[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas gdy służący pospiesznie weszli do pokoju, żebywypełnić polecenie, na twarzy markizy pokazał siędiabelski uśmiech.- Dwadzieścia pięć lat temu nauczyłam się od ciebiejednego, Edgarze, nigdy nie wpuszczać hołoty i ścierwado domu.Obawiam się, że musisz wyjść.- Nie masz powodu się w to wtrącać - protestował panLennard, gdy służący stanęli przy nim.- Nie, ale moja ingerencja cię irytuje, a to jest cel mojejegzystencji, jak zapewne dobrze wiesz.Mężczyzni poprowadzili go do drzwi, lecz w ostatniejchwili jeszcze obejrzał się na Felicity i rzekł:- Proszę nie słuchać opowieści tej harpii.Proszępamiętać, co powiedziałem, mój bratanek nie jest taki, jaksię wydaje.- Zabrać go stąd! - wybuchła lady Brumley i Lennardzostał wywleczony z pokoju.Felicity stała w bezruchu, zagubiona w wirze myślii emocji.Nie umiała wierzyć w dziwne oskarżenia Edgara,jednak fakt, że lady Brumley nie chciała, by ichwysłuchała, mocno ją zastanawiał.Co się właściwiedziało?Lady Brumley odczekała, aż odgłosy z holu całkiemucichły, po czym zamknęła drzwi i podeszła do kredensupo karafkę i kieliszki.Trzęsącą się dłonią nalała sobieszczodrze purpurowego płynu i upiła spory łyk.- %7łyczy pani sobie trochę porto? spytała, opuszczająckieliszek.- Nie.Lady Brumley odwróciła się do niej, ściskając kieliszekw obu dłoniach.- Nie uwierzyła pani we wszystkie te banialuki, którymikarmił panią Edgar?- Nie wiem, w co mam wierzyć.- On jedynie próbuje odwieść panią od poślubienialorda St.Clair.Felicity westchnęła.- Pani i pan Lennard mylicie się, albowiem lord St.Clair nie ma najmniejszego zamiaru się ze mną żenić.Gdyby pani nie zauważyła, tańczył dziś z tuzinem panien,a ze mną ani razu.Lady Brumley zachichotała.- Niech mnie powieszą, jeśli to nie zazdrość słyszęw pani głosie.I nie widziałam, by lord St.Clair namiętniecałował na balkonie którąkolwiek z tych panien.Czy teżwykorzystał którąś z nich, tak jak to pani sugerowałaśw swoim przypadku.Felicity jęknęła.To, że zwiodła markizę wtedy, będzieją teraz prześladować.- On nie.To, co wydarzyło się w Worthings, byłojedynie flirtem.Oboje już o tym zapomnieliśmy.- Rozumiem.- Lady Brumley odstawiła kieliszek, poczym podeszła i otworzyła drzwi.- Cóż, skoro nierozważa pani małżeństwa z nim, nie obchodzi też paniopowieść Edgara, a już z pewnością nie potrzebuje paniznać mojego zdania na ten temat.Możemy równie dobrzewrócić do sali.Zatrzymała się wyczekująco.Ta kobieta była istnymMachiavellim w spódnicy! Jeśli Felicity przyzna się, żechce wiedzieć więcej, tym samym potwierdzi, że jestIanem zainteresowana.Jeśli tego nie zrobi, okazja, bypoznać więcej szczegółów, przejdzie jej koło nosa.Jakmogła na to pozwolić? Dręczyły ją paskudne zapewnieniapana Lennarda i musiała się dowiedzieć, czy było w nichchoć ziarno prawdy.Jeśli ktokolwiek miał coś wiedzieć naten temat, z pewnością była to lady Brumley.Felicity westchnęła i powiedziała:- Nie mówiłam, że nie jestem zainteresowana.Nadaljestem przyjaciółką Iana.to znaczy lorda St.Clair.Dlatego oczywiście interesuje mnie każda plotka, któramogłaby zaszkodzić jego reputacji.Lady Brumley znów zamknęła drzwi.- Przyjaciółką.Hm.Na razie to mi wystarczy.Proszęusiąść, panno Taylor, a ja powiem pani, co wiem.Starając się nie zdradzać ze swym niepokojem, Felicityusadowiła się na brzegu kozetki i złożyła na kolanachwilgotne dłonie.Lady Brumley tymczasem wypiłakolejny, duży łyk porto i rozsiadła się w rozłożystymfotelu przy kominku.- Zakładam, że Edgar opowiedział pani tę samą,niedorzeczną historię, co innym pannom, o które starał sięlord St.Clair, a mianowicie, że St.Clair zgwałcił Cynthię,a ona zabiła się ze wstydu, skłaniając go do ucieczki nakontynent.Opowiedziana bez ogródek ta historia brzmiałaśmiesznie, wprost melodramatycznie.- Tak.Pan Lennard powiedział, że kobieta, o którejwspominano w gazetach, zna prawdę i dlatego wicehrabiaprzyjął ją pod swoją opiekę.Powiedział, że lord St.Clairją zrujnował.Lady Brumley machnęła lekceważąco ręką.- Bzdury.Jeśli ktokolwiek ją zrujnował, to był toEdgar.Kobieta, o której mówisz, a która nazywa sięPenelope Greenaway, była nie tylko guwernantką dzieciEdgara, ale także kochanką po śmierci jego żony.Przegnałją, gdy się dowiedział, że nosi jego bękarta.- Skąd pani to wie?- Powiedzmy po prostu, że to mój interes wiedziećwszystko o sprawach Edgara Lennarda.To jest całkiemproste, zważywszy, że tak zle płaci swoim służącym, iżnie wzgardzą dodatkową gwineą za udzielanie informacji.- W cichym chichocie lady Brumley dało się słyszećgorycz.- W każdym razie, kiedy Edgar wyrzucił na brukpannę Greenaway, pomogłabym jej choćby po to, żeby gorozdrażnić, ale ubiegł mnie lord St.Clair
[ Pobierz całość w formacie PDF ]