[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo dojmującego skurczu w sercu, Christine zmobilizowała się na tyle,by dopuścić do głosu siłę woli.Alethea rozegrała już wszystkie karty. Widzisz podsumowała, nadal wymachując torebką żadne z wasnigdy mnie nie wykiwało.I żadne z was nigdy tak naprawdę nie wyszłopoza mo j ą orbitę.Ponieważ Alethea jest zawsze w pobliżu i Aletheazawsze wie.Nigdy nie wątpiłam, że jeśli pofatyguję się, by odnalezćślady Waszych żałosnych egzystencji, to któregoś dnia nadejdzie mojakolej, żeby was zniszczyć.Ale muszę przyznać, że jestem zadowolona, iżudało wam się zaznać trochę szczęścia zanim się pojawiłam.To dodajetrochę smaczku tej sytuacji.Christine wreszcie przemówiła. Dlaczego nie usiądziesz? wskazała na salon.Zaalarmowanaobojętnym tonem, Alethea zawahałasię. Nie, dziękuję powiedziała, odwracając się, by spojrzeć na kanapę iniski stolik do kawy. Sądzę, że powinnam już pójść.Wkrótce będę.Wykorzystując moment, w którym zwrócona była do niej tyłem,Christine zsunęła ręcznik z mokrych włosów, skręciła go błyskawiczniew gruby sznur i doskoczyła do matki, zaciskając go wokół jej szyi.Alethea upuściła torebkę.Podniosła ręce do gardła i zaczęła się szarpać.Przez chwilę walka była wyrównana.Lecz Alethea była starsza,delikatniejsza i nie mogła rywalizować z siłą Christine.Usiłowała złapaćoddech, ale Christine zaciągała ręcznik coraz ciaśniej.Jej ręce zaczęłybezradnie trzepotać.Z pomocą przyszła jej inteligencja.Posługując się jedyną posiadanąbronią wbiła z całej siły lewy obcas w bosą stopę córki.Oczy Christine zalała purpurowa fala bólu, kiedy usłyszała trzaskłamiącej się w jej stopie kości.Noga jej zupełnie zdrętwiała.Stała siębezużyteczna w walce, więc zastąpiła ją siłą ramion i zawisła z całej siłyna szyi Alethei.Upadły na podłogę.Alethea, mając na sobie Christine,uderzyła brodą i brzuchem o kafelki.Przez sekundę wydawało się, żetraci siły. Ty mała idiotko wycharczała przez zakrwawione wargi i wybitezęby. Ty idiotko.Christine z całych sił ściskała jej gardło ręcznikiem, lecz był zbyt gruby imiękki, by zaciągnąć go dostatecznie mocno.Alethea ciągle oddychała. Przestań wyszeptała rozpaczliwie uświadamiając sobie w pełnigrozę sytuacji. On nie musi wiedzieć.Lecz Christine już rozglądała się za czymś, co ostatecznie pomogłoby jejzakończyć walkę.Na stole w odległości pół metra od niej zobaczyłaciężki posążek bożka płodności.Chwyciła go czym prędzej i uderzyła zcałą siłą w skroń Alethei.Ta nie zaniechała jednak walki.Z jej ucha sączyła się krew.Nie.Już żadnej krwi.Nagle zauważyła na stole starą, rzemienną garotę.W mgnieniu okaodrzuciła ręcznik, złapała za staroświeckie narzędzie tortur i zacisnęła jewokół szyi matki.Złapała uchwyty z całą mocą i pociągnęła.Czując zbliżającą się śmierć Alethea wyrzucała z siebie ostatnie słowa. Pieprzyć się z własnym ojcem.mała idiotka. krew wypływała zjej ust. On i tak się dowie.znienawidzi cię.mężczyzni nieprzebaczają.Christine z determinacją szarpnęła uchwyty.Rozległ się suchy dzwiękpękającej tchawicy.Ręce Alethei trzepotały na kafelkach podłogi.Nadal mamrotała jakieś słowa, choć jej głos był niezrozumiałymrzężeniem.Widząc, że skóra matki sinieje, Christine pociągnęła jeszczemocniej.Poczuła odór ekskrementów.Ciało na podłodze wykręciło się nagle wstrząśnięte wielkim spazmem iległo nieruchome.Krew kapała z ucha na kafelki.Zwinnie jak kotka sięgnęła po ręcznik i podłożyła go pod głowę Alethei.Potem zdjęła szlafrok i wytarła nim krew.Dzięki Bogu nie zostały plamy.Dywan pod stołem nie był zbryzgany.Pospieszyła do kuchni, skąd wróciła ze ścierkami i gąbką.Położywszyszlafrok pod Aletheę wyczyściła starannie podłogę.Wsadziła posążek płodności pod kran i zmyła pod bieżącą wodą całąkrew.To samo zrobiła z poplamioną w kilku miejscach garotą.Wróciła do salonu, w którym unosiła się już woń śmierci, a także krwi ifekaliów.Wiedziała, że musi działać szybko.Pobiegła do łazienki, znalazła zapasową zasłonę do prysznica, wróciła izawinęła w nią ciało.Ciągle naga, wstała i zbadała dokładnie całe pomieszczenie.Dzwonek telefonu sprawił, że skoczyła na równe nogi.Stała słuchając.Zadzwonił sześć razy, osiem, dziesięć.To był Damon.Prawdopodobnie przypuszczał, że wyszła do ogrodu i dzwonił tak długo,aby dać jej czas na usłyszenie telefonu i podejście do niego.Lecz oczywiście nie mogła go odebrać.Spojrzała na kuchenny zegar.Dziesiąta piętnaście.Nagle wydało jej sięmożliwe, a nawet logiczne, że Damon zmieni plany i przyjedzie prosto dodomu.Wyjrzała przez okno na samochód.Dzięki Bogu Alethea przyjechałasama.Pieprzyć się z własnym ojcem.Zmuszając się do koncentracji Christine przeszukała leżącą na podłodzetorebkę i znalazła kluczyki do samochodu.Był także mały portfel.W nimw plastikowej obwolucie znajdowało się prawo jazdy.Pani Ralph Sonderborg1818 Somerset Drive Palm Springs, CA 92263A więc to tam mieszkała.Być może już od dawna.Christine zastanawiałasię, kim mógł być Ralph Sonderborg.Teraz wszystko było jasne.Gdyby nie fotografia w Timesie, Aletheamogłaby nigdy nie odkryć, że Christine jeszcze żyje, tym bardziej wprzebraniu sekretarkiDamona Rhysa.Lecz fotografia dała jej broń do ręki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]