[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stary Baum podobno zupełnie obłąkany, całe noceprzesiaduje w fabryce i porusza warsztaty.Onegdaj znalazł go Maks wgłównej sali, jak chodził od warsztatu do warsztatu i robił na nich.O,Karol idzie!  zawołała radośnie, podnosząc się z fotelu.Karol wszedł, przywitał się w milczeniu i rzucił się na krzesło. Zmiasta idziesz?  zapytał stary. Jak zwykle  odpowiedział opryskliwie, zirytowany, że musi siętłumaczyć, ale spostrzegłszy niespokojny wzrok Anki, rozjaśnił twarz imiękkim głosem zapytał: Cóż tu nowego słychać? Nie mogłem być na obiedzie, bo jezdzi-łem do Piotrkowa, przepraszam, że nie zawiadomiłem, nie było jużczasu, bo wyjechałem niespodziewanie.Była tu pani Trawińska? Była, ale po południu odwiedziła nas pani Mullerowa z Madą. Mullerowa z Madą?  zapytał ze zdumieniem. Przyszły po sąsiedzku.Bardzo przyjemne kobiety i tak obiezgodnie wychwalały pana.Narzekały, że pan o nich zapomina. Także pretensje, byłem u nich parę razy zaledwie.Wzruszył ramionami.Anka spojrzała zdziwiona, bo Mada mówiła wyraznie, że Karol nawiosnę bywał u nich prawie codziennie na herbacie. Prawda, jaka z tej panny Mady typowa gęś?NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG196 Mnie wydała się bardzo rozsądną i bardzo prostą i szczerą, nawetza szczerą.Dziwię się, czemu pan Maks odzywa się o niej zawsze ztaką niechęcią. Maks łatwo się uprzedza.Wiedział, dlaczego Maks jej nie lubi.Pił herbatę spiesznie, zmusza-jąc się do tego, aby Ance odmową nie robić przykrości, i rozmyślał nadtą dziwną wizytą.Po co one przyszły?A może Anka umyślnie szukała zbliżenia.Wypytywał się o szcze-góły wizyty, Anka opisywała mu wszystko z drobiazgowością i szcze-rze wyrażała swoje zdumienie z ich przyjścia. To Mady robota, sprytna dziewczyna!  myślał, ale nie byłzadowolony.Jeszcze się przecież nie wyrzekł zupełnie myśli zostania zięciemMullera, więc wolałby, żeby żyły z daleka od siebie, mniej trudnąmiałby pozycję wobec obu panien. Trzeba będzie ich rewizytować  zauważył niedbale. Nie bardzo chciałabym zabierać nowe znajomości. Wierzę, a tym bardziej znajomości mocno nieodpowiednie. Pójdę do nich którego dnia z ojcem i na tym się skończy.Zaczął zpewnym politowaniem opowiadać o ich grubych obyczajach i dorob-kiewiczowskich fantazjach Mady i starego Mullera, ośmieszał ich zprzesadą umyślną, żeby Ance odebrać chęć zabierania z nimi bliższejznajomości, jeśli ją miała, a w końcu zeszedł na własne sprawy i kłopo-ty.Anka słuchała z uwagą i ze współczuciem przypatrywała się jegopodkrążonym oczom i zmęczonej twarzy, a gdy Karol skończył, zapy-tała: Daleko jeszcze do końca? Za dwa miesiące muszę w ruch puścić fabrykę, a choćby tylko je-den oddział, ale tyle jest jeszcze roboty, że boję się myśleć o tym. Powinien pan pózniej odpocząć czas dłuższy. Odpocząć! Ależ pózniej będzie jeszcze więcej roboty, całych latpotrzeba pracy wytężonej, zabiegów, szczęśliwych warunków, dobrychodbiorców, kapitałów, żeby stanąć jako tako, wtedy dopiero będziemożna myśleć o odpoczynku. I to gorączkowe, wyczerpujące życie ciągle, ciągle?. Ciągle, i w dodatku z troską, żeby się to wszystko zdało na co. W Kurowie nie potrzebowałby się pan tak męczyć.