[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sześciotygodnio-wy urlop spędzał, jak zwykle, na plaży w Dębkach.Widok morzauspokajał go, a codzienne odnawianie ścian masywnego grajdołu sprzyjałorefleksjom na temat własnej tożsamości.Zciany grajdołu, choć ruchome iskładające się ze zmiennych piaszczystych konstelacji, zdawały się wyrazniewyznaczać granice pomiędzy Marianem S.a światem. Muszę niestety wyznać, iż tutaj właśnie  szeptał do siebie Marian S. tutajwłaśnie, po pas w piachu, w cieniu słomkowego kapelusza, z powieścią Ludluma wgarści, czuję się o wiele pewniej niż w moim gabinecie, wśród kruchychfortyfikacji tysięcy mych fiszek. Marian S.czynił to daleko idące wyznanie i lękliwie wychylał się z grajdołu.Czujnie rozglądał się wokół, badał, czy aby nieopatrznie samobójczego szeptujakimś cudem nie słyszy jego znana z surowości opiekun naukowa.Ale była to, jakzwykle w przypadku Mariana S., zbyteczna ostrożność.Jego znana z surowościopiekun naukowa znajdowała się o setki kilometrów od plaży w Dębkach i nawetjej do głowy nie przychodziło, że Marian S., zamiast wreszcie zabrać się doroboty, wyleguje się w słońcu i marzy, iż jest równie biegły w zadawaniumiażdżących ciosów karate jak bohaterowie Ludluma.Omiatający okolicę sponad ścian grajdołu wzrok Mariana S.uspokajał się z wolna,nikt nie słyszał jego szeptu, jedynie morze szemrało monotonnie.Marianowi S.wydało się nagle, iż słyszy w wiekuistym szmerze fali morskiej złowróżbne słowo:fiszka.Targnął nim dreszcz złego przeczucia, a najbliższa przyszłość miałapokazać, iż katastrofalna intuicja nie była niestety pomyłką.Natychmiast po powrocie z wakacji przystąpił do radykalnego porządkowaniazasobów swych fiszek.Wbrew pozorom nie było to łatwe zajęcie.Fiszki, choćułożone metodycznie, zajmowały bez mała całą powierzchnię wie-lopokojowegomieszkania, zbudowane z nich idealnie symetryczne prostopadłościany przypominałyz lotu ptaka architekturę miniaturowego osiedla mieszkaniowego.Marian S.spoglądał na dachy wzniesionych przez siebie schludnych białych domków (Wdomkumego ciała i w zamku mej duszy  tak brzmi tytuł jednego z jego fundamentalnychesejów) i czul, że musi przystąpić do burzenia, nim szloch ściśnie mu gardło.Zgarniał całe naręcza (całe dzielnice) fiszek, wychodził z nimi na korytarz iwyrzucał je wprost do zsypu.Zsuwały się w ciemną, cuchnącą czeluść z prawdziwiepiekielnym łoskotem.Pracował tak nieprzerwanie aż do szesnastej pięćdziesiątpięć.O tej godzinie, a ściślej mówiąc, kiłka minut wcześniej, umył ręce,zaparzył herbatę i zasiadł w fotelu, aby obejrzeć Pokolenia.Nie zdążył nawetzamieszać cukru, na ekranie nie pojawiłasię nawet czołówka serialu, gdy zabrzmiał natarczywy dzwonek.Marian S., który nie zawsze i nie każdemu otwierał, tym razem postanowiłskapitulować.Ktoś w końcu mógł mnie widzieć w czasie wielokrotnych wędrówek dozsypu błyskawicznie zanalizował sytuację  ktoś mógł mnie widzieć, a zatem ukrywaniesię dzisiaj nie ma sensu.Poukrywam się jutro  dodał w myśli pocieszającąkonkluzję i przekręcił klucz w zamku.Za drzwiami stal sąsiad z drugiego piętra.Spoglądał surowo na Mariana S., a w garści ściskał plik wyrzuconych fiszek. To pańskie?  zapytał. Owszem, moje  odparł Marian S. Skoro pańskie, to skąd się wzięło na naszym piętrze? Są to fiszki, które wykorzystałem przy pisaniu poprzednich rozpraw. Jakich rozpraw?  