[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kto mówi? - spytałam ostro.Przez chwilę nikt nie odpowiadał.- Halo - powtórzyłam.- On zniknął - dotarł do mnie wreszcie nabrzmiały nienawiścią i bólem głos.- Zniknął i nie możemy go odnalezć.To twoja wina.To wszystko przez ciebie.- Kto? Kto zniknął? - wyrzucałam z siebie pytaniaz szybkością karabinu maszynowego.Od tego lodowategogłosu ciarki przeszły mi po grzbiecie.Nogi miałam jakprzygwożdżone do podłogi.- Poszedł nad kanały.Poszedł tam zeszłej nocy i do tejpory nie wrócił.Nie możemy go znalezć.Mój Paul.- usłyszałam szloch w słuchawce i domyśliłam się, że to GladysTate.- Paul.poszedł wczoraj w nocy nad kanały?- Tak, tak, tak! - krzyknęła.- Wszystko przez ciebie!- Pani Tate.- Przestań! - wrzasnęła.- Przestań udawać - zniżyłagłos do zgrzytliwego szeptu starej wiedzmy.- Wiem, kimjesteś i wiem, co.co wymyśliliście ze swoim kochankiem.Złamałaś serce mojemu Paulowi.Zmusiłaś go, by wziąłudział w tym szatańskim planie.Miałam wrażenie, że stoję po kolana w lodowatej wodzie.Nie mogłam wydobyć z siebie głosu.Gardło mi się ścisnęło i słowa ugrzęzły w piersiach.- Nic pani nie rozumie - wykrztusiłam wreszcie łamiącym się głosem.- Och, świetnie rozumiem.Rozumiem lepiej, niż ci sięwydaje.Mój syn mówił mi więcej niż myślałaś.Nigdy niemieliśmy przed sobą tajemnic.Wiem, kiedy pierwszy razodwiedził ciebie i twoją babcię.Wiedziałam, jak bardzobył w tobie zakochany.Widziałam, jak się załamał, gdy pojechałaś do ojca do Nowego Orleanu i jakim szczęściem dlaniego stał się twój powrót na rozlewiska.Ostrzegałam go.Mówiłam, że złamiesz mu serce.Robiłam wszystko, co mogłam, by o tobie zapomniał - łkała - ale rzuciłaś na niegourok.Ty i ta czarownica twoja matka rzuciłyście urok namojego męża, a potem na Paula.Nie ma go, nie ma - jęczała, a w głosie jej nie czuło się już nawet nienawiści, tylkorozpacz.-Pani Tate, bardzo mi przykro z powodu Paula.Ja.Przyjedziemy i pomożemy go odnalezć.Cały''''/ blichtr261- Pomożecie go odnalezć.- Roześmiała się chrapliwie.-Prędzej bym poprosiła o pomoc diabła.Dzwonię tylko poto, byś dowiedziała się, iż znam waszą ohydną tajemnicę,wiem, kto przysporzył tylu straszliwych cierpień mojemusynowi i nie spocznę, dopóki nie będziesz cierpiała jeszczebardziej niż on.-Ale.Połączenie zostało przerwane.Usiadłam.Serce waliłomi mocno, a myśli jak szalone galopowały po głowie.Miałam wrażenie, że siedzę w łodzi, która wpadła w wir i kręcisię wściekle wokół własnej osi.Pokój wirował mi przedoczami.Zamknęłam oczy i jęknęłam, a słuchawka wypadłami z ręki i uderzyła o podłogę.Beau pojawił się w chwili,kiedy zaczęłam się słaniać.- Co się stało? Ruby! - Odwrócił się i przywołał Sally: -Zmocz ręcznik w zimnej wodzie i natychmiast tu przynieś -rozkazał.Objął mnie i ukląkł.Zamrugałam powiekami.-Co się stało? - dopytywał się gorączkowo.- Kto dzwonił,Ruby? Odpowiedz mi wreszcie.- Matka Paula, Gladys - wyszeptałam.- Co mówiła?- Paul zniknął.Zeszłej nocy poszedł na bagna i do tejpory nie wrócił.Och, Beau - jęknęłam.Przybiegła Sally z mokrym ręcznikiem.Beau położył migo na głowie.- Połóż się.Dziękuję, Sally - odprawił służącą Beau.Odetchnęłam głęboko kilka razy i poczułam, że krew napływa mi do policzków.- Paul zniknął? Tak powiedziała?- Tak, Beau.Powiedziała jeszcze coś.Powiedziała, żezna naszą tajemnicę, wie, co zrobiliśmy.Paul wszystko jejwyznał.Nie przypuszczałam, że to zrobił, ale kiedy sobieprzypomnę, jak na mnie patrzyła podczas pogrzebu.-Usiadłam.- Nigdy mnie nie lubiła, Beau.- Widziałam, jakgo to zdenerwowało.- Och, Beau, ona mi groziła.- Groziła? Czym?- Powiedziała, że nie spocznie, dopóki nie zobaczy, żecierpię bardziej niż Paul.Beau wzruszył ramionami.- Histeryzuje.Paul doprowadził wszystkich do histerii.- Poszedł na bagna i nie wrócił, Beau.Chcę tam jechaći pomóc go odnalezć.Musimy to zrobić, Beau.Musimy.- Nie sądzę, że im w czymś pomożemy.Na pewno zaangażowali do poszukiwań wszystkich swoich pracowników.- Beau, proszę.Jeżeli coś mu się stanie.- Zgoda.- Uległ.- Przebierzmy się.Miałaś rację - dodał z goryczą w głosie.- Nie powinniśmy byli go w towszystko wciągać.Sądziłem, że nie szkodząc nikomu wykorzystamy okazję, która się trafiła, ale należało to lepiejprzemyśleć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]