrażeniem jego zachowania.Naukowiec w niczym nie przy-pominał bezczelnego obrazoburcy, za jakiego Ezekiel go uważał.Samo169 to, że przebył pół świata w nadziei, że zupełnie obcy ludzie mogą mieć to,na czym mu zależy, dowodziło, jak wysoce cenił ich relikwie.Ezekiel niemógł uwierzyć, że chodziło mu tylko o pieniądze.Carter miał ich już ażnadto.Jakiekolwiek kierowały nim pobudki, jego sposób bycia i gotowośćdo poświęceń wskazywały, że będzie otwarty na propozycję Bractwa.- Pozwolę sobie zacząć od początku - powiedział Ezekiel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Sean Michael Three Wishes 2 Three More Wishes
  • 016. Medstar II, Uzdrowicielka Jedi (Michael Reaves, Steve Perry) 20 lat przed Era Powstania Imperium
  • Michael Hirsh At War with Ourselves, Why America Is Squandering Its Chance to Build a Better World (2004)
  • Michael V. Tueth Laughter In The Living Room, Television Comedy And The American Home Audience (2004)
  • The Nature of Shamanism Substance and Function of a Religious Metaphor by Michael Ripinsky Naxon (1993)
  • Michael Thomas American Policy toward Israel, The Power and Limits of Beliefs (2007)
  • Gwiezdne Wojny 050 X WINGI Wojna o Bacte Stackpole Michael A
  • Stackpole Michael A. Gwiezdne Wojny X Wingi 03 Pulapka Krytosa
  • Gwiezdne Wojny 049 X WINGI Pulapka Krytosa Michael A. Stackpole
  • Sullivan Michael J. Odkrycia Krolewska Krew. Wieza Elfow
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ko7ko7ko7.htw.pl