[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nigdy przedtem nie otwierałamprzejścia wewnątrz.Mogli czekać na nas przy wyjściu z klubu.- Może.- Strach mnie nie opuszczał.- Ale w takim razie czemu nie ma ichna dole?Nikt nie odpowiedział.- Cóż, w każdym razie nic dobrego z tego nie wyniknie, jak będziemy tuczekać na wyjaśnienie - orzekł Connor.-Adne, otwórz portal, wracajmydo Denver.- Jasne - powiedziała.- Rób swoje.Jakby nic się nie stało.Odwróciła sięod niego nadąsana.To nie był dobry znak.Mój niepokój rósł z każdą sekundą.Musieliśmy jak najszybciej stądzniknąć, a rozpacz Adne opózniała naszą ucieczkę.Jak na swój wiekmiała wielki dar, ale była bardzo młoda i w takich chwilach dawała temuwyraz.Connor złapał ją za ramiona i zmusił, żeby na niego spojrzała.Uniósł jej podbródek i spojrzał jej w oczy.- Nie tylko ty poniosłaś dziś stratę, Adne - wymruczał, przytykając czołodo jej czoła.- Ja też kochałem twojego ojca, i Ethan.- Odwróciłam głowę,nie chciałam zakłócać tej intymnej chwili.- Ale jako jedyna możesz nasstąd wydostać.Spojrzałam na nich z boku.Adne mu się wyrwała i wyciągnęła zza paskaczółenka.- Wiem - powiedziała i rozpoczęła tkanie.Bryn przemieniła się i podeszłado mnie.- To niezwykłe - szepnęła, obserwując, jak z włókien światła powstajeportal.Skinęłam głową.Złapała mnie za rękę.- Przepraszam, że w ciebie zwątpiłam, Callo, ale tak wiele sięwydarzyło.- Nie przepraszaj.To wszystko moja wina.- Nie, nie twoja - zaprzeczyła.Zaskoczyła mnie twarda nuta w jej głosie.-Skoro inni zostali tam, są głupi.I to nie jest twoja wina.- Ale Ren.- Kiedy mnie pocałował, poczułam, jak bardzo wciąż mniepragnie, a moja wrząca krew zdradziła, że przynajmniej jakaś część mniewciąż rwała się do niego.To mnie zaskoczyło, odebrało mi oddech, kiedyprzypomniałam sobie straszliwe pierwsze minuty w celi.Wciążwidziałam ból w jego oczach, gdy uznał, że nie ma innego wyjścia, jaktylko zrobić mi krzywdę.- Nie.- Słowa Bryn wdarły się w moje myśli.- Nie wiem, Callo, czemuopuściłaś Vail, ale się domyślam.Ansel i ja zgadliśmy już dawno temu.Nie mam do ciebie pretensji, że poszłaś za głosem serca.- To nie tylko to.- Na pewno nie - zgodziła się - ale nawet gdyby nie było nic więcej, i taktwoje odejście nie byłoby zbrodnią.I nie masz powodu obwiniać się zawybory Rena.To wyszło od niego.To jego decyzja.Spojrzałam na nią i przeszyła mnie miłość przepełniająca jej oczy.Przebaczenie.- Dziękuję - wyszeptałam.- Czy w życiu coś poza miłością jest godne poświęcenia? - Uśmiechnęłasię smutno.- Jakbym słyszała Ansela.- Podobieństwa się przyciągają - powiedziała, a ja się wzdrygnęłam.- Co się stało?- Nic - odparłam szybko, bo nie chciałam jej mówić, że słyszałam to jużwcześniej.To samo mówił mi Ren i kiedy teraz o tym myślałam,zrozumiałam, że w ten sposób dawał do zrozumienia, że jesteśmy sobieprzeznaczeni.To wspomnienie rozgorzało w mojej piersi i tliło sięzdecydowanie zbyt wolno.- Nie mogę się doczekać, aż go zobaczę.- Zdałam sobie sprawę, że Bryncoś mówi.- Słucham? - spytałam, wracając do rzeczywistości.- Ansela - wyjaśniła.- On tam jest, tak? W Denver?- Tak - przytaknęłam - ale Bryn, on.- Ugryzłam się w język.Może Anselwróci do siebie, gdy Bryn będzie przy nim.Nie chciałam przerazić jej aniodrobinę bardziej.