[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tempo podróży równocześnie ucieszyło mnie i spłoszyło.Musiałam natychmiast obrać właściwy kierunek.Przede wszystkimpowinnam ominąć port i plączące się wokół niego jednostki pływające.Na nikogo nie mogę się tu nadziać, nikt mnie nie możezobaczyć, bo inaczej już od rana będzie wiadomo, gdzie jestem.Czyli teraz trzeba popłynąć zupełnie na wschód, a bliżej środkaoceanu skręcić prawie zupełnie na północ.Ciekawe, jakim sposobem poznam, że to jest środek oceanu&Usiłując ulokować sobie Krzyż Południa po prawej stronie równocześnie obliczałam w pamięci, ile czasu muszę płynąć w tymtempie, które na oko uznałam za osiemdziesiąt na godzinę, żeby mieć za sobą tak ze dwa tysiące kilometrów.Krzyż Południabalansował jak pijany i za żadne skarby świata nie chciał się ustabilizować.Najmniejsze drgnięcie kołem sterowym już goprzepychało za bardzo do przodu albo do tyłu.Daleko z lewej widziałam światła portu i rozmaitych statków, przede mną nie byłonic i musiałam się ustawić prosto w to nic.Wreszcie, po kilku coraz łagodniejszych balansach, Krzyż Południa znów znieruchomiałwe właściwym miejscu i światła z lewej zaczęły niknąć z tyłu.Spojrzałam na zegarek i zapamiętałam godzinę.Była trzeciadwadzieścia sześć&O tym, co działo się za moimi plecami, dowiedziałam się znacznie pózniej.Rozczochrany wrócił dopiero na śniadanie.Pod koniec śniadania, gdzieś kwadrans po jedenastej, zainteresował się mojąnieobecnością. Gdzie ta zaraza?  spytał tego z oczami. Pewno jeszcze śpi  odparł zapytany. Wczoraj ją głowa bolała. I co? Poszła wcześniej spać?  zainteresował się rozczochrany z nagłą nieufnością. Przeciwnie, zjadła jakiś proszek, powiedziała, że jej lepiej i grała cały wieczór. Widziałeś ją? Na własne oczy.Wygrywała.Ale trzymała się za głowę, więc możliwe, że znów ją bolała. %7łeby jej tylko szlag nie trafił  zatroskał się rozczochrany i na razie poniechał tematu.Po jakiejś godzinie znów się zaniepokoił i postanowił sprawdzić, czy jeszcze żyję.Udał się do moich apartamentów.Aóżko byłoniedbale posłane, wilgotny ręcznik leżał w łazience, inne rzeczy, porozrzucane, wyglądały tak, jakbym przed chwilą wyszła.Zastanowił się i zaczął mnie szukać.Nad basenikiem mnie nie było, pod palmą również nie, na tarasie nikt mnie nie widział.W ogóle nigdzie dzisiaj nikt mnie niewidział.Rozczochrany zaniepokoił się znacznie bardziej i poleciał do sterowni na dole.Na jego widok poderwało się spod drzwitrzech członków personelu, nieprzytomnie spłoszonych, zajętych uprzednio czymś dziwnym. Co tu się dzieje?  warknął gniewnie. Co się stało?Niebieskie oczki zlodowaciały mu zupełnie, a niemowlęca buzia zbladła.Personel wpadł w panikę. Drzwi się nie dadzą otworzyć  powiedział niepewnie jeden w białym garniturze. Coś przeszkadza. Co przeszkadza, do stu tysięcy diabłów? Co to znaczy, że się nie dadzą otworzyć?! Co wy robicie?!!! Wydłubujemy to  wyjąkał drugi z przestrachem. Wygląda jak cement& Jak co?!!! Jak cement.Dookoła drzwi& Skamieniał&Rozczochrany na moment też skamieniał.Pod członkami personelu ugięły się nogi i wszyscy trzej zaczęli szczękać zębami,ponieważ znali pierwszego zastępcę szefa lepiej niż ja. Więcej ludzi!  zawył. Prędzej! Za dziesięć minut to ma być otwarte!!!Zawrócił i popędził znowu do mnie.Worek z cementem był napoczęty, ale żadnych innych śladów prac budowlanych nie było.W głowie rozczochranego zabłysła rozpaczliwa nadzieja, że może uprawiam gdzieś w terenie swoją idiotyczną działalnośćrzezbiarską, a zacementowanie drzwi do sterowni jest zwykłym, głupim dowcipem.Rzucił się do windy i zjechał do garażu.Jaguaranie było i nadzieja zgasła.Siny na twarzy, z dzikim zgrzytem zębów, popędził do gabinetu szefa.Zapłonęły wszystkie ekranytelewizyjne, zapłonęła tablica świetlna i równocześnie po całej rezydencji rozszedł się niezbyt głośny, ale przenikliwy, falującydzwięk.Alarm!!!!Wszystko, co żyło, kopnęło się na dziedziniec.Faceci wydłubujący cement poderwali się znów, skoczyli ku windzie, zawahalisię, wrócili, po czym zgłupieli ostatecznie i zaczęli się nieprzytomnie miotać tam i z powrotem, nie wiedząc, czy mają też lecieć, czymają szybciej wydłubywać.Wartownicy w przystani porzucili motorówki i ze zdenerwowania tupiąc nogami w windzie wjechali nagórę.Ten z oczami i mały zderzyli się w drzwiach gabinetu lecąc do rozczochranego. Tu!  powiedział rozczochrany złowrogo wskazując etażerkę z wyciętym szkłem, a równocześnie usiłując patrzeć wewszystkie ekrany równocześnie. Samochodu nie ma.Drzwi do sterowni zablokowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Bator Joanna Piaskowa Góra 1 Piaskowa Góra
  • Keneally Thomas Joanna de Arc. Krwi czerwona, siostro Różo
  • Masters Priscilla Joanna Piercy 01 Gniazdo jadu
  • 263. Maitland Joanna Porwanie (Zagrożone dziedzictwo 02)
  • Dahlquist Gordon Szklane ksiÄ™gi porywaczy snów[JoannaC]
  • Ross Adam Ciemna strona małżeÅ„stwa[JoannaC]
  • Wozniaczko Czeczott Joanna Macierzynstwo non fiction (2012 (2)
  • Ciemno, prawie noc Joanna Bator
  • Lew ToÅ‚stoj Anna Karenina[JoannaC]
  • Lustyk Joanna ÂŒcieżka przez ocean
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lkloc7.opx.pl