[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Atak? – powtórzył.– Dwie i pół… najwyżej trzy kompanie przeciwko sześciu lub ośmiu batalionom?Cletus potrząsnął głową.– Powiedziałem zmontować, a nie przeprowadzić – odrzekł.– Wszystko, co chcę osiągnąć, to dokuczyć neulandzkim oddziałom czołowym tak, by musiały się zatrzymać i poczekać, aż nadciągną pozostałe, nim zaczną znowu na nas nacierać.Myśli pan, że zdołamy tyle osiągnąć?–Hmm.– Eachan pogładził wąsy.– Coś takiego… tak, wydaje mi się, że to całkiem możliwe.–Dobrze – powiedział Cletus.– W jaki sposób może mnie pan połączyć z pułkownikiem Doddsem, najlepiej gdyby były jednocześnie obraz i głos?–Kanał jest otwarty – odpowiedział Eachan.Przeszedł przez pokój i wrócił z polowym telefonem.–Tu pułkownik Khan – powiedział do aparatu.– Pułkownik Grahame chce mówić z pułkownikiem Doddsem.Podał telefon Cletusowi.Kiedy ręka Cletusa objęła słuchawkę, ekran wizyjny zajaśniał i pojawiła się na nim twarz Marca, a za nią ekrany z wykresami.–Pułkowniku? – Marc patrzył na Cletusa.– Jest pan w Bakhalli?–Zgadza się – rzekł Cletus.– Podobnie jak kompania, którą poleciłem ci wysłać do mnie na zakręt głównej rzeki.Możesz mi pokazać tablicę, która jest za tobą?Marc odsunął się na bok i tablica z wykresami znajdująca się bezpośrednio za nim wypełniła cały ekran telefonu.Szczegóły były zbyt małe, by je można było wychwycić, ale Cletus zorientował się, że dwie główne grupy wojsk neulandzkich zbliżają się właśnie do siebie na piaszczystej równinie, która zaczynała się tam, gdzie sąsiadujące ze sobą nadbrzeżne urwiska zbiegających się rzek Blue i Whey w końcu łączyły się i kończyły stromizną w kształcie litery V ponad miastem.Postępująca za szpicą zwiadowców główna linia Neulandczyków była już niecałe pół kilometra od wysuniętych dorsajskich umocnień broniących miasta.Nawet teraz, z takiej odległości, Dorsajowie razili nieprzyjaciela ogniem.–Mam ludzi wzdłuż szczytu urwiska zarówno jednej, jak i drugiej rzeki, powyżej Neulandczyków – rozległ się głos Marca – i mam co najmniej dwie kompanie wyposażone w broń energetyczną w dole, poniżej równiny, u stóp tych urwisk, ostrzeliwujące ich tylne straże.–Wycofaj te kompanie – powiedział Cletus.– Nie ma sensu ryzykować życie ludzi, jeśli nie musimy tego robić.Chcę też, byś zostawił swoich ludzi na szczycie obu urwisk, ale każ im zmniejszyć ogień.Niech zrobią to stopniowo, po trochu, wreszcie niech strzelają tylko po to, aby przypominać Neulandczykom, że nadal tam jesteśmy.–Wycofać? – powtórzył Marc.Na ekranie pojawiła się znowu jego twarz pełna dezaprobaty.– I zmniejszyć ogień? A co u was tam w mieście?–Ruszamy do ataku – powiedział Cletus.Marc wpatrywał się w niego z ekranu nic nie mówiąc.Myśli miał wypisane na twarzy.Dysponując ponad trzema tysiącami ludzi, dostał rozkaz, by zaprzestać nękania ogniem tyłów wojsk nieprzyjacielskich liczących ponad sześć tysięcy żołnierzy.I miał to robić tylko dlatego, żeby nie ryzykować strat.Cletus tymczasem z niecałymi sześcioma setkami ludzi planuje zaatakować wroga od czoła.–Zaufajcie mi, pułkowniku – powiedział Cletus miękko do słuchawki.– Czy nie powiedziałem wam tydzień temu, że zamierzam wyjść z tej bitwy z jak najmniejszą liczbą zabitych?–Tak jest, pułkowniku – odparł Marc niechętnie, wyraźnie nadal zdezorientowany.–Więc rób, jak mówię – rzekł Cletus.– Nie martw się, gra jeszcze nie jest skończona.Niech twoi ludzie zmniejszą ogień tak, jak kazałem, ale powiedz im, żeby byli czujni.Nieco później będą mieli jeszcze wiele okazji, aby użyć broni.Przerwał łączność i oddał telefon Eachanowi.–W porządku – powiedział.– Zajmijmy się teraz montowaniem tego ataku.Trzydzieści minut później Cletus siedział w wozie bojowym, który sunął na poduszce powietrznej dwadzieścia centymetrów nad zalewającą ulice wodą, sięgającą już do kostek nawet tutaj, w górnej części miasta.Widział blisko pół tuzina grup żołnierzy dorsajskich z pierwszej linii ataku posuwających się do przodu, rozstawionych co dwadzieścia metrów i czyniących należyty użytek z mijanych domów, drzew i innych naturalnych osłon.Tuż przed sobą, pośrodku pulpitu sterowniczego wozu bojowego, miał małą kopię tablicy z wykresami, na której ukazywały się informacje przekazywane przez Eachana z głównego ekranu w dorsajskiej Kwaterze Głównej w mieście.Widział Neulandczyków ustawiających się w szeregi u podstawy pionowej ściany z kamieni i ziemi, tam gdzie schodziły się sąsiadujące ze sobą urwiska.Nieprzyjacielska linia ciągnęła się jakieś pięćset metrów po piaszczystej ziemi tworzącej przesmyk, łączący podnóża obu urwisk z rozleglejszym obszarem lekko wzniesionego terenu, na którym zbudowano miasteczko Two Rivers.Ekran nie pokazywał jednakże rzeczywistej szerokości przesmyku, gdyż skrywała go teraz równa tafla płynącej wody sięgająca od urwiska i tego, co stanowiło przeciwległy brzeg Whey, po sąsiadujące urwisko i to, co tworzyło przeciwległy brzeg Blue.Trudno było się zorientować, gdzie pod tą szarą ruchomą taflą, z wyjątkiem tego miejsca na przesmyku, na którym rosło kilka drzew i krzaków, woda sięgała kostek, a gdzie była na tyle głęboka, by jedna z maszyn Wefera mogła przejść po dnie nie zauważona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]