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG197 Serio pani to mówi? I ja to samo powtarzam  odezwał się pan Adam, układający so-bie pasjansa. Myślałam o tym długo  szepnęła, przysunęła się do niego bliżej ioparta o jego ramię zaczęła z zapałem i tęsknotą malować spokojne,dobre życie na wsi.Uśmiechał się pobłażliwie.Niech fantazjuje, kiedy jej to sprawiaprzyjemność.Wziął w rękę koniec jej ogromnego warkocza i oddychał przedziw-nym zapachem jej włosów. Byłoby tam zupełnie dobrze, nie psuliby nam ludzie spokojnego itrwałego szczęścia  ciągnęła Anka zapalając się.Karol porównywał jej słowa z zupełnie podobnymi słowami tylukobiet, które tak samo, poruszone miłością, marzyły o szczęściu z nim;to samo mówiła mu Lucy przed godziną, bo od niej wracał.Uśmiechnął się i dotykał końcami palców chłodnych rąk narzeczo-nej i stwierdził, że nie elektryzują tak silnie jak tamtej, że nawet sąznacznie brzydsze.Anka mówiła dalej, snując barwną nić swoich marzeń i tęsknot zwielką szczerością. Gdzie ja to samo słyszałem, kto mi to przedtem mówił? Aha! myślał i przypominał sobie długie wieczory spędzane z Likiertową,przypominał sobie tyle innych kobiet jeszcze, tyle twarzy, ramion,uścisków, pocałunków, przysiąg miłości.Był bardzo znużony po dzisiejszej schadzce i tak jeszcze pełnymtamtej, że wstrząsał się nerwowo i zapadał w jakąś głęboką ciszę z wy-czerpania nerwowego, słuchał głosu Anki, a zdawało mu się, że tomówi kto inny, że to te wszystkie dawne jego miłości, 'zmartwychwstłe we wspomnieniu tylko, są obok, mówią, snują się, dotykają go, sły-szał prawie szelesty ich sukien, zdawało mu się, że widzi blade profile,że uśmiechy i słowa pełne dziwnego czaru otaczają go dookoła, że jespostrzega.Wzdrygnął się i ogarnął Ankę ramieniem, i przycisnął rozpalonejeszcze tamtej pocałunkami usta do jej skroni.Podniosła twarz kuniemu, zdziwiona tym nieoczekiwanym pocałunkiem, a on zobaczyłwtedy po raz pierwszy, przez bezwiedne prawie skojarzenie, że ona niejest piękną, jest niesłychanie miłą, wdzięczną, szlachetną, dobrą, alepiękną nie jest.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG198Ankę ten wzrok badawczy i zimny dziwnie dotknął i zarumienił,wyciągnęła mu z kieszeni na piersiach jedwabną chusteczkę i zaczęłasię nią chłodzić. Co to za perfumy?  zapytała, aby coś powiedzieć, bo to spojrze-nie zmroziło jej zapał dawny. Fiołki, o ile pamiętam. Te fiołki są heliotropem, pomieszanym z różami!  odezwała sięz uśmiechem i bezwiednie obejrzała chusteczkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Z. Stachowiak, StanisÅ‚aw Kurek, Sylwester Kurek BezpieczeÅ„stwo ekonomiczne RP
  • Nizinski Stanislaw Informatyczne systemy zarzadzania eksploatacja obiektow technicznych
  • Roberts Nora Rodzina Stanislaski Kate. Pasja życia
  • Ciemne sprawy dawnych warszawi Milewski Stanislaw 1854
  • Roberts Nora Rodzina Stanislaski MichaiÅ‚. UwodzÅ¡c dziedziczkÄ™
  • StanisÅ‚awczyk Barbara MiÅ‚osne gry Marka HÅ‚aski
  • StanisÅ‚aw Wysocki Zydzi w Polsce wczoraj i dziÂœ
  • Wotowski StanisÅ‚aw Antoni Krwawa hrabina
  • Brzozowski StanisÅ‚aw Legendy MÅ‚odej Polski
  • Gorski Stanislaw Joga w terapii i profilaktyce (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • actus.htw.pl