[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kapłani usłyszeli wołanie swego boga, Segojana, wyczuli powrót magii kapłańskiej.Dlasvirfnebli żaden czyn nie mógłby lepiej przypieczętować końca tego dziwnego okresu, żadenczyn nie mógłby ich lepiej zapewnić, że wszystko jest znów w porządku niż przyzwanieżywiołowego giganta ziemi.To była ich sfera, ich życie i ich miłość.Byli dostrojeni do skał, bylijednością z kamieniami oraz piaskiem, które otaczały ich siedziby.Przyzwanie żywiołaka,dzielenie się jego przyjaznią, powie kapłanom, że z ich bogiem jest wszystko w porządku.Nicinnego by nie wystarczyło.Próbowali kilka razy.Pierwsze przyzwanie nic nie sprowadziło, nawet ziemia nie zadrżała.Drugie, trzecie i czwarte wzniosło wysokie kamienne kolumny, nie ukazujące jednak śladuruchu.Trzy stalagmitowe kopce w tej właśnie komnacie były świadectwem owych porażek.Przy piątej próbie żywiołak pojawił się i kapłani uradowali się - dopóki potwór nie rzucił sięna nich w szale, zabijając tuzin gnomów, zanim Belwar i jego grupa zdołali ich rozdzielić.Taporażka była chyba najgorszą rzeczą, jaka mogła spotkać gnomy.Doszli bowiem do przekonania,że Segojan jest nie tylko poza ich zasięgiem, lecz również, że być może, jest na nichrozgniewany.Próbowali znów - i ponownie żywiołak pojawił się jedynie po to, by ichzaatakować.Przy tym szóstym razie obrona Belwara była lepiej umiejscowiona i potwór o kamiennychkończynach został pokonany szybko, bez strat w szeregach svirfnebli.Po tej drugiej katastrofie Belwar poprosił kapłanów, by poczekali chwilę przed następnąpróbą, jednak odmówili, zdesperowani odzyskać łaskę Segojana, chcąc dowiedzieć się, że ichbóg jest z nimi.Belwar nie był jednak pozbawiony wpływów, poszedł do króla Schnickticka iwymusił kompromis.Od tego szóstego przyzywania minęło pięć dni, podczas których kapłani oraz całeBlingdenstone modliło się do Segojana, prosząc go, by nie obracał się już przeciwko nim.Svirfhebli nie wiedzieli, że podczas owych pięciu dni zakończyły się również Trudne Czasy ipanteon został doprowadzony do porządku.Belwar obserwował teraz, jak odziani w szaty kapłani rozpoczęli taniec wokół ozdobionegorunami kręgu, jaki wyrysowali na ziemi.Każdy z nich trzymał kamień, mały, zaklęty wcześniejzielony klejnot.Jeden po drugim umieścili kryształy na obwodzie koła i zmiażdżyli je wielkimi,drewnianymi młotami.Kiedy zostało to zakończone, wysoki kapłan wszedł do kręgu, umieściłswój klejnot na ziemi i, wykrzykując finalne słowa, roztrzaskał go swym mithrilowym młotem.Przez chwilę była jedynie cisza, po czym ziemia zaczęła lekko drżeć.Wysoki kapłan wybiegłz kręgu, by dołączyć do swych stłaczających się towarzyszy.Drżenie wzmogło się, zwielokrotniło i wokół obwodu zaklętego obszaru pojawiła się szerokarysa, oddzielając krąg od reszty komnaty.Wewnątrz kręgu skała rozszczepiła się i połączyła zpowrotem, stając się miękkim mułem.Bańki rosły i pękały z donośnymi trzaskami, a w całej komnacie ociepliło się.Z podłogi wyłoniła się duża głowa - ogromna głowa!Na półce skalnej Belwar i jego podwładni jęknęli.Nigdy wcześniej nie widzieli takwielkiego żywiołaka! Nagle wszyscy zaczęli obmyślać drogi ucieczki zamiast ataku.Z podłogi wysunęły się ramiona, po jednym z każdej strony - ramiona, które jednymzamachem mogłyby posłać kapłanów w otchłań zapomnienia.Na twarzach duchownych iwojowników zaciekawione spojrzenia mieszały się z trwogą.Stworzenie to nie przypominałożadnego widzianego przez nich wcześniej żywiołaka.Choć jego kamień był gładszy, bez śladupęknięć, wydawał się bardziej niedokończony, mniej przywoływał na myśl istotę dwunożną.Mimo to wydzielał jednocześnie aurę prawdziwej mocy, przewyższającej wszystko, czegognomy kiedykolwiek doświadczyły.- Chwały Segojana jesteśmy świadkami! - zapiszczał radośnie jeden z gnomów obokBelwara.- Albo końca naszego ludu - dodał pod nosem Belwar, tak by nikt nie mógł usłyszeć.Po obwodzie głowy oraz ramion gnomy spodziewały się, że potwór wzniesie się do siedmiulub więcej metrów, kiedy jednak drżenie zatrzymało się i wszystko znów ucichło, stwór mierzyłzaledwie niewiele ponad trzy metry - nie był nawet tak wysoki jak wiele z żywiołaków, którewcześniej przywoływali nawet pojedynczy kapłani svirfhebli.Mimo to gnomy nie miaływątpliwości, że jest to wielkie osiągnięcie, że stworzenie to jest potężniejsze niż wszystko, cokiedykolwiek przyzwały.Kapłani mieli swoje podejrzenia - podobnie jak Belwar, który żył oddawna i słuchał uważnie legend, dzięki którym jego lud miał swą tożsamość oraz siłę.- Entemoch! - wielce szanowany nadzorca kopaczy wydyszał ze swej półki skalnej i imię to,oznaczające księcia żywiołaków ziemi, zostało powtórzone od gnoma do gnoma.Jak można było się spodziewać, rozbrzmiało inne miano, Ogremocha, złego blizniakaEntemocha, i zostało wypowiedziane gwałtownie, z wyraznym strachem.Gdyby był toOgremoch, nie Entemoch, wszyscy byliby zgubieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]