[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wziął ją pod ręce i zarzucił sobie na plecy, po czym ruszył w stronę lexusa takszybko, jak potrafił.Pochylił się, aby położyć Amy na tylnym siedzeniu.Wsiadł i przekręcił kluczyk.Reflektory oświetliły parking.Wtedy coś uderzyło o maskę.Jakieś zwierzę.Nie, jakaś potworna istota pulsująca jasnozielonym światłem.Kiedyzobaczył jej oczy i to, co się w nich kryło, wiedział, że ten dziwny stwór był kiedyśAnthonym Carterem.Carter zaczął się podnosić, gdy Wolgast odnalazł dzwignię zmiany biegów, wrzuciłwsteczny bieg i dodał gazu.Carter runął do tyłu.Wolgast widział go w światłach lexusa, jakturla się po ziemi.Chwilę pózniej wykonał kilka szybkich skoków, które Wolgast z trudemzdołał uchwycić, i znikł.Co, u licha.Wolgast wcisnął hamulec i raptownie skręcił w prawo.Wóz zaczął wirować i w końcustanął zwrócony przodem do drogi.Wtedy otworzyły się prawe drzwi i Lacey wskoczyła natylne siedzenie, nie mówiąc ani słowa.Na twarzy i spódnicy miała krew.W ręku trzymałapistolet.Spojrzała na niego zdumiona i rzuciła na podłogę.- Gdzie Doyle? - spytał Wolgast.- Nie wiem - powiedziała.Wjechał na ścieżkę i dodał gazu.Wtedy zobaczył Doyle a.Biegł w kierunku lexusa, machając czterdziestkąpiątką.- Jedz! - krzyknął.- Jedz!Kiedy usłyszał, że coś uderzyło w dach, wiedział, że to Carter.Carter był na dachu samochodu.Wolgast zahamował, a Carter poleciał do przodu.Stoczył się na maskę, lecz jej nie puścił.Wolgast usłyszał, że Doyle oddał trzy szybkiestrzały.Widział, jak pocisk trafił Cartera w ramię, lecz ten prawie tego nie zauważył.- Hej! - krzyczał Doyle.- Tutaj! Hej!Carter odwrócił głowę i skoczył w górę, gdy Doyle oddał ostami strzał.Wolgastodwrócił się w samą porę, by zobaczyć, jak stworzenie, które kiedyś było AnthonymCarterem, spadło na jego partnera, pożerając go niczym gigantyczne usta.Trwało to zaledwie ułamek sekundy.Wolgast wcisnął gaz do dechy.Wóz pomknął trawnikiem, ryjąc kołami ziemię, anastępnie z piskiem wjechał na chodnik.Mknęli długim podjazdem, oddalając się odpłonącego budynku.Jechali korytarzem drzew, które stopiły się w jedną smugę.Pięćdziesiąt,sześćdziesiąt, siedemdziesiąt mil na godzinę.- Co to było, do diabła? - zapytał Lacey - Co to było?!- Niech pan się zatrzyma, agencie.- Co? Chyba żartujesz.- Dogonią nas.Podążą śladem krwi.Musi pan się natychmiast zatrzymać.- Położyłarękę na jego łokciu.Trzymała go mocno.- Proszę, niech pan to zrobi.Wolgast zjechał na pobocze.Lacey spojrzała na niego.Wolgast zauważył, że jestranna w ramię.Kula przeszła na wylot poniżej mięśnia naramiennego.- Siostro Lacey.- To nic - powiedziała.- To tylko ciało i krew, ale nie mogę z wami pojechać.Zrozumiałam to.- Dotknęła jego ramienia i uśmiechnęła się.Uśmiechnęła się na myśl otrudach długiej podróży, która dobiegła kresu.- Zaopiekuj się nią.Amy jest twoja.Będzieszwiedział, co robić.- Wysiadła z samochodu i zatrzasnęła drzwi, zanim Wolgast zdążyłodpowiedzieć.Kiedy spojrzał we wsteczne lusterko, zauważył, że Lacey biegnie tam, skądprzyjechali, machając rękami.Chce go ostrzec? Nie, chce zwrócić na siebie uwagę.Niezdążyła przebiec stu stóp, gdy spomiędzy drzew wystrzelił snop światła, a po nim drugi itrzeci.Po chwili było ich tak dużo, że Wolgast musiał się odwrócić.Dodał gazu i odjechał,nie oglądając się za siebie.II ROK ZEROWYNie, nie, nie, nie, pójdz! Lepsze jest więzienie.Będziemy śpiewać jak dwa ptaszki wklatce.Gdy mnie poprosisz o błogosławieństwo, Uklęknę, prosząc cię o przebaczenie*.WILLIAM SZEKSPIR*William Szekspir, Wiernie spisane dzieje żywota i śmierci króla Leara i jego trzechcórek, przekł.M.Słomczyński, Wydawnictwo Literackie, Kraków15Kiedy skończył się czas i świat utracił pamięć, człowiek, którym był, znikł jak statekwypływający w morze, pozostawiając za sobą dawne życie.Gwiazdy na niebie spoglądały wnicość, a sierp księżyca zapomniał swojego imienia, bo wszystkim, co pozostało, było wielkiemorze głodu, nad którym unosił się na wieki.A jednak w jego wnętrzu, na samym dnie,pozostał jeden rok.Góra, zmieniające się pory roku i Amy.Amy i rok zerowy.Do obozu dotarli po zmroku.Ostatnią milę Wolgast pokonał wolno, podążając zasnopem reflektorów niknących między drzewami, omijając głębokie dziury i koleinywyżłobione przez zimowe opady.Palce konarów, ociekające wilgocią, szorowały o dach iokna.Samochód był gratem, starą corollą z ogromnymi, jarmarcznymi kołpakami ipopielniczką pełną pożółkłych petów.Wolgast ukradł go z parkingu przyczep kempingowychpod Laramie, zostawiając lexusa z kluczykami w stacyjce i kartką na desce rozdzielczej:Możesz go zatrzymać, jest twój.Stary kundel na łańcuchu, zbyt zmęczony, by zaszczekać,patrzył znudzony, jak Wolgast uruchamia wóz, a następnie przenosi Amy z lexusa do toyoty iukłada na tylnym siedzeniu zaścielonym opakowaniami po jedzeniu i pustymi pudełkami popapierosach.Wolgast żałował, że nie mógł zostać i zobaczyć miny właściciela, który obudzi sięrano i stwierdzi, że miejsce jego starego rzęcha zajął sportowy sedan wart osiemdziesiąttysięcy dolarów, jak dynia Kopciuszka, która zamieniła się w karocę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]