zapytał czujnie sąsiad. O Tetmajerze i Kasprowiczu. Jak o Tetmajerze, to skąd się to wzięło na naszym piętrze? Wykorzystałem te materiały i właśnie je wyrzucam. Jak można wyrzucać coś, co się podpisało  powiedział stojący w drzwiachczłowiek, a Marian S.w błysku nagiego przeczucia pomyślał, że zdanie to będziedługo przezeń pamiętanym aforyzmem.Wyjął z rąk sąsiada kilka wymiętych fiszek i uświadomił sobie, iż istotnie miałmachinalny zwyczaj podpisywania, przynajmniej niektórych. Wie pan, co się dzieje na naszym piętrze? Zsyp zatkany, upal, robactwo, a panna to wszystko  za przeproszeniem  Tetmajera kładziesz.Marian S.milczał, a tamten spojrzał ponad jego ramieniem w głąb mieszkaniawciąż zasianego stosami fi-szek, roześmiał się i krzyknął tryumfalnie: Pal pan, pal pan lepiej te archiwa  i dalej serdecznie się śmiejąc, zbiegł zeschodów. Przepraszam  wyszepta! wyrafinowany eseista i koneser ludowych kulinariówMarian S.Zamknął drzwi, otarł pot z czoła i przypomniały mu się podstawowe ustalenia natemat własnej tożsamości, do jakich doszedł na plaży w Dębkach.Jeśli podpisaneprzeze mnie fiszki wyznaczają granice mojej tożsamości, to w gruncie rzeczypowinienem je cały czas nosić przy sobie  powiedział prawie na głos i wyobraziłsobie samego siebie w palcie i garniturze, których każda kieszeń wypchana byłabyfiszkami.Dobry obraz i można by go jakiemuś sprawnemu pióru powierzyć, dobrascena, gdyby nie to, iż istnieje już bohater literacki noszący całą bibliotekę przy sobie, pomyślał z tkliwą erudycją Marian S.i zasiadł w fotelu, by dopićherbatę.Spojrzał też w ekran telewizora: Pokolenia właśnie się kończyły.Niezmartwiło go to jednak, Marian S.od początku przeczuwał, że Jason żyje.199228.Jak Kolumb odkrył AmerykęTrwająca obecnie w Ameryce nagonka na Kolumba ma swe zródła w nieznajomościhistorii.Amerykanie nie są pewni, w jaki mianowicie sposób zostali odkryci, iniepewność ta jest zródłem ich stresów i agresji.W niektórych indiańskichkręgach szermuje się wręcz hasłem dekoiumbizacji Ameryki i trwają proceduralnespory, jak tę dekolumbiza-cję przeprowadzić.Czy opublikować listy zwolennikówKolumba, czy też opublikować jedynie to, co zawierają archiwa? Umiarkowaniprzeciwnicy dekoiumbizacji twierdzą, że należy zachować ostrożność, ponieważbywały przypadki, że obywatele podpisywali dokumenty, z których wynikało, żeKolumb odkrył Amerykę, ale nie szli na dalszą współpracę.Obecnie ujawnienie ichnazwisk wyrządzałoby im krzywdę.Radykalni przeciwnicy rozliczeń twierdzą, że zarewanżystowską ideą dekoiumbizacji Ameryki stoją polityczni frustraci, którzynie zdążyli na swój pociąg [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • PS17. .Pan.Samochodzik.i.Kindzal.Hasan.Beja. .Szumski.Jerzy.(osloskop.net)
  • Bartmiński Jerzy Słownik stereotypĂłw i symboli ludowych tom 1
  • Piechowski Jerzy Sekretarz Piłata (Uuk) black
  • Sykuna Sebastian, Zajadlo Jerzy szanse i zagrozenia
  • Podstawy ergonomii i fizjologi pracy Jerzy Olszewski
  • Edigey Jerzy Przy podniesionej kurtynie
  • Łojek Jerzy Dzieje pięknej Bitynki
  • TRZY PŁASKIE KLUCZE Jerzy Edigey
  • ZDJĘCIE Z PROFILU Jerzy Edigey
  • historia polski 1750 1950
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • facetzbook.opx.pl