[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiatacz u miechn ł si.- Pochodz z Południa i znam tylko członków mojejrodziny.Ale mog ci poleci koleg.Suty napiwek umo liwił Szkotowi spotkanie z rzeczo-nym koleg , wyra nie stoj cym wy ej w hierarchii, poniewaza skromn opłat pilnował samochodów z dzielnicy.- Andrew Johnson? Tak, mieszka tutaj.Na parterzeostatniego bloku.Teraz go nie ma.- Czy cz sto tu przychodzi?- Nie, nie cz sto.I z nikim nie rozmawia.Mimo kolejnego napiwku arystokracie nie udało sidowiedzie niczego wi cej.Na drzwiach mieszkania nale cego do AndrewaJohnsona wisiała tabliczka z napisem: A.J., Ltd." w al-fabecie łaci skim i arabskim.Stró porz dku ledził Brytyjczyków k tem oka.- Johnson to nasz przyjaciel - powiedział Dodson.-Prosił, eby my poczekali w rodku.- Czy macie klucze?- Oczywi cie.Mimo i z solidnego angielskiego pnia, nadinspektorAngus Dodson od wczesnej młodo ci u ywał jednego znajbardziej legendarnych wynalazków ludzkiego umysłu:prawdziwego szwajcarskiego no a.Tym narz dziem był wstanie naprawi ka d maszyn , otworzy ka d butelk ika de drzwi.Ostatni napiwek rozwiał nieufno dozorcy.Grunt tonie wtr ca si do spraw obcokrajowców.Dodson znalazł wł cznik.Du a arówka o wietliła gara przerobiony na pra-cowni.Stoły stolarskie, metalowe kuwety, ró nej wielko cinaczynia, miedziane alembiki.Nadinspektor uczynił kilka kroków, aby zbada toosobliwe królestwo.- Je li si nie myl , to jest mały browar! Lord Percivalotworzył jutowy worek i skosztował znajduj cego si w nimproduktu.- Ma pan racj , mój drogi Dodsonie.A oto i surowiec:j czmie.Na eta erce zobaczyli kolekcj dzieł egiptologicznychpo wi conych skarbom odkrytym w grobowcu Tutancha-mona.Szkot przekartkował je i znalazł teczk z fotografiami.Przedstawiały stare ceglane konstrukcje, zawieraj ceresztki pieca i małe pomieszczenia, gdzie przechowywanodzbany.- O co tu chodzi?- Co mi wita, nadinspektorze, ale trzeba to sprawdzina miejscu.Inna teczka zawierała rysunki ze scenami przedsta-wianymi na cianach egipskich grobowców i liczne tekstyhieroglificzne.- Co tu jest napisane?- Nie jestem w stanie odczyta dokładnie, ale jednosłowo stale si przewija: henket, co znaczy piwo.- Ale po co by urz dzano nielegalny browar naprzedmie ciu Kairu?W szafie znajdowały si liczne mikroskopy, niektórebardzo precyzyjne, oraz probówki zawieraj ce barwne płyny.- Ten Andrew Johnson prowadzi do wiadczenia.Aleczego tak naprawd szuka?- Mam nadziej , e b dziemy mieli okazj go o tozapyta.- Zamierza pan sp dzi tutaj noc, milordzie?- Obawiam si , e tak.A je li Johnson nie wróci,trzeba b dzie uzbroi si w cierpliwo.Nikt nie pomo enam go odnale , a jest on by mo e najwa niejszymogniwem ła cucha, który doprowadzi nas do prawdy.Dodson zmarkotniał.Ju widział siebie, jak sp dzawiele dni i nocy w tym nieprzytulnym pomieszczeniu.Mimo dokładnej rewizji nie znale li ani jednej butelkipiwa.Dla otuchy Dodson rozmy lał o swoim nowoczesnymbiurze, gdzie miał do dyspozycji wszystkie naukowe technikipolicyjne.Dzi ki nim morderca Langtona nie pozostawałbydługo w ukryciu.Tu przed północ kto wło ył klucz do zamka.Dodson natychmiast oprzytomniał.Lord Percival skoczył dodrzwi wej ciowych, które powoli si otworzyły.Do warsztatu wszedł m czyzna i zapalił wiatło.- Dobry wieczór, panie Johnson.Przera ony m czyzna popatrzył na Szkota, nast pniena nadinspektora.Kiedy usiłował uciec, ten ostatni schwyciłgo za r kaw i przyparł do ciany.Dodson przygl dał mu si surowo.- Dlaczego ka e pan nazywa si Andrew Johnson,doktorze Qerry?ROZDZIAA XXXDoktor Alan Qerry tym razem ubrany był w niebieskikombinezon i br zow koszul.- Ale.co panowie tutaj robi ?- Jeste my na tropie mordercy Howarda Langtona i jestmo liwe, e wła nie dotarli my do winnego.Specjalista od mumii, przyparty do muru silnymramieniem Dodsona, na pró no si wyrywał.- Jeste cie w bł dzie.Jestem niewinny, całkowicieniewinny!- W takim razie prosz si wytłumaczy - za dał lordPercival.- Co chcecie, ebym wam powiedział?- Wynajmuje pan to mieszkanie pod fałszywym na-zwiskiem i warzy pan tutaj nielegalnie piwo.Przypuszczam,e Howard Langton odkrył pa sk pok tn działalno i miałzamiar zamkn to pseudonaukowe laboratorium.- Nie, absolutnie nie! Mylicie si ! W tej sprawie jestemtylko skromnym po rednikiem.Przyszedłem tu dzi wieczór,aby si upewni , e wszystko jest w porz dku i troch tuogarn.Te urz dzenia, fiolki, całe to eksperymentowanie.Nie mam z tym nic wspólnego!Dodson poczerwieniał.- Niech pan przestanie mydli nam oczy!- Na głow Jej Królewskiej Wysoko ci, przysi gam, emówi prawd.Jestem tylko po rednikiem i pracuj dlakogo , kto potrzebuje tego pomieszczenia i nie chce siujawnia.- Kto to jest?- Honor i uczciwo nie pozwalaj mi poda jegonazwiska.Obiecałem, e nie powiem, niezale nie odokoliczno ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]