- On czeka na ciebie - dokończyłam, a ona sięuśmiechnęła.Przejście było gotowe, ale kiedy na nie spojrzałam, zdziwiłam się: cośbyło nie tak.Nie widziałam miejsca, z którego przyszliśmy.Przestrzeń podrugiej stronie drzwi była ciemna i zamglona.- Tam właśnie idziemy? - upewnił się Mason, także zaniepokojonyczającą się przed nami ciemnością.- Tak - potwierdziła niespokojnie Adne - nie wiem, skąd ta ciemność.- Nieważne - przerwał Connor - tak czy siak nie mamy wyjścia, musimywracać.Jeśli coś jest nie w porządku, zorientujemy się.- Bardzo pocieszające - rzuciłam.Bryn nerwowo łapała powietrze, więcchwyciłam ją za rękę i pożałowałam, że w ogóle się odezwałam.- Ale prawdziwe - odpalił Connor.- Ethan, idz pierwszy.Wilki, wy zanim i włóżcie wyjściowe stroje, na wszelki wypadek.Calla, potem Adne,ja pójdę za wami i zamknę przejście, gdy tylko znajdziemy się po drugiejstronie.- Wyjściowe stroje? - Bryn zmarszczyła brwi.- Chce, żebyśmy się przemienili - wyjaśniłam.- Całe szczęście.- Nev w jednej sekundzie zamienił się w wilka.Za nimMason i Bryn.Trzy wilki krążyły wokół siebie, lizały się i przytulały.Sabinę wciąż patrzyła na Etha-na.Widziała pozostałych Strażników, alesama się nie przemieniła.Connor uśmiechnął się do mnie za smutkiem.- No idz, to twoje miejsce.Moje zęby już się wyostrzały, gdy odwzajemniłam uśmiech.- Ani się waż mnie głaskać.Witamy z powrotem, Calla.Bryn polizała mnie po pysku.Tęskniliśmy.Nev i Mason stłoczyli się obok mnie i potrącali mnie pyskami.Wszystko w porządku?Ty nam powiedz, teraz ty jesteś alfą.Nev skubnął mnie w ramię.Skoroteraz to twój klan, zróbmy z tego użytek.Pomachałam ogonem.Rozumiem.Możemy się stąd zmywać? Mason tupnął łapą w ziemię.Spojrzałam na Connora, który obserwował mnie z przerażeniem iciekawością.Sabinę też patrzyła, ale stała kawałek dalej, wciąż w ludzkiej postaci.Ethan uniósł brwi, patrząc to na nią, to na naszą grupkę, tak jakby jejdecyzja o pozostaniu w ludzkiej postaci go zaskoczyła.- Wygląda na to, Ethan, że możemy ruszać - powiedział Connor.-Pójdziesz pierwszy? Skoro znów jesteś w jednym kawałku.- Odczep się - warknął Ethan, zarumienił się i z ukosa łypnął na Sabinę.Wciąż patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem; zadrżała i ciaśniejotuliła się jego płaszczem.Pomyślałam, że to nie z zimna.- Idz za nim, Sabinę - zachęcił Connor.-Trzymajcie się blisko siebie.Kiwnęła głową i zniknęła w przejściu.Moi towarzysze pomknęli za nią.Ja chwilę zwlekałam, odwróciłam się i popatrzyłam na aleję prowadzącądo Edenu.W tym miejscu wszystko się zmieniło.Tutaj mojemu bratuodebrano duszę, Ren został przyjęty jako swój, stało się też grobemMonroe'a.Zamiast ruszyć za swoim klanem z powrotem zmieniłam postać ipopatrzyłam na Connora.- A co, jeśli.Connor pokręcił głową.- Nie patrz wstecz.Zdziwiłam się, kiedy zrobił krok naprzód i popchnął mnie w kierunkuprzejścia.- Dzisiaj każde z nas kogoś straciło - wyszeptał i oparł policzek na moichwłosach.Adne patrzyła na nas w milczeniu, a w jej pełnych łez oczachodbijał się delikatny blask migoczącego portalu.Skinęłam głową i oparłam się o niego na moment, zanim przemieniłamsię w wilka i wkroczyłam w mroczną otchłań przejścia.24Gdy przekroczyłam próg portalu, uderzenie gorąca odrzuciło mnie w tył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]