[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajdował się o krok od śmierci i ta myśl obezwładniałago.Kiedy przyszedł trochę do siebie, znowu pochylił się ku przodowi, z głową w dół.Tym razem udało mu się podkurczyć nogi tak, że kolana miał tuż pod brodą Wyglądał jakmała czarna piłka, która ni stąd ni zowąd utknęła na krawędzi dachu.Ciągle zgięty w półpowoli wyprostował nogi i równocześnie wyrzucił ciało w górę.W tej chwili musiał puścićokap i wyciągnąć ręce, by chwycić się dachówki.Stał teraz prosto, palcami nóg wsparty o rynnę, z głową wciąż pochyloną.Całymciałem przywarł do spadzistego dachu.Utrzymywał się w tej pozycji, aż oddech wrócił donormy.Wtedy ostrożnie zwolnił sznur, który przedtem owinął wokół karku i cisnął hak wstronę szczytu.Musiał wykonać cztery rzuty, zanim hak utknął we właściwym miejscu.Gdy chciałpoprawić jeden z nich, o mały włos znowu nie stracił równowagi.Kiedy tylko upewnił się, że hak dobrze trzyma, wróciła mu pewność siebie.Trzymającsznur oburącz i wychylając się pod znacznym kątem, dotarł po stromym dachu dowierzchołka.Mógł teraz spojrzeć na morze, leniwie obmywające skały, znajdujące się dwieście stópponiżej.Gdzieś pod krawędzią dachu był pokój Frances.Widział światło w pokojach na dole i słyszał muzykę dobiegającą z radia.Wsunąłstopę w pierścień przyczepiony do drugiego końca liny, umocował go na kostce i trzymającmocno sznur opuścił się do brzegu rynny, który wyczuł piętami.Po tej stronie dach byłzdecydowanie mniej spadzisty, dlatego bez kłopotu udało mu się usiąść na dachówkach.Teraz bezszelestnie opuścił się poniżej krawędzi dachu, Zwolnił sznur i zawisł głowąw dół na linie owiniętej wokół kostki.Głową i ramionami sięgał otwartego okna.Zajrzał doprzestronnej sypialni.Przez moment nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu.Za pierwszymrazem trafił na pokój Frances!Znajdowały się tam trzy osoby: dwie policjantki i dziewczyna.Policjantki siedziały z dala od okna.Jedna zajęta była lekturą, druga robiła na drutach.Frances czesała włosy przed toaletką.Ferrari wisiał tak głową w dół w ciemności i patrzył na nią.Po minucie odłożyłaszczotkę do włosów i wstała.Bladoniebieska jedwabna podomka, jaką miała na sobie,wyraznie podkreślała bladość jej twarzy.Podeszła do fotela w pobliżu okna i usiadła.Ferrari zakołysał się na linie, podciągnął w górę i znowu dotarł do rynny.Spojrzał nazegarek; było wpół do dziesiątej.Musiał jeszcze czekać pół godziny.Czekał.5.Conrad spojrzał na Foresta, który wszedł do jego pokoju.Prokurator zjadł obiad i poszedł się przejść, teraz wrócił i zagłębił się w przestronnymfotelu z miną człowieka wypoczętego i zadowolonego.- Obiad nie był zły - zagadnął.- Dobrze tu gotują, prawda?- Chyba tak - rzekł Conrad obojętnie; nawet nie zauważył, co jadł.- Co pan o niejmyśli?- Miła dziewczyna, i cholernie ładna - powiedział Forest, prostując nogi.- Dość długoz nią rozmawiałem i wydaje mi się, że przekonałem ją, by podpisała zeznanie.To oczywiste,że boi się Maurera.Weiner zrobił kawał roboty, wywołując w niej strach przed Maurerem,niemniej przyrzekła, że jutro rano powie mi, co ostatecznie zadecydowała - spojrzał naConrada.- Paul, wtrąciłem słówko o tobie.- Tak? I jak zareagowała? - spytał Conrad, pochylając się w fotelu.- Wygląda na to, że trochę ją zaskoczyłeś mówiąc, że chcesz się z nią ożenić.Mamnóstwo kompleksów, ale nie ma się co dziwić.Będziesz musiał być cierpliwy, Paul.Tomoże długo potrwać.Powiedziałem jej, że zaraz po procesie sfinansujemy twoją, jej i MadgeFielding podróż do Europy, na parę miesięcy.Mam wrażenie, że spodobał się jej tenpomysł.- Naprawdę? To bardzo miło z pańskiej strony, szefie.A co właściwie z tymifinansami? Przecież ministerstwo skarbu nie będzie za nią płaciło, prawda?- Nie sądzę - rzekł Forest i roześmiał się.- To już należy do ciebie, Paul.Dam ci urlopna parę miesięcy, ale będziesz musiał sam za to zapłacić.- Dam sobie radę.Czy ona powiedziała, dokąd chciałaby pojechać?- Podsunąłem jej pomysł.- Forest pocierał nos i spoglądał chytrym wzrokiem.-Powiedziałem jej, że powinna zobaczyć Wenecję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]